Z życia wzięte. "Dla kogo się tak stroisz, już przecież nie musisz": Śmieje się moja córka.

zycie.news 3 godzin temu
Zdjęcie: Złośliwa córka, źródło: Pixabay


Tak jakby nie miała nic złego na myśli. Po prostu biorę to wszystko zbyt osobiście. Nie lubię, gdy ciągle przypomina mi się o moim wieku. Odbywa się to z przesłaniem, iż taka stara kobieta jak ja nie musi już o siebie dbać.

Jednak ja chcę pozostać kobietą choćby w wieku sześćdziesięciu siedmiu lat. Od najmłodszych lat odpychały mnie babcie, które rezygnowały z siebie i kąpały się raz w tygodniu. Miałam babcię, która całe życie pracowała na farmie krów, ale nigdy nie pozwoliła sobie na to, by wyglądać źle. Jej ubrania były czyste, włosy gładko uczesane, splecione w warkocz i ułożone w skomplikowaną fryzurę. Nie stroniła też od makijażu. Podkreślała brwi, oczy i usta.

Miała na sobie elegancki strój z koronką, spódnicę, buty i chustkę na głowie. Wyglądała oczywiście śmiesznie jak na nasze czasy, ale wtedy była damą. Moja mama też dbała o siebie do ostatniego dnia. Pracowała jako nauczycielka. Zawsze powtarzała, iż dzieciom należy dawać przykład, a nie tylko je uczyć. Ubierała się prosto, ale gustownie. choćby przerażające kostiumy, które były sprzedawane w tamtych czasach, zmieniała tak, aby pasowały do jej figury i ozdabiała je w jakiś sposób.

Jej paznokcie i włosy były zawsze w idealnym porządku. choćby kiedy przeszła na emeryturę, przez cały czas szykowała się każdego ranka. Układała włosy, zakładała domowe, ale ładne ubrania i dbała o makijaż oczu. Widziałam moją matkę w szlafroku tylko po tym, jak poszła do łazienki i przed pójściem spać. Rano wstawała przed wszystkimi, aby posprzątać i przygotować śniadanie dla rodziny.

"Jak tylko zrezygnujesz z siebie, wszyscy inni zrezygnują z ciebie" - mawiała. Nie było dla mnie zaskoczeniem, gdy widziałam mamę wyglądającą, jak na paradzie, choćby gdy siedziała w domu i czytała książkę. To było dla mnie naturalne. Sama też wyznawałam zasadę, iż powinnam wyglądać tak, aby przyjemnie było patrzeć na siebie w lustrze.

Trzymałam się tej zasady przez całe życie. Nawet, teraz kiedy jestem na emeryturze, to się nie zmieniło. Rano muszę wziąć prysznic, nałożyć kosmetyki pielęgnacyjne, uczesać się, ubrać wygodnie, ale ładnie. Żadnych podartych kapci, żadnych spranych, przeciekających ubrań: w domu nikt nie zobaczy. Ja zobaczę. Będę wiedziała, iż chodzę z opuchniętą twarzą, a to mi się nie podoba.

Wcześniej moje brwi były wyraźne i kształtne, a teraz nie są w ogóle widoczne. Postanowiłam wypróbować procedurę, która miała pozbyć się mojego codziennego dzieła sztuki malowania brwi kredką i podobało mi się. Wygląda naturalnie, moja twarz od razu stała się młodsza i świeższa.

"Dla kogo się tak stroisz? Nie musisz", zaśmiała się moja córka. "Już tego nie potrzebujesz"... Potrzebuję. Miło jest widzieć w lustrze zadbaną starszą kobietę, a nie zaniedbaną staruszkę. Dobrze też, iż moja córka zaczęła dbać o siebie. Chociaż uważa, iż teraz, gdy jest mężatką, może się zrelaksować. Nie potrzebuje już niczego.

Na końcu jej języka znajdują się wszelkiego rodzaju żrące zwroty, ale ja milczę. Fakt, iż moja córka regularnie mnie obraża, nie oznacza, iż muszę ją ranić w odwecie. Pewnego dnia zrozumie, iż wiek nie przeszkadza kobiecie dobrze wyglądać, jeżeli tego chce.

Idź do oryginalnego materiału