Nie ma chyba bardziej hejtowanej formy wypoczynku niż all inclusive. Równocześnie jednak liczba wyszukiwań takich urlopów rok do roku wzrosła aż trzykrotnie. I doskonale to rozumiem. Wakacje all inclusive to już nie najtańszych hotel w Turcji i myślenie, ile trzeba zjeść i wypić, żeby urlop się zwrócił. A przynajmniej ja tego nie widzę. Dostrzegam natomiast cudowny miks kulturowy, w którym każdy może być sobą, nie zwracając uwagi na innych. Oczywiście w granicach przyzwoitości.
All inclusive to świat w pigułce. W jednym miejscu można doświadczać różnych zwyczajów
Przeciwnicy wakacji all inclusive jako podstawowy argument przeciwko takim wczasom podają, iż nie ma się wtedy okazji poznać lokalnej kultury i poznać ludzi. Tylko iż tak mówią osoby, które na takie urlopy nie jeżdżą.
Podczas all inclusive Polacy rezerwują wycieczki fakultatywne. I oczywiście widzą wtedy tylko niewielki turystyczny wyimek rzeczywistości. Jednak dzięki obecności przewodnika mogą poznać lokalne zwyczaje, czy lepiej zrozumieć historię danego miejsca. A choćby o ile nie wyjdą z hotelu, to już na jego terenie mają zderzenie z wieloma innymi kulturami, które jest cudowne.
Zacznijmy od posiłków. Od dawna uwielbiam patrzeć, jak bardzo różnią się zwyczaje w poszczególnych krajach. Polacy najczęściej szukają sera, jajek, bekonu, czyli generalnie czegoś bardziej treściwego. Włosi mijają te dania szerokim łukiem. Oni na pierwszy posiłek dnia wybiorą najczęściej czarną kawę i croissanta lub dwa. Posmarują go dżemem i to im wystarczy. Brytyjczycy natomiast do "english breakfast" zgarną kufel piwa.
Zachwyciła mnie też tegoroczna wizyta w Egipcie, bo w hotelu było wielu gości z kultury arabskiej. W tamtejszej tradycji mężczyzna odpowiedzialny jest za finansowe utrzymanie rodziny. Kobieta natomiast zajmuje się wychowywaniem dzieci, a także przygotowywanie posiłków. To było widać także na all inclusive.
U nas każdy brał sobie talerz i nakładał na niego, co chciał. W ich przypadku kobiety nakładały na talerze duże porcje jedzenia i stopniowo zanosiły je do stołu. Dopiero po tym, każdy brał dla siebie mniejszy talerz i z tej wspólnej puli wybierał smakołyki dla siebie. To dzielenie się jedzeniem, ale i podtrzymanie zasady, iż to ona dba o przygotowanie posiłku, było niesamowite. Dawało możliwość poznania nieznanej nam części ich codzienności. Więcej o Egipcie opowiedziałam w odcinku podcastu "kierunek:PODRÓŻE".
Burkini czy bikini? Na all inclusive nie ma to znaczenia, bo będziecie leżeć na jednej plaży
Pełen kalejdoskop kulturowy można obserwować także na plaży. Rodziny bawią się z dziećmi, a panie nie kryją wdzięków pod ubraniami. Kobiety w rozmiarze XS, ale i XXXL wkładają bikini i cieszą się słońcem. I tak jest wszędzie. Widziałam to w Turcji, Tunezji, Albanii, Grecji, a teraz w Egipcie.
A co równie ciekawe, tuż obok roznegliżowanych Europejek, na tej samej plaży są także Arabki w burkini. Zakryte od kostek po czubek głowy. Przychodzą z koleżankami, ale przede wszystkim z mężami i dziećmi. Z maluchami lepią zamki z piasku, pływają w wodzie. To samo na basenie. Ze zjeżdżalni korzystają panie w skąpych strojach, ale i takie, które zasłaniają całe ciało. I nikomu to w niczym nie przeszkadza.
Ta kulturowa śmiałość, ale i nieprzejmowanie się wyglądem innych, w tym roku skusiły i mnie. Mam pełną świadomość tego, jak wyglądam, nie mam problemów ze swoim ciałem. Mimo tego do tej pory unikałam bikini i ogólnie dwuczęściowych strojów kąpielowych. Nie czułam się dobrze eksponując nagość. W tym roku było inaczej, bo pierwszy raz od 13 lat włożyłam bikini. I gdyby dookoła mnie nie było tylu "nieidealnych" wg współczesnych kanonów piękna kobiet, pewnie bym się na to nie zdecydowała.
All inclusice pozwala zauważyć więcej niż mogłoby się wydawać
I oczywiście, o all inclusive można mówić wiele złego. Że nie da się poznać kraju, który się odwiedza, iż nie próbujesz miejscowej kuchni, czy nie obcujesz z lokalną kulturą. Ja twierdzę, iż nikt mnie siłą w hotelu nie trzyma i mam możliwość zwiedzania, poznawania i próbowania. Równocześnie jednak obcując w jednym hotelu z ludźmi z Włoch, Francji, Egiptu, Rumunii, Czech i Rosji, poznaję ich codzienność i kulturę. I za to uwielbiam takie wczasy. Przypominają mi, iż świat jest różnorodny, ale uczą też takiego luzu i swobody, które Polakom są obce.
Ostatecznie, może właśnie tak wyglądałby świat wolny od polityki, uprzedzeń i trudnej przeszłości? Muzułmanie rozmawialiby z katolikami, Polacy nie mieli problemów z Niemcami.
I oczywiście, nasza historia i tradycja stanowią o tym, kim jesteśmy i jacy jesteśmy. Ale czy czymś złym jest marzenie, co by było, gdybyśmy pewnego dnia obudzili się z czystą kartą i myśleli o spokoju i relaksie, a nie polityce, wojnie i wzajemnej nienawiści? Tak właśnie jest na all inclusive, a przynajmniej takie są moje doświadczenia z tą formą odpoczynku.