- Mieszko, a co Ty o tym myślisz?
- O czym?
- Ты хочешь поехать кататься на лыжах в Казахстан?
- Narty w Kazachstanie? NIE. Ja nie umiem jeździć na nartach.
- Ale jesteś niesamowity, iż zrozumiałeś!!!
Gdybanie hipotetyczne. To drogi sport i przez najbliższe dwa lata nie stać nas na niego. Ale siedziałyśmy z Lilką, jeździłyśmy przysłowiowym palcem po mapie i znalazłam zdjęcie, które mnie powaliło. I zaczęłyśmy, to co lubimy najbardziej, czy wielkie planowanie. No i przydało by się jeździć ciut lepiej, żeby myśleć o oślich łączkach na czterotysięcznikach!
A z takich przyziemnych spraw: chłodniejszy ten wrzesień niż rok temu, wszyscy wokół siąpią nosami, wymieniłam kołdry na cieplejsze (mi i Mieszkowi), musimy z Lilką złożyć kolejne zamówienie na szampony (mówiłam, iż oni je chyba wypijają?) a Bibi znowu w nocy musiała wyjść. Ona po prostu czuje, kiedy nadchodzi dzień gdy jestem poza domem i noc przed robi mi rodeo. Czy to jest takie myślenie, iż jak mnie zmęczy to ja nigdzie nie wyjdę?
Ach, fajne słowo wczoraj poznałam. Po angielsku brzmi lepiej: weaponized incompetence, po polsku tłumaczy się to jako „wyuczona bezradność” i chodzi o sytuację gdyś ktoś przekonuje, iż on tego nie potrafi, bo ktoś inny potrafi zrobić lepiej. Może być pracowe, lub domowe: „uprasuj ubrania bo robisz to najlepiej”. Tu fajna definicja.