Z życia wzięte. "Kiedy narzeczony córki to powiedział, od razu go pogoniłam": Nie miałam innego wyjścia

zycie.news 1 tydzień temu

Moja córka Mart jest bardzo mądrą i inteligentną dziewczyną. Przez całe 30 lat zajmowała się wyłącznie samorozwojem. Już gdy była bardzo mała, zawsze próbowała pisać litery i czytać. Wszystko skończyło się doktoratem z biologii, uznaniem w środowisku naukowym i całkowitym brakiem życia osobistego.

Oczywiście miała chłopaków, ale żaden nie był odpowiedni. A Marta nigdy nie traktowała ich poważnie. W końcu trzeba pisać nowe prace naukowe, chłopcy tylko przeszkadzają!

Pewnego dnia wszystko niemal wywróciło się do góry nogami – Marta poznała Kamila. Nie do końca rozumiałam, czym się dokładnie zajmuje – czy jest to budownictwo, czy handel nieruchomościami, ale ma mnóstwo pieniędzy. Sądząc po opowieściach córki, książę ten mieszka w willi na obrzeżach miasta, a po drogach porusza się wyłącznie topowymi mercedesami.

Byłam tak zaskoczona, iż postanowił choćby porozmawiać z córką. Niezależnie od moich przeczuć, nie mogłam mogę zabronić dorosłej córce spotkać się z kimś, kim chce. Przecież w moim najlepszym interesie leży, aby moja córka pomyślnie wyszła za mąż. Bogaty pan młody to nierealne marzenie wielu dziewcząt, ale los przyniósł moje niemal na talerzu. Za kilka tygodni Marta powiedziała, iż ​​chciałaby przedstawić mnie Kamilowi. Chciała go przyprowadzić do naszego starego domu.

Wyraziłam swoje wątpliwości, a córka odpowiedziała, iż Kamilowi to nie będzie przeszkadzało. Nadszedł dzień spotkania. Widzę przez okno, jak na podwórze wjeżdża drogi zagraniczny samochód, wysiada z niego Marta, obok niej od razu pojawia się mężczyzna w czarnym płaszczu. Podchodzą do wejścia z jakimiś paczkami. Za chwilę stoją przede mną.

Przedstawiłam się i wyciągnęłam rękę na powitanie. On zareagował na nią niechętnie, z nutą obrzydzenia.

Zasiedliśmy do stołu. Muszę przyznać, iż przesadziłam – ugotowałam mięso, kilka sałatek, nałożyłam wędlinę… I pół litra mocnego napoju, jak tu się bez tego obejść! To prawda, nie sądziłam, iż Kamil będzie prowadził, ale nie ma w tym nic złego.

"Co to za napój?" - narzeczony córki przekręcił butelkę w dłoniach. Po tem wyjął z torby butelkę jakiegoś zagranicznego napoju i dumnie położył ją na stole. Skrytykował także poczęstunek. Powiedział, iż jest jadalne, ale daleko od menu z restauracji. Potem obszedł meble i powiedział, iż krzesła są bardzo twarde.

"Jak tu żyć! Jak można żyć w takich warunkach?" - stwierdził.

"Co jest nie tak?".

"Wszystko jest źle. choćby nie będę wyliczać. Dobrze, iż spotkaliście na swojej drodze chociaż normalnego człowieka" - powiedział i wyjął z portfela kilka banknotów i podał mi je.

Tego było za dużo. Właśnie wyrzuciłam tego zadowolonego z siebie drania z mojego domu. Powiedziałam mojej córce, iż nie chcę go widzieć w moim domu. Ona była tego samego zdania. Zostawiła go.

Wyjaśniła później, iż sama nie spodziewała się takiego zachowania ze strony swojego „ukochanego”. Jednak nie ma się co dziwić. Pieniądze prawdopodobnie przychodziły mu łatwo i myślał, iż jest wspaniałomyślny. Ja mam swoją dumę!

Idź do oryginalnego materiału