Już od dawna chcieliśmy przejechać wzdłuż słoweńskiego wybrzeża na rowerze. W szczególności, iż również i tam przebiega fragment Parenzany, czyli szlaku rowerwo-pieszego poprowadzonego trasą dawnej kolei wąskotorowej. Podczas majówki w końcu udało nam się zawitać w tej części Słowenii, by zrealizować wycieczkę w formie pętli. Przekonajcie się, jaką trasę udało nam się zrobić, co nam się podobało, a co niekoniecznie.
Planowanie trasy
Podczas planowania trasy zależało nam na pokonaniu zarówno Parenzany, jak i na odwiedzeniu nadmorskich, słoweńskich miasteczek. Trasa dawnej kolei wąskotorowej omija jednak Piran, Izolę i Koper. A my chcieliśmy je odwiedzić, ponieważ Marek nigdy w nich nie był (w poprzednich latach wspólnie odwiedziliśmy jedynie Rezerwat Przyrody Strunjan). Dlatego zaplanowaliśmy trasę w formie pętli. Jej punktem początkowym i końcowym miało być chorwacko-słoweńskie przejście graniczne Plovanija (obok którego przebiega Parenzana). Do Kopru mieliśmy jechać wzdłuż wybrzeża, a powrót zrealizować w całości trasą dawnej kolei wąskotorowej. Chodziły nam też po głowie nieco ambitniejsze pomysły, by wycieczkę rozszerzyć jeszcze o pagórki rozciągające się na wschód od wybrzeża, ale ostatecznie, ze względu na ilość czasu oraz samopoczucie zrezygnowaliśmy z tego.

Szukacie noclegów w tej części Słowenii? Zajrzyjcie na Booking.com! (link afiliacyjny)
Wzdłuż słoweńskiego wybrzeża na rowerze – nasza wycieczka
Naszą wycieczkę postanowiliśmy zrealizować w poniedziałek. Liczyliśmy na nieco mniejszy ruch na trasach rowerowych oraz drogach poprowadzonych w okolicach słoweńskiego wybrzeża. Ze względu na moją pracę, z Novigradu, w którym nocowaliśmy, do chorwacko-słoweńskiego przejścia granicznego dotarliśmy ok. godziny 11. Tuż za granicą zaparkowaliśmy auto i mogliśmy od razu ruszyć na wycieczkę!
Wzdłuż salin do Portorož i Piranu
Zaraz obok parkingu, na którym zostawiliśmy nasz samochód, przebiega Parenzana. Wjeżdżamy więc bezpośrednio na nią i kierujemy się ku Portorož. W Słowenii cała nitka Parenznany jest wyasfaltowana, więc nadaje się dla wszystkich typu roweru. W Chorwacji natomiast jest ona w dużej mierze kamienisto-szutrowa i o ile na endurówce/mtb jedzie się po niej dobrze, o tyle np. na gravelu może stanowić już spore wyzwanie. Pierwsze kilometry pokonujemy wzdłuż salin. Z jednej strony mamy widoki na podmokłe tereny, z drugiej na pagórki wznoszące się na wschód od linii brzegowej.


Na obrzeżach Portorož, a dokładniej w miejscowości Lucija, Parenzana opuszcza wybrzeże. My jednak kontynuujemy naszą podróż wzdłuż morza. Mimo poniedziałku i jeszcze dość niskiego sezonu w Portorož i tak jest tłoczno. Duży ruch panuje zarówno na drogach, jak i na nabrzeżu. Najpierw prawie zostaję potrącona przez samochód, a później mijam się na milimetry z zapatrzonym na widoki Niemcem, który chyba zapomniał, iż porusza się wśród innych ludzi. Dlatego przez Portorož dość gwałtownie przejeżdżamy. Zresztą, miejscowość ta stanowi typowe zaplecze hotelowe dla słoweńskiego wybrzeża i po ciekawsze atrakcje lepiej wybrać się gdzie indziej. W szczególności, iż po paru chwilach dojechaliśmy do Piranu!



Piran
Nie da się ukryć, że Piran jest najpiękniejszym miasteczkiem tej części Słowenii. Jego interesujące położenie plus wspaniała architektura sprawiają, iż można się w nim zakochać od pierwszego wejrzenia. Naszą wizytę rozpoczynamy od wjechania na Tartinijev trg, czyli główny plac Piranu. To tu wznosi się pomnik Giuseppe Tartini – włoskiego kompozytora i skrzypka, który urodził się w tym słoweńskim miasteczku. Plac otaczają też piękne kamienice, ponad którymi dominuje bryła kościoła św. Jerzego i przylegającej do niej dzwonnicy.





