Z drżącym sercem zapukała do drzwi. W odpowiedzi tylko cisza.

newsempire24.com 23 godzin temu

Z drżącym sercem zapukała do drzwi. W odpowiedzi cisza.

Zofia, z sercem bijącym jak oszalałe, zastukała ponownie. Gdy nikt nie odpowiedział, wyjęła z torebki klucz i otworzyła. Boże, jak dawno tu nie była! Wszystko wyglądało tak samo, jak wtedy, gdy ten dom był jeszcze jej, ciepły i pełen życia. Teraz stał się zimny, obcy.

Minął niemal rok od kłótni z Mateuszem. Kłócili się wcześniej wtedy Zofia chwytała córeczkę, Marysię, i z płaczem uciekała do matki. Zwykle już następnego dnia Mateusz, stęskniony, przybiegał, by się pogodzić. Życie wracało do normy, a zgoda wnosiła w ich związek nowe barwy. Ale ostatnim razem było inaczej

Otrząsając się z wspomnień, Zofia podeszła do szafy po dokumenty. Papiery leżały nietknięte, starannie ułożone przez nią samą. Od dwóch miesięcy młody mężczyzna, od dawna w niej zakochany, zabiegał o jej względy. Nic między nimi jeszcze nie było, ale tydzień temu oficjalnie oświadczył się.

Cały ten tydzień Zofia nie mogła spać. Coś ją dusiło, nie potrafiła podjąć decyzji. Najpierw wydawało się, iż sprawa z Mateuszem sama się rozwiąże. Zapuka do drzwi, jak zawsze, zajrzy głęboko w jej duszę i powie: *Tak bardzo za tobą tęskniłem!*

Ale dni mijały, miesiące płynęły, a w życiu nic się nie zmieniało. Mateusz stawał się coraz chłodniejszy, coraz bardziej oddalony. Przychodził tylko po Marysię w milczeniu brał dziewczynkę za rękę i zabierał ją do siebie. Potem w ciszy odprowadzał z powrotem. Marysia szczebiotała radośnie, chwaląc się prezentami od taty nową sukienką, lalką. A Zofia przypominała sobie, jak błyszczały oczy Mateusza, gdy wręczał podarunki jej. Teraz choćby na nią nie patrzył. Było im ze sobą niewygodnie, więc gwałtownie chowała się w swoim pokoju. Matka, nigdy nieprzepadająca za Mateuszem, powtarzała: *Co Bóg da, to dobre*. Powoli Zofia zaczęła w to wierzyć.

Głęboko westchnęła, ostatni raz spojrzała po pokoju i zdrętwiała. Na kanapie spał Mateusz. Pewnie po nocnej zmianie. Pierwszy odruch uciec. Ale coś ją zatrzymało. Każdy rys jego twarzy był jej boleśnie znajomy zmęczone policzki, zarost, cienie pod oczami Usiadła obok. Co adekwatnie wiedziała o tym człowieku, z którym spędziła tyle lat? Jakie myśli kryły się za tą zagniewaną twarzą? Wspomniała młodego Mateusza jasne, chłopięce oczy i uśmiech, który kiedyś porwał jej serce. Czy to możliwe, iż ten zmęczony mężczyzna i tamten chłopak to ta sama osoba? Nie minęło przecież tak wiele czasu. Znów zobaczyła ten uśmiech. Tak żywy, tak rzeczywisty, jakby był wyrzutem dla niej

Boże, gdzie to wszystko zniknęło? Rozglądała się bezradnie, jakby szukając winnego zniszczonego życia. Serce ścisnęło się, zalane falą wspomnień. Ich świat, niegdyś ciepły i pełen magii, stopniowo wypełnił się drobnymi pretensjami, łzami, morzem bezsilności. Wiecznie zmęczony Mateusz, harujący na trzech etatach, by utrzymać ją i Marysię, by nie musieć nikogo prosić Zofia miała czas, by zrozumieć zabrakło jej cierpliwości, kobiecej elastyczności, mądrości

A przecież byli kiedyś szalenie szczęśliwi. To nie były tylko mgliste wspomnienia. Zofia zerwała się gwałtownie chciała sobie to udowodnić. Jej wzrok padł na rękę Mateusza, spoczywającą na albumie ślubnym. Na zdjęciu, na którym oboje promienieli.

Jej dłoń zadrżała, zdjęcie z cichym stuknięciem spadło na podłogę. Podniosła wzrok i zamarła. Mateusz patrzył na nią.

Zosiu wróciłaś? W jego oczach błysnął dawno niewidziany blask. I wtedy zrozumiała, iż jeszcze pół godziny temu mogła wyjść stąd na zawsze

Idź do oryginalnego materiału