Z życia wzięte. "Jakie to ma znaczenie? Przecież jesteśmy rodziną": Powiedział mój mąż po tym, jak oddał nasz samochód ojcu

zycie.news 3 miesięcy temu
Zdjęcie: Para/YouTube @Czas na historię


Mój mąż Krystian bardzo pomaga swojej rodzinie i dopiero niedawno zdałam sobie sprawę, iż to ogromny problem. Wcześniej nie widziałam niczego złego w tym, iż Krystian przekazuje pieniądze swoim bliskim i okresowo rozwiązuje niektóre ich problemy. Przecież ja też staram się pomagać swoim rodzicom, w końcu nie są już młodzi.

Moim zdaniem jest to całkiem naturalne. Moi rodzice troszczyli się o mnie i teraz chcę się im odwdzięczyć. Moi rodzice nie nadużywają mojej pomocy. W przeciwieństwie do moich teściów. Jak się okazało, teściowie myślą zupełnie inaczej. Nigdy nie mówią synowi, iż musi im pomagać. Są bardziej uprzejmi, stawiając kolejne wymagania.

Ostatnio jednak wszystko wymknęło się spod kontroli. Faktem jest, iż Krystian i ja mieliśmy samochody. Każdy swój. Postanowiliśmy, iż je sprzedamy i kupimy zamiast tego nowy, pojemny SUV. Mieliśmy pojechać razem do salonu, żeby wybrać samochód, ale akurat musiałam jechać w delegację.

Stwierdziłam, iż mąż sam sobie poradzi z zakupem samochodu. Nie pomyliłam się. Samochód okazał się dobry pod każdym względem. Krystian naprawdę dokonał adekwatnego zakupu. Przy ubezpieczeniu auta, poprosiłam męża, żeby mnie dopisał jako współwłaściciela.

"Nie ma problemu, zaraz zadzwonię do taty, a on wszystko zrobi" - powiedział mój mąż.

"Po to zadzwonisz do taty?" - zapytałam zaskoczona.

Krystian wyjaśnił, iż zarejestrował samochód na ojca. Stwierdził, iż w ten sposób może liczyć na ulgę. Nie rozumiałam, dlaczego tego choćby nie skonsultował ze mną. Wyłożyłam połowę kwoty na ten zakup! Chciałem, żeby ten samochód należał do nas i tylko do nas.

"Jakie znaczenie ma to, na kogo auto jest zarejestrowane? Jesteśmy rodziną!" - powiedział Krystian.

Wyjaśniłam mężowi, iż jego rodzice mają własną rodzinę, a on i ja mamy własną. Krótko mówiąc, nie jesteśmy jedną rodziną, tylko dwiema osobnymi. Jednocześnie delikatnie opowiedziałam mu o przypadkach, gdy podobne transakcje kończyły się przykro.

"Dziś dobrze żyjemy z twoimi rodzicami, ale jutro coś może pójść nie tak. I spokojnie mogą nam zabrać ten samochód!" – powiedziałam mężowi, co mnie przestraszyło i oburzyło w jego postępowaniu.

Krystian zaczął mnie przekonywać, iż jego rodzice to uczciwi ludzie i nigdy by nam tego nie zrobili. Nie uważam się za zbyt podejrzliwą i staram się nie myśleć źle o ludziach, jednak doświadczenie pokazuje, iż nikomu nie należy ufać ślepo.

Nie podobało mi się to, iż mój mąż podejmował tak ważne decyzje za moimi plecami. Miałam wrażenie, iż teściowie specjalnie przygotowali syna, żeby choćby nie pomyślał, żeby mi to od razu powiedzieć. A późniejsze zachowanie teściów tylko utwierdziło mnie w tym, iż miałam rację.

"Będę znacznie spokojniejsza, jeżeli samochód będzie zarejestrowany na nas" - powiedziałam.

Krystian niechętnie wybrał numer swojego ojca i wyraził moją prośbę. Teść zaczął krzyczeć, iż im nie ufamy i podejrzewamy. Mojemu mężowi to wystarczyło, żeby odpuścić. Musiałam wziąć inicjatywę w swoje ręce. Ojciec mojego męża ostro opowiadał mi o zaufaniu i rodzinie: niemal słowo w słowo, jak powiedział mi wcześniej Krystian.

Próbowałam wyjaśnić teściowi swoją perspektywę, ale on tylko krzyczał jeszcze głośniej o tym, iż brak zaufania go oburza.

"O jakim zaufaniu mówisz, skoro załatwiliście sprawę zupełnie za moimi plecami, a teraz także na wszelkie możliwe sposoby sprzeciwiasz się przerejestrowaniu samochodu?!" - powiedziałam.

Teść nie miał nic do powiedzenia, więc wolał się rozłączyć. Zadzwoniła do mnie teściowa. Zaczęła opisywać zalety ekonomiczne ich rozwiązania, o czym mój mąż ponownie mi opowiadał.

Byłam nieugięta. Moim zdaniem lepiej zapłacić podatek, ale mieć pewność, iż auto jest tylko nasze. W rezultacie postawiłam na swoim, choć doprowadziło to do silnego napięcia w relacji z teściami. Samochód jest teraz nie tylko fizycznie, ale i prawnie nasz. A ściślej mówiąc, mój. Tak jest bezpieczniej.

W końcu teściowie nagle znowu mogą nakłonić męża i zmusić go do przepisania samochodu na nich? I odtąd nie zaufam Krystianowi przy żadnym większym zakupie, przynajmniej dopóki nie nauczy się krytycznie postrzegać słów swoich rodziców!

O tym się mówi: Kolejne zmiany w życiu Rafała Mroczka. Niespodziewany ślub to tylko początek rewelacji

Idź do oryginalnego materiału