Dziś obudziłam się od uporczywego dzwonienia do drzwi. Sobotni poranek był spokojny, a ja jeszcze leżałam w łóżku, gdy nagle usłyszałam ten dźwięk. Zerwałam się, zdziwiona – kto mógł przyjść o tej porze? Nie spodziewałam się nikogo.
Gdy otworzyłam drzwi, zamarłam: na progu stały moje koleżanki z pracy – Kinga, Agnieszka i Weronika. Kinga trzymała termos, Agnieszka – pudełko z ciastem.
– Co wy tu robicie?! – wykrzyknęłam. – Dzisiaj przecież wolne!
– Właśnie dlatego jesteśmy – odparła Kinga, wchodząc do mieszkania, jakby to było jej własne. – Gdzie twoja córka?
– Emilka śpi… Ale co się stało?
– Nic się nie stało – powiedziała Agnieszka łagodnie. – Pakuj ją i siebie. Jedziecie z nami na działkę. Żadnych wymówek.
Zaniemówiłam. Nie rozumiałam, co się dzieje. Wyjazd? Na działkę? Teraz?
– Mówiłam w pracy, iż nie mogę…
– Wiemy dlaczego – cicho dodała Weronika. – I wstyd nam, iż wcześniej tego nie zauważyłyśmy.
Zbladłam.
– O czym wy mówicie?
– Wiemy wszystko, Iza. Że po rozwodzie sama zajmujesz się dzieckiem, iż były mąż nie płaci alimentów, iż ledwo wiążesz koniec z końcem, a Emilka idzie do pierwszej klasy.
Milczałam. W gardle stanął mi ogromny guz.
– Nie… nie chciałam narzekać. Myślałam… iż dam radę…
– I dajesz – wtrąciła Weronika. – Ale dawać radę to nie znaczy ledwo przetrwać. Jesteśmy przyjaciółkami, Iza. A przyjaciele nie pozwalają tonąć.
– Wszystko ogarnęłyśmy – dodała Kinga. – Koszty pobytu bierzemy na siebie. My płacimy za jedzenie, przejazd, wypoczynek. Od ciebie potrzebujemy tylko ciebie i Emilki.
Spuściłam wzrok. Było mi nieswojo. Przyjmować pomoc jest trudno. Ale jeszcze trudniej jest tonąć w milczeniu.
– Ale… choćby ubrań nie mam…
– Masz nas – powiedziała Kinga stanowczo. – Agnieszka przyniosła ubrania po swojej córce. Wszystko w dobrym stanie. Emilce akurat się przyda do szkoły.
– Zorganizowałyśmy też przybory – odezwał się Krzysztof, wchodząc do przedpokoju z torbą. – Długopisy, zeszyty, bloki rysunkowe. Wszystko, co trzeba.
– Nie… nie wiem, co powiedzieć…
– Nic nie musisz – przytuliła mnie Weronika. – Po prostu uwierz: zasługujesz nie tylko na trudności. Zasługujesz na odpoczynek, troskę i wsparcie.
Dwie godziny później autobus wiózł naszą wesołą grupkę za miasto. Emilka siedziała na moich kolanach, tuląc nowy plecak. A ja patrzyłam przez okno, ściskając w dłoni termos z herbatą. Po raz pierwszy od dawna poczułam w piersi ciepło.
Nie miałam szczęścia w miłości. Ale, jak się okazało, miałam ogromne szczęście w ludziach, którzy mnie otaczają.