Z pasji do niezależności

businesswomanlife.pl 2 godzin temu

KATARZYNA MARNIK ODWAŻYŁA SIĘ POSTAWIĆ WSZYSTKO NA JEDNĄ KARTĘ – SIEBIE. PO LATACH PRACY W KORPORACJI I WYCHOWYWANIA DZIECI OTWORZYŁA WŁASNY SALON MAKIJAŻU PERMANENTNEGO W STANACH ZJEDNOCZONYCH. DZIŚ BEAUTY POINT TO NIE TYLKO PRZESTRZEŃ URODY, ALE MIEJSCE KOBIECEJ SIŁY, WSPARCIA I INSPIRACJI. W SZCZEREJ ROZMOWIE OPOWIADA O DRODZE DO SAMODZIELNOŚCI, WYZWANIACH POLKI PROWADZĄCEJ BIZNES ZA OCEANEM ORAZ O TYM, JAK MAKIJAŻ PERMANENTNY MOŻE ZMIENIAĆ ŻYCIE.

BWL: Prowadzi Pani studio makijażu permanentnego Beauty Point w New Jersey – co było dla Pani impulsem do założenia własnego salonu? Czy od początku wiedziała Pani, iż chce pracować „na swoim”?

KM: Zawsze wiedziałam, iż chcę tworzyć coś własnego. Po latach pracy w korporacji i wychowywania

dzieci poczułam, iż czas postawić na siebie. Beauty Point powstał z odwagi, pasji i potrzeb niezależności. Wiedziałam, iż mam talent, doświadczenie i serce do tej pracy – wystarczyło zaufać sobie i zrobić pierwszy krok. Dziś prowadzę salon, który jest nie tylko miejscem usług, ale przestrzenią kobiecej siły i transformacji.

BWL: W Beauty Point specjalizuje się Pani m.in. w makijażu permanentnym. Jak zmienia się dziś podejście kobiet do tego typu zabiegów?

KM: Zdecydowanie wzrosła świadomość. Makijaż permanentny to już nie tylko poprawa wyglądu, ale inwestycja w pewność siebie. Kobiety chcą wyglądać naturalnie i czuć się dobrze każdego dnia – bez filtrów i bez potrzeby codziennego makijażu. przez cały czas edukuję, pokazuję efekty i tłumaczę, na czym polegają techniki, ale zaufanie rośnie z każdym rokiem. Dobre rezultaty mówią same za siebie.

BWL: Klientki podkreślają nie tylko efekty, ale też atmosferę: ciepło, profesjonalizm, poczucie zaopiekowania. Jak buduje Pani tę relację?

KM: Bo dla mnie każda kobieta, która przekracza próg salonu, to nie tylko klientka – to bohaterka własnej historii. Tworzę przestrzeń, w której może się zatrzymać, poczuć ważna i piękna. Profesjonalizm jest oczywisty, ale to empatia i autentyczne zaangażowanie budują zaufanie i lojalność. Efekt końcowy to nie tylko idealne brwi czy usta – to błysk w oczach.

BWL: Jakie usługi cieszą się w tej chwili największym zainteresowaniem? Czy widać sezonowość lub nowe trendy?

KM: Pudrowe brwi i naturalne pigmentacje ust królują. Klientki szukają subtelności i trwałości. Latem rośnie zainteresowanie zabiegami na rzęsy i makijażem okazjonalnym – na śluby, sesje, eventy. Trendy się zmieniają, ale jedno pozostaje: kobiety chcą wyglądać świeżo, naturalnie i… po prostu pięknie.

BWL: Prowadzenie własnego biznesu za granicą to nie lada wyzwanierównież mentalne i organizacyjne. Co było dla Pani najtrudniejsze jako Polki zakładającej i rozwijającej markę w Stanach Zjednoczonych? I co poradziłaby Pani innym kobietom, które chcą podążyć podobną drogą?

KM: Kiedy przyjechałam do Stanów, nie miałam nic – żadnych kontaktów, żadnej sieci wsparcia ani planu na siebie. Jak wiele Polek zaczynałam od pracy fizycznej – sprzątałam, a następnie trafiłam na pozycję manikiurzystki na Upper East Side na Manhattanie, choć kompletnie nie znałam tego zawodu. Ale miałam w sobie ogromną motywację, pasję i determinację, by nauczyć się czegoś nowego i szukać dla siebie lepszej drogi. Później dostałam pracę biurową w polskiej agencji, ale po jakimś czasie poczułam, iż chcę czegoś więcej – iż mogę sięgnąć wyżej. Dlatego zdecydowałam się pójść do szkoły i ukończyłam półroczny kurs biznesowy dla kobiet, które chcą wkroczyć w nowoczesny świat pracy korporacyjnej. To doświadczenie dało mi solidne podstawy, wiarę w siebie i otworzyło kolejne drzwi – tym razem do pracy w Fundacji Kościuszkowskiej. Pracowałam w dziale księgowości, aż w końcu – gdy urodziło się drugie dziecko – musiałam zrezygnować z etatu. Wtedy zaczęłam się zastanawiać: co dalej? Nie chciałam tylko siedzieć w domu, szczególnie iż kupiliśmy nasz pierwszy dom i chciałam realnie odciążyć męża w opłatach. Zaczęłam robić makijaże – najpierw dla koleżanki. Kiedy pojawiła się u swojej fryzjerki, ta od razu zwróciła uwagę na jej makijaż i była zachwycona. Skontaktowała się ze mną i od tego momentu przez osiem lat tworzyłyśmy zgrany duet – ona zajmowała się fryzurami, ja makijażem. Dzięki temu poznałam wiele fantastycznych kobiet. Jedna z nich wspomniała o makijażu permanentnym – zajrzałam na stronę z ciekawości, zrobiłam sobie brwi i… zakochałam się. Pomyślałam: każda kobieta powinna się tak czuć – piękna i pewna siebie, bez codziennego poprawiania wyglądu. To był mój przełom. Dziś nie tylko prowadzę własny salon, ale też inspiruję inne kobiety. Koleżanki z branży, które – tak jak ja kiedyś – wynajmowały pokoje, widząc moją drogę, uwierzyły, iż też mogą osiągnąć sukces. I zrobiły to – otworzyły swoje własne salony. Dziś jesteśmy niezależne, wspieramy się i budujemy prawdziwą społeczność kobiet sukcesu. Bo o to właśnie chodzi – by kobieta wspierała kobietę. Nie przez zazdrość, ale przez solidarność.

BWL: Czy planuje Pani dalszy rozwój? Jakie są Pani marzenia?

KM: Tak – chcę dzielić się wiedzą i otworzyć przestrzeń szkoleniową dla młodych artystek. Myślę też o własnej linii produktów beauty. A prywatnie? Chcę dalej żyć na własnych zasadach, podróżować, rozwijać się i inspirować inne kobiety, by sięgały po więcej. Bo wszystko jest możliwe – trzeba tylko w to uwierzyć i działać.

Idź do oryginalnego materiału