**WYJŚCIE DO RESTAURACJI**
– Naprzód po przygody! – zawołały do siebie nierozłączne przyjaciółki, wrzucając walizki do bagażnika. Pociąg odjechał punktualnie i dotarł na miejsce o ósmej rano, ani minuty później.
Ale po kolei.
Lato było w pełni. Czerwiec przemknął jak odrzutowiec, nie zostawiając po sobie żadnych wspomnień. Rozpłynął się jak lody w pucharku, pochłonięty przez wir codziennych problemów. Tak właśnie płynie życie – szybko, ulotnie, w natłoku spraw. A oto, niepostrzeżenie, do drzwi zapukał lipiec, przekręcił klucz i wszedł do naszych życiowych apartamentów bez pukania.
Każdy, kto pracuje na pięciodniówce, wie, jak trudno jest dotrwać do urlopu. Myślami jesteś już na miejscu, ale ciało wciąż tkwi za biurkiem. Trzeba zebrać wolę w garść i czekać na ten upragniony moment. W tych dniach klienci wydają się nieznośni, szef – wiecznie niezadowolony, a czas płynie niemraźniej niż w urzędzie.
– Ktoś przykleił wskazówkę godziny taśmą, czy co? – pomyślała Kinga, spoglądając na zegar. – Żeby już ten urlop!
Jej serce waliło, a dusza marzyła o błogim odpoczynku.
– Mam ochotę na kukurydzę z pita, marynowane małże i krewetki – powiedziała głośno Patrycja, gdy za kolejnym klientem zamknęły się drzwi.
Marzyły też o szkockiej whisky – ten dumny, szlachetny trunek nie raz zachwycał je aromatem i głoskim posmakiem. Choć nieostrożnym może zgotować niezłą niespodziankę. Ale kto starych ran rozdrapuje, temu samemu gorzko, prawda? Choć wszyscy zapominają o drugiej części przysłowia, ale my nie będziemy wracać do przeszłości.
– A może byśmy tak się wykąpały w morzu? – zadały sobie pytanie w przerwie obiadowej. – Kto lub co miałoby nam przeszkodzić?
W obecnej sytuacji w kraju, wyjazd za granicę był poza zasięgi. Po krótkim namyśle zdecydowały – Bałtyk. I oto marzenie dwóch poszukiwaczek wrażeń, awantur i idealistek w jednym, spełniło się! Tylko czy aby na pewno da się je zrealizować?
– Wszyscy nam będą zazdrościć, więc nikomu nie mówimy – postanowiły, po czym rzuciły się do pakowania.
Kto mi powie, jak upchać w jednej walizce góry ubrań, butów, kosmetyków i innych niezbędnych – choć w sumie zbędnych – rzeczy? Dla kobiet to zadanie porównywalne z dowodem hipotezy Collatza.
Lecz oto dziewczyna stoją nad morzem. Łagodne fale muskają piasek. Krzykliwe mewy kołują nad wodą, wypatrując zdobyczy. Sielanka!
Plażowe leniuchy wchłaniają atmosferę spokoju i błogostanu. Dorośli podjadają solone paluszki i popijają zimnym piwem z puszki, a dzieci pałaszują zapiekanki i pączki oblane lukrem.
– Dobrze! Wyprostuj się! Lewą nogę do przodu! Patrz na mnie! Świetnie! – Kinga wydawała wskazówki, fotografując Patrycję na tle falu.
– Teraz z arbuzem. Idealne ujęcie! – z zadowoleniem powiedziała, ocierając pot z czoła. – Zamieniamy się.
Sesja nad morzem to cała epopeja! Dziewczyny muszą być opalone, wysportowane i bez worków pod oczami – choć każda wie, iż piwo na noc nie służy cerze. Ale czasem, zwłaszcza na wakacjach, tak trudno się oprzeć pokusie!
– Patka! Co to ma być?! Dlaczego na zdjęciu wyglądam jak rozzłoszczona mewa?! Mogłaś mnie uprzedzić! Boże, jak ty trzymasz ten telefon?! Nie pstrykaj sto razy, znajdź dobry kadr i kliknij! – Kinga spojrzała na przyPatrycja tylko westchnęła, wyciągając rękę po butelkę wina, bo po takim dniu choćby najgorsza fotografia przestawała być ważna.