Hej, kochana, muszę Ci opowiedzieć całą tę historię, bo aż nie mogę z tym spokojnie żyć. Wytrzymaj, córeczko! Teraz jesteś w innej rodzinie i musisz szanować ich zasady. Wyszłaś za mąż, nie po prostu wpadłaś w odwiedziny. Jakie zasady, mamo? Wszystko tu jest na odwrót! Zwłaszcza teściowa! Widzę w niej wrogość, to oczywiste! Czy kiedykolwiek słyszałaś, iż teściowe mogą być miłe?
Plotkuje! Plotkuje! To już się nie kończy! Stanisława Kowalska stała pośrodku kuchni, twarz przyblakła od wściekłości, a oczy płonęły żarem. Gdy facet harcuje, to żona sama wini. Co mam ci teraz tłumaczyć, czy co?
Teściowa była w szale. Krzyczała na swoją synową Jagodę, jak szalona. Wszystko przez to, iż podejrzewała swojego syna Borysa o zdradę.
Jagoda, młoda, delikatna dziewczyna o dużych, naiwnych oczach, opierała się o ścianę i próbowała uspokoić wściekłą kobietę.
Pani Stanko, to jednak nielogiczne. On ma rodzinę, dzieci chciała się wybronić Jagoda, ale teściowa od razu przerwała, machnąwszy ręką, jakby odganiała upierającego się muchę.
To ty, rodzina? Czy to twoje dziecko, które nie pozwala nam z dziadkiem się zbliżać? rzuciła z pogardą. Twoje wychowanie, przy okazji!
Jakie wyjchowanie, Pani Stanko? Janek ma dopiero rok. pozostało maleńki szepnęła Jagoda.
Mały? zmarszczyła kobieta. U Eugeniuszyków wnuk pozostało mniejszy. I w ręce się wpakowuje, nie potrafi nawet… machnęła w stronę pokoju dziecięcego.
adekwatnie to twój wnuk odpowiedziała Jagoda, drżąc. Dzieci wyczuwają złe ludzi. Może dlatego on nie podchodzi do was.
To my źli? To ja taki kozak! krzyknęła teściowa. A gdzie ty żyjesz, nasza piękna? Czyje jedzenie zjadłaś? Czyje grosze wydawałaś? Niewdzięczna!
Jagoda nie chciała już dalej spierać się z tą niespokojną teściową. Od dawna mówiła Borysowi, iż chce mieszkać osobno od rodziców, ale Borys, przyzwyczajony do maminych przywilejów, nie widział w tym potrzeby.
Lubił mieszkać u rodziców, czuł się tam jak w bezpiecznej przystani. Pracował spokojnie, a wszystkie domowe sprawy pranie, sprzątanie, gotowanie załatwiali starzy. To nie życie, a bajka!
Jagoda początkowo usiłowała dogadnąć się z teściową, pomagała w domu, wspierała ją we wszystkim, choćby słuchała jej niekończących się narzekań. Z czasem jednak zrozumiała, iż to daremny wysiłek.
Choć starała się być dobrą i pomocną synową, nie potrafiła ukryć, iż jej nie lubi. Przyniosłam tę nieudacznicę, jakby nie było normalnych dziewczyn paplała Stanisława Kowalska sąsiadce, gdy Jagoda zbierała rozrzucone po podwórku zabawki Borysa i słuchała wszystkiego.
choćby z innej wsi przyjechała! Gdybyśmy mieli inny wybór, nasze babcie byłyby lepsze, pracowite i mądrzejsze. dodała sąsiadka, plotkarska Pani Mania, która już rozgarnęła wszystkie plotki w wiosce.
Rozumiem, iż nie wiesz, co robić. A Ty, Kowalska, sama przyznałaś, iż ręce nie ma w porządku. Nic nie da się naprawić. wtrącała Mania.
Nie wyobrażasz sobie, jak to jest! Nie można jej nic powierzyć. Albo zgubi, albo zepsuje. A dziecko? To nie jest takie.
