Porzucony most kolejowy zawieszony nad rzeką Gwdą, na żywo robi naprawdę duże wrażenie. Został zniszczony w 1945 r. Z powodu braku odpowiedniej ilości ładunków wybuchowych przęsło mostu jedynie zsunęło się z przyczółków. Dziś przyciąga zarówno miłośników historii, jak i turystów szukających nietypowych miejsc.
Przejeżdżając ostatnio niedaleko miejscowości Jastrowie w woj. Wielkopolskim, odwiedziłem nietypową, a zarazem niezwykle interesującą atrakcję turystyczną tego regionu. Już od dawna chciałem ją zobaczyć, ale jakoś nigdy wcześniej nie znalazłem okazji, aby tam podjechać. Mowa tutaj o starym, wysadzonym moście kolejowym na Gwdzie, który znajduje się między miejscowościami Jastrowie i Górzna.

Most kolejowy nad Gwdą był naprawdę imponującą konstrukcją. Jego całkowita długość wynosiła 60 m, a rozpiętość podporowa około 40 m. Most przenosił jeden tor kolejowy przez koryto rzeki i aby wisiał w bezpiecznej odległości od lustra wody, konstrukcję osadzono na betonowych przyczółkach, wychodzących z wysoko usypanych nasypów. Zbudowano go w 1914 r. na potrzeby linii kolejowej Jastrowie – Węgierce. Powstanie całej linii kolejowej, miało na celu aktywizację gospodarczą regionu pilskiego.

31 stycznia 1945 r. o godz. 15.55 most został zniszczony w trakcie walk o Jastrowie. Wysadziły go wycofujące się oddziały 15 Dywizji Grenadierów SS. Z powodu braku odpowiedniej ilości ładunków przęsło mostu kolejowego jedynie zsunęło się z przyczółków.

Po zakończeniu wojny linię kolejową rozebrano, jednak z uwagi na problemy techniczne zrezygnowano z demontażu samej konstrukcji mostu, pozostawiając ją na zniszczonych przyczółkach. Linii kolejowej nigdy nie odbudowano, a przechylony wiszący most jest dzisiaj jedną z największych atrakcji turystycznych regionu.

Po obu stronach drogi, w pobliżu mostu znajdują się dwa małe parkingi, na których można zostawić samochód, czy motocykl. Droga z parkingu, do mostu także nie stanowi żadnego problemu, ponieważ spacer zajmuje dosłownie kilka minut.

Stojąc pod nim, miałem wrażenie, iż zaraz się zawali. Na żywo zrobił na mnie ogromne wrażenie, bo to naprawdę sporych rozmiarów konstrukcja.

Most drogowy i brak przejścia dla pieszych.
Most kolejowy nie był jedynym celem ataku w tym miejscu. Tuż obok niego znajduje się most drogowy, który również próbowano wysadzić podczas działań wojennych. Na szczęście został jedynie trochę uszkodzony i ostatecznie przetrwał do dziś służąc kierowcom.

Jeżeli już jesteśmy w temacie mostu drogowego, warto tu wspomnieć o ważnej kwestii związanej właśnie z nim. Chcąc przejść na drugą stronę rzeki, jesteśmy zmuszeni skorzystać właśnie z tego mostu, ponieważ nie ma żadnej innej kładki. Problem jest w tym, iż most drogowy nie posiada ani chodnika, ani choćby wąskiego pobocza, którym można by przejść bezpiecznie na drugą stronę rzeki. Pieszy idzie dosłownie tuż przy jezdni, a samochody mijają go na centymetry. Szkoda, iż przy takiej atrakcji nikt nie zadbał o bezpieczne poruszanie się po obu stronach mostu.

Na parkingu, gdzie zostawiłem samochód, znajduje się tablica z informacją o historii tego obiektu.

Chciałbym w tym miejscu podziękować osobom, które mnie wspierają za pośrednictwem Wirtualnej kawki. Dzięki Wam i waszym drobnym wpłatom, powstają takie fotorelacje! Od kilkunastu lat staram się odwiedzać i fotografować miejsca mniej znane i opuszczone. o ile ktoś chciałby dołożyć cegiełkę do moich podróży i wesprzeć mnie w tym co robię, zapraszam do postawienia mi >Wirtualnej Kawki<. Wszystkie zebrane kwoty przeznaczam na paliwo, dzięki temu mam możliwość realizowania swoich dalszych podróży.

Moją pasją są podróże i fotografowanie miejsc mniej znanych, zapomnianych, niedostępnych i opuszczonych. Staram się wyszukiwać miejsca, według mnie warte uwagi, mające swój klimat i urok. Myślę, iż stworzyła się wokół tego co robię jakaś mała, fajna społeczność. Nigdy nie myślałem, iż to zrobię, ale doszedłem do wniosku, iż stworzę swój Patronite. Wspierając mnie na nim, sprawisz, iż będę mógł rozwinąć mojego bloga, wyjeżdżać częściej i dalej i z tego tworzyć fajne relacje. W ten sposób także Wam podpowiadać jakieś interesujące miejsce na wyprawy. Kto wie, może to kiedyś przerodzi się w moją jedyną pracę… Bardzo dziękuję Krzysztofowi, Kamili, Andrzejowi, Patrycji, Tadeuszowi, Pawłowi, Karolinie, Magdalenie, Małgorzacie, Władysławowi, Alexowi i Magdzie, którzy wsparli moje działania i zostali moimi pierwszymi patronami.