Z placu kierujemy się nadmorską promenadą ku żwirowej plaży usytuowanej poniżej miejskich murów. Tam chwilę odpoczywamy, by po chwili ruszyć do kościoła św. Jerzego. Tu niestety musimy pchać rowery, bo trasa poprowadzona jest wąskimi uliczkami, częściowo też schodami. Okolice świątyni to oczywiście jeden z lepszych punktów widokowych w mieście. Choć po jeszcze bardziej rozległe widoki można wspiąć się na dzwonnicę. Ponieważ pogoda jest piękna, postanawiamy się na nią wdrapać (koszt biletu to 4 €/osoby). Z dzwonnicy można podziwiać rozległą panoramę 360 stopni i spojrzeć na Piran niemal jak z lotu ptaka. Spędzamy tam z 15-20 min, bo trudno jest nam się rozstać z tymi pięknymi kadrami.


Plaža Fiesa
Po pobycie na wieży żegnamy się z Piranem i promenadą zaczynającą się przy ul. IX. korpusa przejeżdżamy do plaży Fiesa. To idealne miejsca na relaks w przerwie od zwiedzania miasta. Dystans jaki dzieli oba miejsca jest niewielki, a sama Fiesa jest absolutnie przeurocza. Oprócz plaży w niewielkiej zatoczce, czeka tu na Was jezioro o tej samej nazwie, będące ostoją dla kilku gatunków ptaków. Działa tu też knajpka, kemping, jest też kilka hoteli. Do tego sporo zieleni i cienia. Marek korzysta z okazji i pływa chwilę w lodowatych o tej porze roku wodach Adriatyku. Ja poświęcam ten czas na relaks i spacer po okolicy.



Fiesa – Park Przyrody Strunjan
Żeby wyjechać z Fiesy w stronę Izoli trzeba pokonać… naprawdę stromy podjazd. I można się tam przekonać o tym, iż choćby na wybrzeżu Słowenia przypomina, iż jest mocno górzystym krajem. Na szczęście stromy odcinek nie trwa wiecznie i po kilku minutach możemy cieszyć się przyjemnym zjazdem. Przez wieś Pacug zjeżdżamy do Strunjanu. Tam przecinamy teren salin. Zauważamy wtedy dość dużą, burzową chmurę, która zaczyna się formować na wschód od nas. Szybki rzut oka na rada pogodowy i z ulgą stwierdzamy, iż front ten nie powinien do nas dotrzeć. Mimo to czujnie przyglądamy się chmurom.


W szczególności, iż po paru minutach znów znajdujemy się nieco wyżej, bo po mozolnej ale na szczęście krótkiej, rowerowej wspinaczce jesteśmy na terenie rezerwatu, na punkcie widokowym obok białego krzyża. Dość dobrze widać stąd jasne, imponujące klify, z których Strunjan słynie. Wąską ścieżką jedziemy wzdłuż ich brzegu, mijając po drodze trochę spacerowiczów. Po opuszczeniu rezerwatu nasza trasa pozwala nam przejechać przez malownicze, zielone łąki. Później, gdy docieramy do główniejszej szosy, na wysokości miejscowości Jagodje, możemy podziwiać przepiękną panoramę położonej w dole Izoli.




Izola
Naszym kolejnym przystankiem była urocza Izola. Po pokonaniu widokowego zjazdu udaliśmy się od razu w stronę centrum miasteczka. W pierwszej kolejności zajrzeliśmy na Veliki Trg, a następnie wzdłuż brzegu morza przejechaliśmy do Parku ob svetilniku. Stamtąd ruszyliśmy do położonego nieco powyżej kościoła św. Maura, by po chwili znów zjechać do parku. Tam wpadliśmy na kawę i coś zimnego do Baru Vitaminček. Po relaksie ruszyliśmy w stronę Kopru.



Koper
Izola i Koper są połączone ścieżką pieszo-rowerową, która biegnie wzdłuż wybrzeża. Na tym odcinku ponownie witamy się z Parenzaną. Przejazd na tym odcinku to przyjemność sama w sobie. Trasa rowerowa jest szeroka i bardzo przelotowa. Do tego oferuje sporo widoków. I choć panuje na niej spory ruch, to absolutnie nam on nie przeszkadza. Odcinek ok. 7 km dzielący Izolę od Kopru pokonujemy w ekspresowym tempie.