U Eugeniuszyków wnuk jest inny spokojny, rozumny chłopiec. A ten cały czas marudzi, wali się. Geny chyba nie pasują.
Kiedy życie stało się nie do zniesienia, Jagoda dzwoniła do mamy w sąsiedniej wiosce, płakała i narzekała. Mama odpowiadała:
Wytrzymaj, córeczko! Teraz jesteś w innym domu, musisz szanować ich zwyczaje. Wyszłaś za mąż, nie po prostu wpadłaś w odwiedziny.
Jakie zwyczaje, mamo? Wszystko tu jest na odwrót! Zwłaszcza teściowa! Widzę w niej wrogość, to oczywiste!
Czy kiedykolwiek słyszałaś, iż teściowe mogą być miłe? Przeszliśmy wszyscy to, i ty też musisz. Najważniejsze nie pokazuj, iż ci ciężko. Wytrzymaj.
Zrozumiawszy, iż z płytą mamą nic nie zrobisz, Jagoda zagroziła, iż zadzwoni do ojca.
Zrób miłosierdzie dla taty! przestraszyła się mama. Wiesz, iż ma on warunkowe zwolnienie. Jeden krok w tył i włoży ojca za kratki!
Jagoda wiedziała, iż ojciec bardzo kocha swoją jedyną córkę. Miał warunkowy wyrok za napad, który popełnił, gdy ktoś obraził Jagodę w lokalnym sklepie.
Wiedziała też, iż ojciec nie zostanie cichy, jeżeli usłyszy, jak jego ukochaną córkę dręczą w obcym domu. Był człowiekiem o gorącym temperamencie.
Dobrze, nie powiem tacie odpowiedziała Jagoda. Ale jeżeli będą dalej tak postępować, nie wiem, co zrobię.
Wszystko się ułoży, kochana dodawała mama, próbując ją uspokoić. Za kilka tygodni już nie będziesz o tym myśleć.
Jagoda wolałaby nie wspominać o tym, ale relacje z teściową nie poprawiały się. Stanisława Kowalska zdawała się coraz bardziej nienawidzić synową, jakby Jagoda była przyczyną wszystkich jej problemów. choćby jej mąż, Wojciech Nowak, zmęczony życiem, nie wytrzymał.
Dlaczego ciągle krzyczysz na tę dziewczynę? próbował raz rano, gdy kłótnia osiągnęła szczyt, interweniować Wojciech. Niech odejdzie od nas! I dobrze zrobi!
Odejdę! wykrzyknęła Stanisława, rzucając całą gniew na męża. W sądzie wyciągnę wszystkie złotówki, które wydałyśmy te lata! I wezmę jej dziecko, żeby nie rosło w takiej nędznej rodzinie!
Jagoda czuła, iż teściowa gada bzdury, ale i tak bała się. Przecież wciąż kochała swojego męża Borysa.
Plotki o tym, iż Borys potajemnie spotyka się ze swoją byłą Oksaną, krążyły po wiosce jak wieczorne plotki, które roznoszą babcie takie jak Stanisława.
Nie wiadomo, ile jeszcze teściowa będzie dręczyć synową, gdyby nie jej długi język. Pewnego dnia, po kolejnej zwycięstwie nad Jagodą, opowiadała o swoich bohaterskich wyczynach przyjaciółce Mani, dodając nowe szczegóły, piętrząc je i przekazując dalej najpierw mężowi, potem innym sąsiadkom. Tak historia o nieudolnej synowej i jej surowej teściowej rozeszła się po całej wsi.
Ojciec Jagody, surowy mężczyzna, prawie dwa metry wzrostu, szerokie barki, podjął decyzję. Wziął topór, którym właśnie rąbał drewno, nie zrzucając roboczej kurtki, wsiadł na swój stary motocykl Ural i bez słowa do żony pojechał do sąsiedniej wioski wyzwolić córkę z upokarzającego uwięzienia.
