Z niechęcią wyjeżdżam z synem, by odwiedzić matkę. Czuję, jak serce mi się kurczy na myśl o wyjeździe, a jednak pakuję nasze rzeczy i ruszam z Théo do domu mojej mamy, Élodie Laurent. Wszystko dlatego, iż wczoraj, gdy wyprowadzałam Théo na spacer, mój mąż, Matthieu, postanowił być gościnny, wkładając swoją kuzynkę Aurélie, jej męża Grégoire i ich dwoje dzieci, Amélie i Lucasa, do naszej sypialni i to bez żadnego zapytania! Rzekł po prostu: Ty i Théo możecie pojechać do twojej mamy, jest tam miejsce. Ta bezczelność wciąż mi nie wyjdzie z głowy. To nasz dom, nasz pokój, a ja mam się pakować, żeby zrobić miejsce obcym? To już za dużo.
Zaczęło się po powrocie z przechadzki z Théo. Zmęczony jęczał, a ja marzyłam o położeniu go spać i wypiciu herbaty w ciszy. Gdy weszłam do mieszkania, zobaczyłam totalny chaos. Aurélie i Grégoire już zajęli nasz pokój. Ich dzieci biegały po całym miejscu, rozrzucając zabawki, a moje rzeczy książki, kosmetyki, choćby laptop leżały w kącie, jakby mnie nie było. Stałam jak sparaliżowana, pytając: Co to za cyrk?. Matthieu, niewzruszony, odparł: Aurélie i jej rodzina potrzebowali dachu nad głową. Pomyślałem, iż możesz pojechać do mamy, tam będzie wam wygodniej.
Wściekłość prawie mnie udusiła. Przede wszystkim to nasz dom! Kupiliśmy go razem, dobierając każdy mebel z rozwagą. A teraz muszę się cofnąć, bo jego rodzina chce skorzystać z Paryża? Poza tym nie zapytał mnie o zdanie! Może bym się zgodziła po rozmowie, ale to było jak rozkaz. Aurélie nie przeprosiła, jedynie uśmiechnęła się: Spokojnie, Camille, nie martw się, zostaniemy tylko dwie małe tygodnie!. Dwa tygodnie? Nie chcę, żeby choć raz dotknęli moich rzeczy!
Grégoire milczał jak kałamarz, leżąc na naszym kanapie, popijając kawę w mojej ulubionej filiżance i kiwając głową przy słowach Aurélie. Ich dzieci? Czysta katastrofa. Amélie, sześć lat, wylała sok na dywan, a Lucas, cztery lata, schował się w mojej szafie. Próbowałam przypomnieć, iż nie prowadzimy hotelu, a Aurélie wzruszyła ramionami: Ach, to dzieci, co chcesz zrobić?. Oczywiście, iż chcą, i to ja muszę sprzątać po nich.
Rozmawiałam w końcu sam na sam z Matthieu. Powiedziałam mu, jak bardzo rani mnie jego brak szacunku i iż Théo potrzebuje stabilności. Odwiezienie go do mamy, gdzie będzie spał na składanym łóżku, nie jest rozwiązaniem. Matthieu westchnął: Camille, nie dramatyzuj. To rodzina, musimy im pomóc. Rodzina? A co z nami? Płakałam, ale wzięłam się w garść i spakowałam walizki. jeżeli myśli, iż się poddadam, myli się.
Moja matka, Élodie, wybuchła, gdy usłyszała tę wiadomość: Matthieu zachowuje się jak król domu? Chodź tu, kochana, mam miejsce dla ciebie i Théo. Twój mąż będzie musiał się tłumaczyć!. Gotowa jest przyjechać i wypędzić tych intruzów. Ja jednak nie chcę dramatu potrzebuję tylko ciszy, by przemyśleć wszystko.
Gdy układam zabawki Théo, patrzy na mnie dużymi oczami: Mamo, zostaniemy długo u babci?. Przytulam go: Nie na długo, kochanie. Tylko aż tata zrozumie. W głębi duszy wiem, iż wrócę, gdy nasz dom znów będzie nasz. Matthieu będzie musiał wybrać: swoją gościnność czy rodzinę.

















