Z drżącym sercem zapukała do drzwi. Cisza odpowiedziała jej w zamian.
Z bijącym sercem Kinga zastukała do drzwi. Gdy nie usłyszała żadnego dźwięku, nieśmiało wyjęła klucz z torebki i otworzyła zamek Boże, jak dawno tu nie była! Wszystko wyglądało jak kiedyś, nic się nie zmieniło w tym niegdyś ukochanym domu, tylko teraz wszystko wydawało się zimno obce.
Minął niemal rok od kłótni z Dominikiem. Zdarzało im się już wcześniej sprzeczać. Kinga zabierała wówczas córeczkę Zosię i z łzami w oczach uciekała do matki. Najczęściej Dominik, stęskniony, już następnego dnia śpieszył się, by się pogodzić. Życie wracało na adekwatne tory, a zgoda wnosiła do ich związku nowe barwy. Ale ostatnim razem było inaczej
Otrząsnąwszy się z wspomnień, Kinga zdecydowanym krokiem podeszła do szafy, by znaleźć potrzebne dokumenty. Papiery leżały nietknięte, starannie przez nią posegregowane w teczce. Od dwóch miesięcy młody mężczyzna, od dawna zakochany w Kindze, natarczywie ją zabiegał. Między nimi jeszcze nic nie było, ale tydzień temu oficjalnie poprosił ją o rękę.
I przez cały ten tydzień Kinga nie mogła zasnąć, coś ją przygniatało, nie potrafiła podjąć decyzji. Z początku wydawało się, iż nieporozumienie z Dominikiem rozwiąże się samo. Zapuka do drzwi, jak zwykle, spojrzy jej głęboko w oczy i powie: Tak za tobą tęskniłem!
Lecz dni mijały, miesiące płynęły, a w życiu nic się nie zmieniało. Spotykali się rzadko, Dominik stawał się coraz chłodniejszy i bardziej zdystansowany, między nimi powstała przepaść. Przychodził tylko po Zosię, w milczeniu brał dziewczynkę za rękę i zabierał do siebie. Później cicho ją przyprowadzał. Zosia szczebiotała radośnie, dumna z prezentów od taty obracała się przed lustrem w nowej sukience lub bucikach. A Kinga wspominała, jak błyszczały oczy Dominika, gdy wręczał jej podarunki. A teraz choćby na nią nie patrzył, ich wspólna obecność stała się niezręczna, więc gwałtownie chowała się w swoim pokoju. Matka, niezbyt przejmująca się Dominikiem, często powtarzała: Co Bóg da, to dobre. Powoli i Kinga w to uwierzyła.
Głęboko wzdychając, Kinga pożegnalnym spojrzeniem objęła pokój i drgnęła, widząc Dominika śpiącego na kanapie. Pewnie po nocnej zmianie. Pierwszym odruchem było wyjść, ale coś kazało jej zostać. Każdy rys jego twarzy był boleśnie znajomy opuchnięta twarz, zarost, ciemne cienie pod oczami Kinga powoli usiadła obok. Co adekwatnie wiedziała o tym mężczyźnie, z którym spędziła tyle lat? Jakie myśli kryły się za tą zmarszczoną skronią? W jej głowie pojawiła się zapomniana twarz młodego Dominika: czyste chłopięce oczy i promienny, ciepły uśmiech Zawsze wydawało jej się, iż to właśnie ten uśmiech, który wywrócił jej świat do góry nogami, był tym, w którym się zakochała. Czy to możliwe, iż tamten uśmiechnięty chłopak i ten zmęczony mężczyzna to jedna i ta sama osoba? A jednak nie minęło tak wiele czasu. Znów ujrzała ten jasny uśmiech. I tak wyraźnie, tak żywo stał przed nią ten obraz, jakby był wyrzutem dla niej, dla Kingi
Boże, gdzie to wszystko zniknęło? Beznadziejnie rozejrzała się dookoła, jakby szukając winnego za swoje zrujnowane życie. Serce ścisnęło się, zabiło mocniej, wypełniło ciężkimi wspomnieniami. Ich kiedyś przytulny, baśniowy świat powoli wypełnił się drobnymi pretensjami i urazami, łzami i morzem beznadziejnego niezrozumienia. Wiecznie zmęczony Dominik, pracujący na trzech etatach, by zapewnić jej i Zosi dostatnie życie, by nigdy nie musiały od nikogo zależeć Kinga miała czas, by to wszystko przemyśleć i zrozumieć, iż po prostu zabrakło jej cierpliwości, kobiecej elastyczności i mądrości
A przecież kiedyś byli szaleńczo szczęśliwi. I to nie były tylko chore urojenia. Kinga gwałtownie wstała, ogarnęła ją potrzeba udowodnienia tego sobie. Jej wzrok zatrzymał się na dłoni Dominika, spoczywającej na ich albumie ślubnym, na zdjęciu, na którym byli po prostu olśniewająco szczęśliwi.
Jej ręka zadrżała i zdjęcie z cichym szelestem upadło na podłogę. Rozejrzała się i zastygła Dominik patrzył na nią.
Kinga, wróciłaś? jego oczy błyszczały radością, a jej stało się nie do zniesienia, gdy pomyślała, iż jeszcze pół godziny temu mogła odejść na zawsze
Czasem trzeba zatrzymać się i spojrzeć wstecz, by zrozumieć, iż prawdziwa miłość nie znika tylko czeka, by ją na nowo odkryć.