W tym czasie w domu Stanisławy Kowalskiej wybuchł prawdziwy skandal. Młoda mama na chwilę zostawiła małego Janka na nowym, jaskrawo żółtym kanapie, by iść po czyste pieluchy. Kiedy wróciła, zobaczyła pod dzieckiem małą brązową plamę. Oczy teściowej jednak powiększyły tę plamę do rozmiarów czarnej dziury, gotowej pożreć całe mieszkanie. Zaatakowała Jagodę, krzycząc:
Popsułaś kanapę! Mój ulubiony mebel! Wiesz, ile kosztował? Zerwanie mi ręki, a potem zszycie, żeby nie bolało!
Naprawię wszystko, posprzątam starała się uspokoić teściowa Jagoda, drżąc rękami i chwytając ścierkę.
Co zamierzasz wyczyścić? To nowy mebel! Skąd wiesz? Nigdy nie kupowałaś niczego za własne pieniądze!
A wy, co, kupujecie sobie na kredyt? wybuchła Jagoda, i w tym momencie odważyła się przyznać, iż teściowa całe życie siedzi na karku męża.
Popatrz na nią! Dość bezczelności! twarz Stanisławy zamieniła się w czerwony ogień.
Teraz przetrzyj tę plamę, a potem idź z synem do domu! Będziesz tu mieszkać i głupieć, dopóki nie nauczysz się zachowywać przyzwoicie!
Jagoda, łamiąca się ze łez, próbowała wytrzeć plamę. Brązowy ślad na jaskrawo żółtej tapicerce opierał się, jakby drwił z jej bezsilności.
Mały Janek, czując matczyną niepokój, krzyczał na całego gardła, a jego płacz potęgował napięcie w domu.
Stanisława stała nad Jagodą, zalewając ją kolejno wybranymi przekleństwami. Nie zauważyła, iż przy drzwiach pojawił się nieznajomy ojciec Jagody, Mikołaj. Stał tam jak pomnik, trzymając mocno drewnianą rączkę topora.
W jednej chwili Stanisława poczuła czyjąś obecność, odwróciła się i spojrzała na narzędzie. Wiedziała, iż Mikołaj jest człowiekiem o gorącej krwi, a jego warunkowe zwolnienie znała. Strach przeszył jej serce.
Zrozumiawszy, iż teściowa usłyszała wystarczająco dużo, i sprawa nabiera powagi, Stanisława próbowała zachować twarz, choć głos jej drżał.
Witaj, Mikołaju! A ja wychowuję twoją Jagodę
Słyszałem, jak ją wychowujesz grzmił ojciec i wszedł do pokoju boso.
Wziął topór nad głową, zmusił Stanisławę do zaciśnięcia oczu i odskoczenia. Zamiast uderzenia położył topór na ramię i wyciągnął rękę do córki.
Chodźmy, Jagodo, nie masz tu nic do roboty powiedział i poprowadził ją do wyjścia.
Stój, teściowo odzyskała równowagę Stanisława A co powiem synowi?
Niech sam przyjdzie do mnie po swoją żonę. Porozmawiamy po męsku rzucił Mikołaj zimnym spojrzeniem, które mówiło więcej niż słowa.
Mikołaj zabrał Jagodę i małego Janka. Borys długo wahał się, czy przyjechać po żonę i syna, bał się spotkać teścia. W końcu zebrał się na odwagę.
Rozmawiał długo z Mikołajem. Nie groził, nie krzyczał, ale spokojny, twardy głos i leżący na stole topór nadawały jego słowom wagę. Obiecał Borysowi, iż będą mieszkać oddzielnie, iż matka nie będzie wtrącać się w ich sprawy i iż będzie ich chronił.
Kiedy Mikołaj mocno uścisnął rękę Borysowi, ten poczuł, iż żarty z takim facetem nie będą już mogły się powtarzać.
Od tego dnia Stanisława Kowalska omijała synową i wnuka. Nie rozmawiała już z nimi, choćby nie skinęła głową, gdy ich spotkała na ulicy.
Borys i Jagoda mieszkali osobno. Żyli w zgodzie i zrozumieniu. Czy to dzięki radom teścia, czy po prostu miłości, już nie wiadomo, ale tak już było.





