Wigilia. Dzień, który zawsze kojarzył mi się z ciepłem, światłem choinki i zapachem pierników. W tym roku miało być inaczej – bardziej samotnie, bo mama ostatnio czuła się gorzej, a Kamil przekonywał mnie, iż najlepiej będzie, jeżeli spędzi święta z nim. Zgodziłam się, wierząc, iż brat chce jej dobra. Ale to, co wydarzyło się tego dnia, zmieniło wszystko.
Przygotowywałam kolację, kiedy zadzwonił telefon. Kamil.
– „Anka, nie denerwuj się, ale musimy porozmawiać” – jego ton był chłodny, niepasujący do świątecznego wieczoru.
– „O co chodzi, Kamil? Wszystko w porządku z mamą?”
Po drugiej stronie zapadła cisza, a potem usłyszałam coś, co sprawiło, iż nóż, którym kroiłam warzywa, wypadł mi z rąk.
– „Mama jest w domu opieki. Zabrałem ją tam kilka dni temu.”
– „Co?! Kamil, jak mogłeś?! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?”
– „Anka, to była najlepsza decyzja. Nie mogłem się nią zajmować, ty masz swoją rodzinę, a ona potrzebuje profesjonalnej opieki.”
Słowa Kamila brzmiały jak obcy język. „Nie mogłem się nią zajmować” – co to miało znaczyć? Przecież oboje byliśmy odpowiedzialni za mamę. Zostawiłam wszystko, rzuciłam fartuch na krzesło i natychmiast pojechałam do niego.
Drzwi otworzył Kamil, ubrany w elegancką koszulę, jakby nic się nie stało. Za jego plecami widziałam ciepłe światło choinki, świątecznie nakryty stół i śmiech jego dzieci. A mnie ogarnęła wściekłość.
– „Kamil, co ty najlepszego zrobiłeś? Jak mogłeś oddać mamę do domu opieki? W Wigilię?! choćby nie miała okazji być z rodziną!”
Próbował mnie uspokoić.
– „Anka, posłuchaj. Nie dramatyzuj. To była najlepsza decyzja. Nie mam czasu się nią zajmować, ty też nie. Oni się nią świetnie zajmują.”
– „Ale nie miałeś prawa decydować za mnie! To nasza mama, Kamil! Jak mogłeś to zrobić bez mojej wiedzy?!”
Kamil uniósł ręce w geście irytacji.
– „Bo ty zawsze wiesz lepiej, prawda? Może teraz ty się nią zajmij, skoro uważasz, iż zrobiłem coś złego.”
Te słowa zabolały bardziej, niż bym się spodziewała. To ja przez lata pomagałam mamie, jeździłam na zakupy, umawiałam wizyty u lekarza. Kamil pojawiał się od czasu do czasu, zawsze tłumacząc się brakiem czasu. A teraz miał czelność sugerować, iż to moja wina?
– „Wiesz co, Kamil? Tak, zajmę się nią. Ale nigdy ci tego nie wybaczę” – powiedziałam, odwracając się na pięcie.
Pojechałam do domu opieki. Gdy weszłam do środka, zobaczyłam mamę siedzącą samotnie przy stole, obok niej stała mała choinka, a na stole leżał opłatek.
– „Mamo…” – zaczęłam, ale głos mi się załamał.
Spojrzała na mnie z łzami w oczach.
– „Aniu, nie gniewaj się na Kamila. Powiedział, iż nie macie czasu, a ja nie chciałam być ciężarem.”
Te słowa złamały mi serce. Jak mógł jej coś takiego wmówić? Jak mógł pozwolić, by czuła się niechciana w Wigilię?
– „Mamo, zabiorę cię stąd. Zaraz teraz. Jedziemy do mnie.”
Jej twarz rozjaśniła się nadzieją, ale w oczach wciąż widziałam ból.
Dziś siedzimy razem przy moim stole, dzieląc się opłatkiem. W tle słychać kolędy, ale czuć, iż coś się zmieniło. Moje serce jest rozdarte – wiem, iż muszę zająć się mamą, ale żal do Kamila zostanie ze mną na długo. Jak mógł porzucić kobietę, która całe życie poświęciła dla nas? Wigilia, która miała być świętem miłości i bliskości, stała się dla mnie przypomnieniem, jak łatwo można zapomnieć o tym, co najważniejsze.