Wypełnię twoją duszę miłością

polregion.pl 3 godzin temu

Kto by pomyślał, iż dwie przyjaciółki od dziecka, Kasia i Ewa, mogłyby się pokłócić. Sąsiedzi szeptali między sobą:

– Co takiego się stało, iż przyjaciółki pokłóciły się na amen, choćby nie odwiedzają się nawzajem? A jak któraś zobaczy drugą na drodze, to idą obok, jakby się nie znały, choćby „dzień dobry” nie powiedzą. A przecież mieszkają tuż obok siebie.

Obie milczały, więc sąsiedzi tylko snuli domysły, a baby przy studni wymyślały coraz dziwaczniejsze powody. Wiedzieli tylko jedno iż Hania, córka Kasi, i syn Ewy, Wojtek, się spotykali. Przyjaźnili się od szkoły, ale po maturze ich drogi się rozeszły. Wojtek poszedł do wojska, a Hania wyjechała do Lublina na studia.

Od małego zawsze widywano ich razem do szkoły i ze szkoły, po lekcjach do wieczora ganiają po wsi z innymi dzieciakami, latem pluskali się w rzece, a jak dorastali, to siedzieli na brzegu, rozmawiając.

– Haniu, wyłaź! słyszała głos chłopaka pod oknem i w mgnieniu oka wyskakiwała z domu. Umawiali się zawczasu.

Byli zupełnie różni. Hania, żywiołowa i przebojowa, i Wojtek powolny, cichy, zanim cokolwiek zrobił, to drapał się po głowie i myślał. Ale to Hania zawsze miała ostatnie słowo.

– Wojtek, jutro idziemy do lasu po grzyby a on tylko drapał się i kiwał głową. Wojtek, jutro opalamy się nad rzeką znowu się zgadzał, nigdy się nie sprzeciwiał.

Kasia z Ewą od dziecka bawiły się w dom, w chowanego, biegały do siebie w gości, bo ich rodzice mieszkali tuż obok, przez płot. Od pokoleń ta przyjaźń trwała jeszcze ich dziadkowie i rodzice żyli w zgodzie. Chodziły do jednej klasy. choćby za mąż wyszły prawie w tym samym czasie, za swoich przyjaciół.

Pierwsza rozwiodła się Kasia, gdy Hania miała trzy lata. Jej mąż był awanturnikiem i pijakiem, raz choćby rzucił się na żonę. A ona mu nie wybaczyła.

– Ojej, Kasiu, jaki siniak! przestraszyła się Ewa, gdy zobaczyła przyjaciółkę. choćby nie pytała, skąd to wiedziała, iż od męża.

– Wyrzuciłam go na zbity łeb. Niech lezie, gdzie chce, pewnie do matki.

– Dobrze zrobiłaś. A mój wczoraj też się popisał leżał na kanapie, Wojtek kręcił się koło niego. Zawadził mu, a ten tak go kopnął, iż aż odleciał. Dobrze, iż głową nie uderzył. Wstawiłam się za synem, a on mi powiedział, iż następnym razem dostanę, jeżeli nie uspokoję „swojego” syna. Jakby Wojtek nie był jego.

Pogadały chwilę i się rozeszły. A pół roku później po wsi gruchnęła wieść:

– Ewka wywaliła swojego małżonka! Mówią, iż dusił ją swoją zazdrością ciągle twierdził, iż Wojtek nie jest jego synem. A przecież jest do niego podobny. Ewa zawsze była skromna, nigdy się z chłopakami nie wiązała. Wyszła za mąż i tyle.

Tak właśnie było mąż zatruł Ewie życie swoimi podejrzeniami, raz choćby nóż do gardła przyłożył. Wystraszyła się i się rozeszli. Obie zostały same, z dziećmi, ale nie załamywały się. O facetach już choćby nie myślały. Obaj byli mężowie wyjechali gdzieś ze wsi. Zostały Kasi i Ewie dwie euforii Hania i Wojtek.

Po maturze Wojtek zrobił prawo jazdy, Hania poszła na studia. On czekał na powołanie do wojska, ona wyjechała do miasta. Pismo przyszło pod koniec listopada. Hania wróciła do domu, żeby pożegnać Wojtka. Przez trzy dni się nie rozstawiali. W końcu odprowadzili go do jednostki.

Przez całą zimę Hania przyjeżdżała na weekendy, zaglądała do Ewy, a ta opowiadała, co Wojtek pisze choć i tak korespondowała z nim sama. Ale z czasem Ewa zauważyła, iż Hania przestała przyjeżdżać. Ostatni raz była na święta, potem jeszcze dwa razy, a w marcu już nie pokazała się w ogóle.

– Kasia, co się stało z twoją HaniąPo kilku dniach pełnych rozmów, łez i wyjaśnień, Wojtek i Hania stanęli przed ołtarzem, a Kasia z Ewą znów śmiały się razem jak za dawnych lat, bo w końcu ich dzieci znów były szczęśliwe.

Idź do oryginalnego materiału