Wynoś się stąd, brudny staruchu! krzyknęli za nim, wyrzucając go z hotelu. Dopiero później dowiedzieli się, kim był naprawdę ale było już za późno.
Młoda recepcjonistka, nienagannie ubrana i schludna, mrugała zdziwiona oczami, patrząc na mężczyznę około sześćdziesiątki stojącego przy recepcji. Miał na sobie zniszczone ubranie, od którego biło ostrym zapachem, ale uśmiechnął się przyjaźnie i poprosił:
Proszę pani, czy mógłbym wynająć apartament?
Jego niebieskie oczy błysnęły znajomo jakby Jadwiga już gdzieś widziała to spojrzenie. Ale zanim zrozumiała, skąd je pamięta, sięgnęła po przycisk alarmowy.
Przepraszam, ale nie obsługujemy takich klientów powiedziała chłodno, unosząc wysoko podbródek.
Jakich takich? Macie jakieś szczególne zasady przyjmowania gości?
Mężczyzna wyglądał na urażonego. Nie żebrakiem, ale jego wygląd delikatnie mówiąc, pozostawiał wiele do życzenia. Cuchnęło od niego czymś nieprzyjemnym, jakby ktoś włożył śledzia pod kaloryfer. A jeszcze śmiał marzyć o apartamencie!
Jadwiga tylko prychnęła, patrząc na niego z drwiną: choćby na najtańszy pokój nie miałby pieniędzy.
Proszę mnie nie zatrzymywać. Chcę wziąć prysznic i odpocząć. Jestem bardzo zmęczony. Nie mam czasu w dyskusje.
Już wyraźnie powiedziałam nie jesteś tu mile widziany. Szukaj innego hotelu. Poza tym wszystkie pokoje są zajęte. Brudny staruch, a do apartamentu się pcha dodała półgłosem.
Marian Zawadzki wiedział na pewno: jeden pokój w tym hotelu zawsze pozostawał wolny. Już chciał zaprotestować, ale podeszli do niego ochroniarze, brutalnie skręcili mu ręce i wyrzucili na ulicę. Potem spojrzeli na siebie i zachichotali niby to dziadek postanowił przypomnieć sobie młodość, ale nie docenił sił.
Dziadku, choćby na pokój ekonomiczny byś nie uzbierał. Spadaj stąd, póki kości całe!
Marian był oszołomiony ich bezczelnością. Dziadek?! Przecież miał tylko sześćdziesiąt lat! Gdyby nie ta przeklęta ryba, pokazałby im, kto tu jest starcem! Chciał ich nauczyć rozumu, ale nie miał siły na awanturę. Walka oznaczała ryzyko wizyty na komisariacie, a tego za żadne skarby nie mógł pozwolić. Postanowił więc zachować spokój i w duchu obiecał sobie: jeżeli kiedykolwiek zostanie właścicielem hotelu, takich ochroniarzy wyrzuci bez wahania.
Próba powrotu skończyła się fiaskiem znów go odgonili, grożąc wezwaniem policji. Mamrocząc pod nosem, Marian dotarł do ławki w parku. Jak mogło do tego dojść? Przecież tylko chciał odpocząć na rybach, a wszystko poszło nie tak. Ryby brały słabo tylko drobiazg, który wypuszczał z powrotem do wody. Potem zaczął padać deszcz, i w drodze powrotnej poślizgnął się przy brzegu, lądując po kolana w wodzie. Wygramolił się z trudem, a teraz całe ubranie było w błocie, a klucze zniknęły bez śladu.
Córka, na złość, wyjechała w delegację, więc nikt go nie wpuści do domu. Marian przyjechał do Anny w odwiedziny, chciał zrobić jej niespodziankę, ale okazało się, iż właśnie szykuje się do wyjazdu. Gdyby wiedział wcześniej, przyjechałby później. Przecież specjalnie wziął urlop, żeby spędzić czas z córką i zobaczyć, jak jej się żyje.
Tatusiu, wybacz, iż zostawiam cię samego. Postaram się wrócić szybko, a ty nie smuć się. Obiecujesz? Anna objęła ojca i pocałowała go w policzek.
A cóż mi smutek? Pójdę na ryby, znowu sobie połowię. Po to tu przyjechałem zaśmiał się.
A myślałam, iż przyjechałeś tylko po to, żeby mnie zobaczyć nadęła się Anna, ale od razu się uśmiechnęła wiedziała, iż tata żartuje.
Szykując się nad rzekę, Marian nie sprawdził ładowania telefonu. Nie pomyślał, iż znajdzie się w takiej sytuacji. Planował przeczekać w hotelu, aż córka wróci. Ale teraz choćby nie wpuszczono go do środka. Choć wcześniej nigdy nie miał z tym problemu. Cóż to za zasada oceniać gościa po wyglądzie? Nie był pijany, nie włóczęgą po prostu wracał z ryb. Tak, wygląd nieidealny i trochę śmierdziało rybą, ale czy to powód do chamstwa?
Patrząc na rozładowany telefon, Marian pokiwał głową. W mieście nie miał przyjaciół ani rodziny. Wezwanie pomocy też nie wchodziło w grę: dom był na córkę. Telefon milczał jak zaklęty.
I co teraz, dziadku? uśmiechnął się sam do siebie. Tak jeszcze nikt go nie nazywał. Dziadek? Przecież był w sile wieku! Jego pracownicy oniemieliby, słysząc coś takiego.
Nieznajoma, która usiadła obok, wyrwała go z zamyślenia. Kobieta średniego wieku, miła i zadbana, podała mu gorące pierogi. Mężczyzna przyjął poczęstunek z wdzięcznością, czując, jak głód ściska mu żołądek.
Widzę, iż siedzisz tu cały dzień. Co się stało?
Marian opowiedział o swoich przygodach: o rybach, deszczu, zgubionych kluczach i zamkniętych drzwiach hotelu.
Chyba już ich nie znajdę westchnął. Pewnie wpadły do wody. Nie myślałem, iż tak się skończy. Wszystko przez to, iż ludzie patrzą tylko na pozory.
Kobieta skinęła głową. Pracowała w pobliskiej piekarni i od dawna zauważyła, jak Marian samotnie siedzi na ławce, ignorując przechodniów.
Od razu wiedziałam, iż nie jesteś pijakiem uśmiechnęła się. Wcale nie sprawiasz takiego wrażenia.
Broń Boże mordknął Marian. Zdrowie trzeba szanować, zwłaszcza w moim wieku. Ale dziś nazwano mnie staruchem i wyrzucono z hotelu. Przepraszam, Danuto, możesz pożyczyć telefon? Chcę znaleźć, gdzie przenocować. Nie chcę dzwonić do córki już późno, nie chcę jej niepokoić.
jeżeli chcesz, możesz zostać u mnie. Widzę, iż jesteś porządnym człowiekiem, po prostu trafiłeś na pecha. Dom mam mały, ale miejsce się znajdzie. Umyjesz się, odpoczniesz, a rano spokojnie zadzwonisz do córki.
Naprawdę mogę? Marian













