Wyrzucenie z domu

polregion.pl 3 dni temu

Wykopała mnie z domu

Weronika Nowak stała na progu własnego mieszkania z dwiema walizkami w rękach i nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje. Za plecami zatrzasnęły się drzwi, zgrzytnęły zamki. Córka Kinga zamknęła ją na wszystkie zasuwki.

– Mamo, mówię poważnie! – krzyczała Kinga przez drzwi. – Dopóki się nie ogarniesz, nie wchodź!

Weronika oparła się o ścianę klatki schodowej. Nogi się pod nią trzęsły, w głowie szumiało. Siedemdziesiąt dwa lata na tym świecie, a jeszcze nigdy nie doświadczyła takiego upokorzenia.

– Kinguś, otwórz, proszę – poprosiła, starając się powstrzymać łzy. – Porozmawiajmy spokojnie.

– Nie! – odcięła córka. – Mam dość tych dyskusji. Ile można wytrzymać twoje fanaberie?

Fanaberie. Weronika gorzko się uśmiechnęła. Fanaberią córka nazywała jej próbę obrony wnuka Kacpra przed przemocą ojczyma.

A wszystko zaczęło się rano, gdy obudził ją płacz dziecka. Kacper miał dopiero osiem lat, ale płakał tak rozpaczliwie, jak dorosły. Weronika wstała z kanapy – spała w salonie, oddając swoją sypialnię Kindze i nowemu mężowi Markowi – i nasłuchiwała.

– Mówiłem, żebyś posprzątał zabawki! – wrzeszczał Marek. – Ile razy mam powtarzać?

– Już sprzątałem – szlochał Kacper.

– Kłamiesz! Tam leży samochód pod łóżkiem!

Rozległ się dźwięk klapsa, potem krzyk dziecka. Weronika nie wytrzymała i wpadła do pokoju.

– Co ty robisz?! – oburzyła się, widząc zaczerwienioną twarz wnuka. – To przecież dziecko!

– Nie wtrącaj się, Weroniko – zimno odpowiedział Marek, zapinając koszulę. – To nie twoja sprawa.

– Jak to nie moja? To mój wnuk!

– A mój pasierb. I mam prawo go wychowywać.

Kinga stała przy oknie, odwrócona plecami do syna. Weronika podeszła do Kacpra i przytuliła go.

– Kacperku, wszystko w porządku, babcia jest przy tobie.

– Mamo, nie rozpieszczaj go – wtrąciła się córka. – Marek ma rację, chłopak zupełnie się rozpuścił.

– Rozpuścił? – Weronika nie wierzyła własnym uszom. – Ma same piątki, pomaga w domu, nikomu nie przeszkadza!

– Ależ przeszkadza – burknął Marek. – Ciągle coś upuszcza, hałasuje, telewizor nastawia za głośno.

– Przecież to dziecko! Dzieci nie mogą siedzieć jak trusie!

– Mogą, jeżeli się je dobrze wychowa – odparł Marek i wyszedł do kuchni.

Weronika odprowadziła wnuka do szkoły i całą drogę myślała o tym, jak zmieniło się jej życie od pojawienia się w domu tego mężczyzny. Kinga poznała go pół roku temu w pracy. Marek okazał się szefem działu, w którym pracowała córka. Czterdzieści pięć lat, rozwiedziony, bezdzietny. Na początku wszystko było pięknie – kwiaty, prezenty, restauracje. Kinga promieniała z radości.

– Mamo, w końcu spotkałam prawdziwego mężczyznę – mówiła. – Marek jest taki silny, zdecydowany. Wie, czego chce od życia.

Weronika cieszyła się dla córki. Po rozwodzie z ojcem Kacpra Kinga długo nie mogła znaleźć partnera. Trafiali się różni, ale nic z tego nie wychodziło. Albo pili, albo nie chcieli pracować, albo nie potrafili dogadać się z dziećmi.

A Marek początkowo wydawał się idealny. Dobrze zarabiał, był uprzejmy dla Weroniki, choćby grał czasem z Kacprem w piłkę na podwórku.

Ale gdy zamieszkał z nimi, wszystko się zmieniło. Najpierw zażądał, by Weronika oddała mu sypialnię.

– Mamo, no zrozum – tłumaczyła Kinga – jesteśmy dorośli, potrzebujemy prywatności.

Weronika się zgodziła, choć spanie na kanapie w salonie było niewygodne. Plecy bolały, w nocy często się budziła.

Potem Marek zaczął dyktować swoje zasady. Telewizor tylko na jego ulubionych kanałach. W lodówce tylko jego ulubione jedzenie. Do Kacpra – surowo, bez pobłażania.

– Chłopaka trzeba wychować na mężczyznę – tłumaczył Kindze. – A wy z matką tylko go rozpuszczacie.

Kinga we wszystkim się zgadzała. Weronika nie poznawała córki. Dawniej Kinga była niezależna, miała własne zdanie na każdy temat. Teraz słuchała Marka jak zahipnotyzowana.

Po szkole Weronika wstąpiła do sklepu po zakupy na obiad. Chciała ugotować pomidorową – Kacper ją uwielbiał. Ale gdy wróciła do domu, okazało się, iż Marek już jest po pracy.

– Weroniko – powiedział, widząc ją z torbami – chcemy z Kingą z tobą porozmawiać.

Usiedli w kuchni. Kinga nerwowo gniotła serwetę, Marek patrzył na Weronikę uważnie, jak śledczy na przesłuchaniu.

– O co chodzi? – zapytała.

– Chodzi o to, iż twoje wtrącanie się w wychowanie Kacpra zakłóca nasze życie rodzinne – zaczął Marek. – Ciągle rozpieszczasz chłopaka, podkopujesz mój autorytet.

– Po prostu bronię wnuka przed niesprawiedliwością.

– Jaką niesprawiedliwością? – wtrąciła się Kinga. – Marek chce z Kacpra zrobić prawdziwego mężczyznę.

– Prawdziwi mężczyźni nie biją dzieci – stanowczo powiedziała Weronika.

– Ja go nie biję! – oburzył się Marek. – Czasem tylko klaps dla dyscypliny, jak każdy ojciec.

– Ty nie jesteś jego ojcem.

– A kto jest? – oczy Marka się zwęziły. – Gdzie jest jego biologiczny ojciec? Płaci alimenty? Interesuje się synem?

Weronika milczała. Były zięć rzeczywiście zniknął z ich życia zaraz po rozwodzie. Nie dzwonił, nie przysyłał pieniędzy, jakby zapomniał o istnieniu syna.

– No widzisz – ciągnął Marek. – A ja troszczę się o dziecko, wychowuję go, wydaję na niego pieniądze. Mam prawo wymagać posłuszeństwa.

– Mamo – cicho powiedziała Kinga – Marek ma rację. Za bardzo rozpieszczasz Kacperka. Chłopak musi być samodzielny.

– Ma osiem lat!

– I co? W jego wieku już czas na dyscyplinę.

Weronika patrzyła na córkę i nie poznawała jej. Ta kobieta o spiętej twarzy i przygaszonych oczach nie miała nic wspólnego z dawną, wesołą i energiczną Kingą, która sama wychowywała Kacpra przez cztery lata.

– Kinguś, co się z tobą stało? – zapytała. – NigdyWeronika westchnęła głęboko, zawróciła w stronę dworca autobusowego i postanowiła, iż najpierw znajdzie dach nad głową, a potem – z pomocą prawa – odzyska prawo do widywania ukochanego wnuka.

Idź do oryginalnego materiału