Wyzwolenie kulturowe na all inclusive. Tam bikini i burkini nikogo nie dziwi

natemat.pl 4 godzin temu
Jestem fanką wakacji all inclusive. Od pięciu lat jeżdżę na nie przynajmniej raz do roku. Na początku myślałam, iż to tylko wygodny urlop bez zmartwień. Dopiero teraz zauważyłam, jak wiele pod względem otwartości i takiej życiowej swobody dały mi te urlopy. I zapomnijcie, iż w ich trakcie chodzi tylko o picie od rana do wieczora, bo tak najczęściej już nie jest.


Nie ma chyba bardziej hejtowanej formy wypoczynku niż all inclusive. Równocześnie jednak liczba wyszukiwań takich urlopów rok do roku wzrosła aż trzykrotnie. I doskonale to rozumiem. Wakacje all inclusive to już nie najtańszych hotel w Turcji i myślenie, ile trzeba zjeść i wypić, żeby urlop się zwrócił. A przynajmniej ja tego nie widzę. Dostrzegam natomiast cudowny miks kulturowy, w którym każdy może być sobą, nie zwracając uwagi na innych. Oczywiście w granicach przyzwoitości.

All inclusive to świat w pigułce. W jednym miejscu można doświadczać różnych zwyczajów


Przeciwnicy wakacji all inclusive jako podstawowy argument przeciwko takim wczasom podają, iż nie ma się wtedy okazji poznać lokalnej kultury i poznać ludzi. Tylko iż tak mówią osoby, które na takie urlopy nie jeżdżą.

Podczas all inclusive Polacy rezerwują wycieczki fakultatywne. I oczywiście widzą wtedy tylko niewielki turystyczny wyimek rzeczywistości. Jednak dzięki obecności przewodnika mogą poznać lokalne zwyczaje, czy lepiej zrozumieć historię danego miejsca. A choćby o ile nie wyjdą z hotelu, to już na jego terenie mają zderzenie z wieloma innymi kulturami, które jest cudowne.

Zacznijmy od posiłków. Od dawna uwielbiam patrzeć, jak bardzo różnią się zwyczaje w poszczególnych krajach. Polacy najczęściej szukają sera, jajek, bekonu, czyli generalnie czegoś bardziej treściwego. Włosi mijają te dania szerokim łukiem. Oni na pierwszy posiłek dnia wybiorą najczęściej czarną kawę i croissanta lub dwa. Posmarują go dżemem i to im wystarczy. Brytyjczycy natomiast do "english breakfast" zgarną kufel piwa.

Zachwyciła mnie też tegoroczna wizyta w Egipcie, bo w hotelu było wielu gości z kultury arabskiej. W tamtejszej tradycji mężczyzna odpowiedzialny jest za finansowe utrzymanie rodziny. Kobieta natomiast zajmuje się wychowywaniem dzieci, a także przygotowywanie posiłków. To było widać także na all inclusive.

U nas każdy brał sobie talerz i nakładał na niego, co chciał. W ich przypadku kobiety nakładały na talerze duże porcje jedzenia i stopniowo zanosiły je do stołu. Dopiero po tym, każdy brał dla siebie mniejszy talerz i z tej wspólnej puli wybierał smakołyki dla siebie. To dzielenie się jedzeniem, ale i podtrzymanie zasady, iż to ona dba o przygotowanie posiłku, było niesamowite. Dawało możliwość poznania nieznanej nam części ich codzienności. Więcej o Egipcie opowiedziałam w odcinku podcastu "kierunek:PODRÓŻE".



Burkini czy bikini? Na all inclusive nie ma to znaczenia, bo będziecie leżeć na jednej plaży


Pełen kalejdoskop kulturowy można obserwować także na plaży. Rodziny bawią się z dziećmi, a panie nie kryją wdzięków pod ubraniami. Kobiety w rozmiarze XS, ale i XXXL wkładają bikini i cieszą się słońcem. I tak jest wszędzie. Widziałam to w Turcji, Tunezji, Albanii, Grecji, a teraz w Egipcie.

A co równie ciekawe, tuż obok roznegliżowanych Europejek, na tej samej plaży są także Arabki w burkini. Zakryte od kostek po czubek głowy. Przychodzą z koleżankami, ale przede wszystkim z mężami i dziećmi. Z maluchami lepią zamki z piasku, pływają w wodzie. To samo na basenie. Ze zjeżdżalni korzystają panie w skąpych strojach, ale i takie, które zasłaniają całe ciało. I nikomu to w niczym nie przeszkadza.

Ta kulturowa śmiałość, ale i nieprzejmowanie się wyglądem innych, w tym roku skusiły i mnie. Mam pełną świadomość tego, jak wyglądam, nie mam problemów ze swoim ciałem. Mimo tego do tej pory unikałam bikini i ogólnie dwuczęściowych strojów kąpielowych. Nie czułam się dobrze eksponując nagość. W tym roku było inaczej, bo pierwszy raz od 13 lat włożyłam bikini. I gdyby dookoła mnie nie było tylu "nieidealnych" wg współczesnych kanonów piękna kobiet, pewnie bym się na to nie zdecydowała.

All inclusice pozwala zauważyć więcej niż mogłoby się wydawać


I oczywiście, o all inclusive można mówić wiele złego. Że nie da się poznać kraju, który się odwiedza, iż nie próbujesz miejscowej kuchni, czy nie obcujesz z lokalną kulturą. Ja twierdzę, iż nikt mnie siłą w hotelu nie trzyma i mam możliwość zwiedzania, poznawania i próbowania. Równocześnie jednak obcując w jednym hotelu z ludźmi z Włoch, Francji, Egiptu, Rumunii, Czech i Rosji, poznaję ich codzienność i kulturę. I za to uwielbiam takie wczasy. Przypominają mi, iż świat jest różnorodny, ale uczą też takiego luzu i swobody, które Polakom są obce.

Ostatecznie, może właśnie tak wyglądałby świat wolny od polityki, uprzedzeń i trudnej przeszłości? Muzułmanie rozmawialiby z katolikami, Polacy nie mieli problemów z Niemcami.

I oczywiście, nasza historia i tradycja stanowią o tym, kim jesteśmy i jacy jesteśmy. Ale czy czymś złym jest marzenie, co by było, gdybyśmy pewnego dnia obudzili się z czystą kartą i myśleli o spokoju i relaksie, a nie polityce, wojnie i wzajemnej nienawiści? Tak właśnie jest na all inclusive, a przynajmniej takie są moje doświadczenia z tą formą odpoczynku.

Idź do oryginalnego materiału