Wysadzony most kolejowy

szaryburek.pl 1 miesiąc temu

Most w Grądach Kruklaneckich obok miejscowości Kruklanki, był drugim co do długości mostem kolejowym w Prusach. Dłuższe są tylko wiadukty w Stańczykach. Zbudowany został w 1908 r. i stanowił element linii kolejowej prowadzącej do Olecka. Według legendy ten piękny most wysadzili we wrześniu 1945 r. okoliczni mieszkańcy. Chcieli w ten sposób uniemożliwić Rosjanom wywożenie zrabowanego na Mazurach majątku.

Most ten został wybudowany jeszcze przed I wojną światową, w roku 1908, aby połączyć dwa brzegi rzeki Sapiny. Podczas I wojny światowej w roku 1914 część mostu została wysadzona w powietrze przez niemieckich saperów, aby nie oddać linii kolejowej wojskom rosyjskim. W 1923 r. okazało się, iż w wyniku działań wojennych z roku 1914, poważnie naruszono konstrukcję mostu, przez co groził katastrofą. Postanowiono rozebrać most, a w jego miejsce wybudować nowy z żelbetu. Starą przeprawę rozebrano w bardzo szybkim tempie z użyciem materiałów wybuchowych. Budowę nowej konstrukcji ukończono w lipcu 1924 r. W stosunku do poprzedniej uzyskała ona poszerzone przęsła, a całość odciążono ozdobnymi otworami. Ten most przetrwał w nienaruszonym stanie aż do końca wojny.

W czasie II wojny światowej wojska niemieckie przygotowały most do wysadzenia przed nacierającymi wojskami rosyjskimi. Most został zaminowany tuż przed wycofaniem się wojsk niemieckich w 1945 r. Ładunki wybuchowe założono w środkowym filarze mostu, były tak rozmieszczone, aby po wybuchu na powykręcanych filarach nie można było wznieść mostu zastępczego. Detonator natomiast umieszczono w schronie na wzgórzu, łącząc je ze sobą dzięki zakopanego w ziemi i zamaskowanego kabla. Z niewiadomych powodów Niemcy nie zdążyli go jednak wysadzić, a przybyła w ślad za nimi Armia Czerwona nie odkryła ani trotylu w filarze, ani zapalnika w schronie.

Most został wysadzony 8 września 1945 r. Szyny i nawierzchnię z prawie wszystkich lokalnych linii kolejowych zrabowali Rosjanie, więc sam most był już nieużytkowany przez pociągi. Według ludowego przekazu uczynili to sami mieszkańcy Kruklanek, którzy rozwścieczeni szabrownictwem Rosjan postanowili zniszczyć most, liczyli, iż w ten sposób zahamują wielki rabunek Sowietów.

W wyniku eksplozji istnieć przestały dwa środkowe filary i trzy przęsła. Dodatkowo wybuch zniszczył oba przyczółki mostu. Zachodnie przęsło i filar dość dobrze zniosły wybuch i pozostały w nienaruszonym stanie, natomiast wschodnie przęsło uległo załamaniu w połowie, a w wyniku prawie całkowitej destrukcji podtrzymującego go filaru oparło się na jego zgliszczach, praktycznie dotykając ziemi. Gruz powstały po wybuchu do dziś spoczywa tam, gdzie upadł, a fragmenty spoczywają choćby na dnie rzeki Sapiny.

Po wojnie ruiny tego mostu urosły do rangi atrakcji turystycznej i są bardzo chętnie odwiedzane przez turystów. W tym celu nieopodal postawiono altanę piknikową z miejscem na ognisko. Dzięki drewnianej kładce można przedostać się na drugi brzeg, do zachowanego fragmentu zachodniego. Zostały także zrobione schody, aby było łatwiej wejść na strome, wysokie nasypy. Zarówno one, jak i most, stanowią dobry punkt widokowy na jezioro Patelnia i niektóre fragmenty Kruklanek.

Chciałbym w tym miejscu podziękować osobom, które mnie wspierają za pośrednictwem Wirtualnej kawki. Dzięki Wam i waszym drobnym wpłatom, powstają takie fotorelacje! Od kilkunastu lat staram się odwiedzać i fotografować miejsca mniej znane i opuszczone. o ile ktoś chciałby dołożyć cegiełkę do moich podróży i wesprzeć mnie w tym co robię, zapraszam do postawienia mi >Wirtualnej Kawki<. Wszystkie zebrane kwoty przeznaczam na paliwo, dzięki temu mam możliwość realizowania swoich dalszych podróży.

Moją pasją są podróże i fotografowanie miejsc mniej znanych, zapomnianych, niedostępnych i opuszczonych. Staram się wyszukiwać miejsca, według mnie warte uwagi, mające swój klimat i urok. Myślę, iż stworzyła się wokół tego co robię jakaś mała, fajna społeczność. Nigdy nie myślałem, iż to zrobię, ale doszedłem do wniosku, iż stworzę swój Patronite. Wspierając mnie na nim, sprawisz, iż będę mógł rozwinąć mojego bloga, wyjeżdżać częściej i dalej i z tego tworzyć fajne relacje. W ten sposób także Wam podpowiadać jakieś interesujące miejsce na wyprawy. Kto wie, może to kiedyś przerodzi się w moją jedyną pracę… Bardzo dziękuję Kamili, Andrzejowi, Patrycji, Tadeuszowi, Pawłowi, Karolinie, Magdalenie, Małgorzacie, Władysławowi, Alexowi i Magdzie, którzy wsparli moje działania i zostali moimi pierwszymi patronami.

Idź do oryginalnego materiału