Niestety także w naszym kraju pojawił się nowy wygląd aplikacji YouTube w wersji na telefony. Poza kosmetycznymi zmianami widzę jedną dużą i jest to zmiana na minus. Tak naprawdę nie wiem, czy to zmiana, czy błąd, ale Google musi gwałtownie to naprawić.
Choć większość użytkowników komputerów i telefonów w moim otoczeniu szczerze nienawidzi jakichkolwiek zmian wyznając zasadę „lepsze jest wrogiem dobrego”, akurat ja lubię wszystkie zmiany. Nie zdarzyło mi się jeszcze, abym nie kliknął przycisku „Wypróbuj nowy wygląd naszego serwisu”, niezależnie czy to było na Facebooku, czy ostatnio na Gmailu. Nieważne, iż zwykle zmiany te okazują się zmianami na gorsze, ważne, iż są. Można powiedzieć, iż mam tendencję do wczesnego testowania nowych wersji, opcji itd.
Nie powinno zatem dziwić, iż jak dzisiaj włączyłem aplikację YouTube na telefonie i zobaczyłem obraz taki jak poniżej, byłem bardziej niż zadowlony.
OK, nie są to wielkie zmiany, ale jest to już coś. W końcu mamy konkretny ciemny profil, który charakteryzuje się już pełną czernią zamiast paskudnych szarości. Druga zmiana też wydaje się interesująca: wszak oglądając teraz film na YouTube możemy sobie powiększyć dowolny obszar kadru, aby przyjrzeć się interesującemu nas fragmentowi. Jest tylko jeden problem…
YouTube całkowicie zepsuł jedną z funkcji. Doprowadza mnie to do furii
Nie wiem jak wy, ale ja jeszcze należę do pokolenia, które o ile ogląda film na YouTube, to ogląda je na telefonie ustawionym w pozycji horyzontalnej. Wiem, iż w tej chwili to już nie jest takie popularne. W pokoleniu mojej córki nikomu nie chce się trzymać telefonu w poziomie, więc ogląda się filmy trzymając telefon pionowo. Jak przekonuje mnie córka, dzięki temu można jednocześnie oglądać i czytać komentarze. No dobrze, nie będę się kłócił.
Tak czy inaczej. Uruchamiam YouTube, obracam telefon w dłoni o 90 stopni i zaczynam oglądać. zwykle jest tak, iż po bokach kadru wyświetlane są czarne pasy, bowiem aplikacja domyślnie chce wyświetlić na ekranie cały kadr. W tym momencie zwyczajowo przykładam do ekranu dwa palce i rozsuwam je wykonując gest „pinch to zoom”. Z jednej strony tracę w tym momencie trochę kadru z góry i z dołu, ale dzięki temu obraz wypełnia cały wyświetlacz telefonu, dopasowując się tym razem do prawej i lewej krawędzi ekranu.
Kto panu to tak… zepsuł?!
Tak było przynajmniej do teraz. Wprowadzając jednak funkcję powiększania fragmentów kadru, YouTube skutecznie zniszczył funkcję dopasowania wyświetlanego obrazu do bocznych krawędzi. Rozsunięcie palców powoduje choćby ośmiokrotne powiększenie dotykanego fragmentu. Efekt? Chcąc rozciągnąć obraz na cały ekran, powiększamy za bardzo jakiś losowy fragment kadru, który rozmywa się przed naszymi oczami.
Być może Google zorientuje się, iż z tego zoomu w rzeczywistości nikt nie korzysta i przywróci poprzednie działanie funkcji „pinch to zoom”. Dopóki tego nie zrobi, będę oglądał filmy z czarnymi pasami po bokach. A może w ogóle zacznę oglądać YouTube na telefonie trzymanym w pionie? Wtedy będzie tak nowocześniej.