Po dotarciu do drugiego z miast jedziemy od razu na główny plac, czyli Titov trg (nazwa ta wywołała u nas od razu dość zabawne skojarzenia, bo jeden z naszych kotów wabi się… Tito, a pieszczotliwie zwany jest Titulkiem; więc… plac Titulkowy mocno nas rozczulił). Z placu zjeżdżamy ul. Čevljarską, by zobaczyć jeszcze fontannę Da Ponte – jeden z symboli Kopru. Tu warto dodać, iż o ile w Izoli i Piranie turystów było sporo, tak tutaj w obrębie zabytkowego centrum panowały raczej pustki.



Słoweńska Parenzana
Z Kopru do słoweńsko-chorwackiej granicy postanowiliśmy wrócić Parenzaną. Ponownie czekał nas przejazd trasą do Izoli. Jednak nie zajeżdżaliśmy ponownie do jej centrum, ale ominęliśmy je od południa, trawersując zbocza niewielkich wzgórz.


Na wysokości miejscowości Dobrava trafiamy na pierwszy z tuneli. W przeciwieństwie do tych na chorwackim odcinku Parenzany, te mają oświetlenie włączone na stałe, a nie na fotokomórkę. Dzięki czemu nie wpada się do czarnej dziury, w której dopiero po chwili zaczynają się wolno rozświetlać żarówki. Dalej Parenzana przeprowadza nas pośród sadów i winnic. Jest absolutnie sielankowo. Kolejny, dużo dłuższy tunel (Valeta) czeka na nas powyżej Portorož, na wzgórzu Lucan. Ma 544 m długości. A to czyni go najdłuższym tunelem na całej Parenzanie. Za nim zjeżdżamy wzdłuż willi i hoteli do Luciji. Tam wjeżdżamy na znany nam odcinek wzdłuż wybrzeża i salin, by w zachodzącym słońcu wrócić do pozostawionego przy przejściu granicznym auta.





Wzdłuż słoweńskiego wybrzeża na rowerze – wrażenia
Musimy przyznać, iż warto było przejechać się wzdłuż słoweńskiego wybrzeża na rowerze. Przede wszystkim dlatego, iż ten sposób przemieszczania się po tym zakątku Słowenii niweluje główny problem, z jakim zmagają się przyjeżdżający tam turyści. Chodzi oczywiście o parkowanie. O ile w Koprze raczej nie będzie to aż takim wyzwaniem, o tyle Piran czy Izola są dużo bardziej oblegane. Więc i pozostawienie samochodu staje się tam bardziej kłopotliwe. Bo wyznaczone, płatne parkingi potrafią się gwałtownie zapełnić. Na rowerze będziecie mogli wjechać bezpośrednio do centrów miasteczek i częściowo też się po nich poruszać na dwóch kółkach. Trasy rowerowe poprowadzone pomiędzy Piranem, Izolą i Koprem są w większości przypadków bardzo przyjemne. Jednak najbezpieczniejszym dla rowerzystów szlakiem jest Parenzana, która w dużej mierze jest pozbawiona ruchu samochodowego. A nawet, jeżeli dzieli przestrzeń z autami, to na drogach o małym lub znikomym ich ruchu. Wybierając się z rowerem na słoweńskie wybrzeże musicie się liczyć z obecnością sporej ilości turystów. W szczególności w wiosennych, letnich i jesiennych miesiącach. To popularny cel wycieczek wśród zagranicznych, jak i lokalnych gości. Mimo to rower i tak pozwala na moment uciec od tłumów i podziwiać słoweńskie wybrzeże z wielu, różnych perspektyw.


Wzdłuż słoweńskiego wybrzeża na rowerze – praktykalia
- W trakcie wycieczki pokonaliśmy ok. 59 km.
- Trasa ta jest w 95% asfaltowa. Jedyne szutrowe odcinki, na jakie trafiliśmy, znajdowały się na terenie Parku Przyrody Strunjan.
- W dużej mierze trasa wiedzie po płaskim lub wznosi się/opada łagodnie (w szczególności na Parenzanie). Jedyny, bardziej stromy i wymagający podjazd znajdował się na wyjeździe z plaży Fiesa.
- Dzięki dużej ilości miasteczek na trasie spokojnie znajdziecie sklepy do uzupełnienia zapasów picia/jedzenia. Będziecie też mogli zatrzymać się na posiłek/kawę w jednej z tamtejszych restauracji.
- Parking przy granicy, gdzie zostawiliśmy auto, jest bezpłatny. Tu znajdziecie jego koordynaty -> KLIK.
Jeśli uważacie ten artykuł za pomocny i ciekawy, to zachęcamy Was do postawienia nam wirtualnej kawy. W ten sposób możecie wesprzeć naszą blogową działalność. Dziękujemy!

Post Wzdłuż słoweńskiego wybrzeża na rowerze – Piran, Izola, Koper i Parenzana pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.