Z królewskiego tronu do zapomnienia: Upadek ojca i jego łzy

newsempire24.com 4 dni temu

Przełknąłem łzy: Jak z ojca-króla stałem się niepotrzebnym starcem

Całe życie byłem sam
Rosłem jako sierota.

Rodziców nie pamiętam – odeszli, gdy miałem zaledwie kilka lat.

Wychowywała mnie babcia. Była surowa, ale sprawiedliwa. Uczyła mnie pracować, nie narzekać, nie oczekiwać pomocy od innych.

Szybko dorosłem.

Szkoły nie ukończyłem – po ósmej klasie poszedłem do pracy.

A potem się ożeniłem.

Miałem zaledwie 18 lat, ale wydawało mi się, iż jestem już dorosły, iż wiem, jak działa świat, iż będę mógł uszczęśliwić swoją rodzinę.

Rok później urodziła mi się córka.

Wtedy jeszcze nie rozumiałem, jak bardzo ten mały kłębek w pieluchach zmieni moje życie.

Patrzyłem na nią i przysięgałem sobie: “Nie będziesz dorastać tak, jak ja. Będziesz miała wszystko.”

Od tego momentu moja droga była jedna – praca.

Żona odeszła, a ja zostałem sam z dzieckiem
Szczęście rodzinne nie trwało długo.

Żona nie wytrzymała.

Chciała się bawić, rozrywać, a ja… ja od rana do nocy harowałem, aby naszej córce niczego nie brakowało.

Zaczęła wracać późno do domu.

Potem dowiedziałem się, iż ma kogoś innego.

A potem jej już nie było w naszym życiu.

Odeszła, choćby nie żegnając się z córką.

Nie płakałem.

Nie mogłem sobie pozwolić na słabość.

Po prostu dalej pracowałem.

Biegałem z jednej zmiany na drugą, nie znałem, co to weekendy, nie pamiętałem, kiedy ostatnio spałem więcej niż cztery godziny z rzędu.

Ale to mi nie przeszkadzało.

Bo miałem ją – moją dziewczynkę, moją księżniczkę.

Obiecałem sobie, iż będzie szczęśliwa.

I dotrzymywałem słowa.

Kupowałem jej wszystko, o czym marzyła.

Zabawki. Lalki. Rower.

Nawet gdy brakowało pieniędzy – znajdowałem sposób.

Pracowałem, pracowałem, pracowałem…

A ona obejmowała mnie za szyję i mówiła:

— Tato, jesteś najlepszy! Jesteś moim królem!

I dla tych słów byłem gotów na wszystko.

Wyjechałem do pracy za granicę dla niej
Gdy córka dorosła, wydatki były większe.

Komputer, telefon, modne ubrania, wycieczki…

Potem – bal maturalny.

— Tato, znalazłam sukienkę! Jest idealna! Kosztuje tylko 4000 złotych!

Nie pokazałem, iż ta kwota mnie przytłoczyła.

Uśmiechnąłem się i powiedziałem:

— Oczywiście, księżniczko. Kupimy.

Ale tego samego wieczoru spakowałem rzeczy i wyjechałem do pracy za granicę.

Poszedłem tam, gdzie dobrze płacili, gdzie można było w miesiąc zarobić więcej niż w Polsce przez rok.

Pracowałem jako tragarz, budowlaniec, stróż – kimkolwiek, byle tylko wysłać jej pieniądze.

Jadłem chleb z wodą, spałem w ciasnym pokoju z dziesięcioma innymi ludźmi jak ja.

Ale to mi nie przeszkadzało.

Bo robiłem to dla niej.

Bo była moją księżniczką.

I dla niej gotów byłem umrzeć ze zmęczenia.

Zapłaciłem za wszystko – za jej studia, ślub, dziecko…
Poszła na studia.

— Tato, trzeba zapłacić za semestr…

— Oczywiście, córko.

— Tato, potrzebuję pieniędzy na mieszkanie, na jedzenie, na naukę…

— Oczywiście, córko.

Nie narzekałem.

Nie mówiłem jej, jak mi ciężko.

Po prostu pracowałem.

A potem się zakochała.

— Tato, wychodzę za mąż!

Czułem, jak serce mi się zaciska.

Przecież pozostało taka młoda…

— Jesteś pewna, córko?

— Tak, tato. Kocham go.

Znowu nic nie powiedziałem.

Po prostu sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem ostatnie zarobione pieniądze.

Ślub.

Potem narodziny dziecka.

Znów wydatki.

Nie żałowałem.

Byłem szczęśliwy.

A potem stałem się nikomu niepotrzebny…
Mijały lata.

Starzałem się.

Praca stawała się coraz trudniejsza.

Już nie mogłem biegać po budowie, nosić ciężary, stać na nogach po 14 godzin.

Pewnego dnia pomyślałem:

„A może kupiłbym samochód? Choć trochę sobie ułatwić życie…”

I zadzwoniłem do córki.

— Córko, postanowiłem kupić samochód. W końcu lata lecą, ciężko już wszędzie chodzić pieszo…

Czekałem, iż powie:

„Słusznie, tato! Tyle dla nas zrobiłeś, zasłużyłeś!”

Ale zamiast tego usłyszałem śmiech.

— Tato, samochód? Oszalałeś? Po co miałbyś nim jeździć? Jesteś już stary!

A potem dodała:

— Daj nam pieniądze. Chcemy zrobić pokój dziecięcy dla syna.

Zamilkłem.

A potem po prostu powiedziałem:

— Oczywiście, córko.

I oddałem pieniądze.

Już nie jestem królem. Jestem po prostu starcem…
Zrozumiałem to tego dnia.

Już nie jestem ważny.

Już nie jestem potrzebny.

Byłem potrzebny, póki mogłem dawać.

Ale gdy przyszła pora pomyśleć o sobie – okazało się, iż jestem zbędny.

Przełknąłem łzy.

Nie sprzeczałem się.

Po prostu zrozumiałem.

Teraz jestem po prostu starcem, który zawadza.

I wiecie, co teraz myślę?

Ona także stanie się matką.

Ona także zobaczy, jak dzieci dorastają.

I wtedy, kiedyś, w deszczowy dzień nagle mnie sobie przypomni.

Przypomni sobie, jak pracowałem dla niej, nie spałem, nie jadłem, nie żyłem dla siebie.

I wtedy zrozumie.

I wtedy zrozumie, jaki błąd popełniła.

Nie gniewam się.

Po prostu czekam na ten dzień.

Idź do oryginalnego materiału