Z życia wzięte."Były mąż odszedł do kochanki": A mnie zostawił z jego chorą matką i dziećmi

zycie.news 3 godzin temu
Zdjęcie: kobieta @pexels


Kiedy Robert odchodził, miał na twarzy ten sam beztroski uśmiech, który kiedyś mnie do niego przyciągnął. Stał w progu naszego domu – mojego domu – z walizką w ręku, gotowy, by zacząć nowe życie u boku innej kobiety.

— Przykro mi, ale tak będzie lepiej dla nas obojga — powiedział, unikając mojego spojrzenia.

Dla nas obojga?

Zacisnęłam dłonie w pięści, starając się nie wybuchnąć.

— A co z twoją matką? Co z dziećmi? — wyszeptałam, czując, jak łzy zbierają mi się w oczach.

Westchnął, jakby rozmawiał z dzieckiem, które nie potrafi zrozumieć prostych zasad.

— Przecież wiesz, iż mama nie może mieszkać sama. A dzieci… No cóż, one są do ciebie przywiązane. Lepiej sobie z nimi radzisz.

Lepiej sobie radzę?!

Miałam ochotę na niego krzyczeć, uderzyć go, zmusić do zrozumienia, iż nie zostawia mnie tylko jako samotnej kobiety, ale też jako jedyną opiekunkę nad wszystkim, co było jego odpowiedzialnością.

Jego matka, pani Maria, od lat walczyła z chorobą. To ja zabierałam ją do lekarzy, ja pilnowałam leków, ja wstawałam w nocy, gdy miała ataki bólu. A dzieci? Nie były moje. Były dziećmi jego pierwszej żony, która zmarła, a ja przyjęłam je jak własne. Kochałam je. Ale to nie oznaczało, iż mogłam samodzielnie dźwigać cały ten ciężar.

— Nie mogę tego zrobić sama! — powiedziałam, próbując się bronić.

Robert wzruszył ramionami.

— Będę ci pomagał finansowo… w miarę możliwości.

W miarę możliwości.

Czyli nie będzie pomagał wcale.

Nie prosiłam go, by wrócił. Nie błagałam. Wystarczyło jedno spojrzenie na jego twarz, by zrozumieć, iż on już dawno podjął decyzję.

Odszedł.

Zostałam sama.

Sama z matką, która ledwo już rozpoznawała rzeczywistość. Sama z dziećmi, które patrzyły na mnie z przerażeniem, bo nie rozumiały, dlaczego ich tata po prostu zniknął. Sama z domem, w którym każdy kąt przypominał mi, iż kiedyś byłam częścią czegoś większego.

Tamtego wieczoru usiadłam przy kuchennym stole i długo patrzyłam na swoje drżące dłonie.

Nie miałam czasu w łzy.

Nie miałam czasu w rozpacz.

Bo teraz, czy tego chciałam, czy nie, to ja byłam wszystkim, co im zostało.

Idź do oryginalnego materiału