“Precz stąd, stary dziadzie!” krzyknęli za nim, wypychając go z hotelu. Dopiero później dowiedzieli się, kim naprawdę był. ale było już za późno.
Młoda recepcjonistka, nienagannie ubrana i schludna, mrugała zdumiona oczami, patrząc na sześćdziesięcioletniego mężczyznę stojącego przy ladzie. Miał na sobie wytarte ubranie, z którego bił ostry zapach, ale uśmiechnął się przyjaźnie i poprosił:
Proszę pani, czy mógłbym dostać pokój luksusowy?
Jego niebieskie oczy błysnęły znajomo jakby Jadwiga już gdzieś widziała to spojrzenie. Nie zdążyła jednak zrozumieć, skąd je pamięta. Zirytowana wzruszyła ramionami i sięgnęła po przycisk alarmowy.
Przepraszam, ale nie obsługujemy takich klientów oznajmiła zimno, unosząc wysoko podbródek.
Jakich takich? Macie jakieś specjalne zasady?
Mężczyzna wyglądał na obrażonego. Nie żebrak, oczywiście, ale jego wygląd… delikatnie mówiąc, pozostawiał wiele do życzenia. Cuchnęło od niego czymś nieprzyjemnym, jakby kilka dni temu ktoś schował śledzia pod kaloryfer. A jeszcze śmiał marzyć o luksusie!
Jadwiga tylko prychnęła, patrząc na niego z drwiną choćby na najtańszy pokój nie miałby pieniędzy.
Proszę nie marnować mojego czasu. Chcę wziąć prysznic i odpocząć. Jestem zmęczony.
Już powiedziałam tu pana nie chcą. Niech pan szuka innego hotelu. Poza tym wszystkie pokoje są zajęte. Brudny starzec, a do luksusu się pcha… dodała półgłosem.
Henryk Marek wiedział na pewno: jeden pokój w tym hotelu zawsze pozostawał wolny. Już chciał zaprotestować, ale podszedł do niego ochroniarz, brutalnie złapał za rękę i wypchnął na ulicę. Potem spojrzał na kolegę i zachichotał no cóż, dziadek postanowił przypomnieć sobie młodość, ale nie docenił siły.
Dziadku, choćby na nocleg w schronisku byś nie zarobił. Wynoś się, zanim kości policzymy!
Henryk był oszołomiony ich bezczelnością. Dziadek? On miał zaledwie sześćdziesiąt lat! Gdyby nie ta przeklęta rybaczka, pokazałby im, kto tu jest starcem! Chciał ich nauczyć rozumu, ale nie miał siły na awanturę. Walka oznaczałaby ryzyko wizyty na komisariacie, a tego za żadne skarby nie mógł sobie pozwolić. Musiał się powstrzymać, obiecując sobie w duchu: jeżeli kiedykolwiek zostanie właścicielem hotelu, takich ochroniarzy wyrzuci natychmiast.
Próba powrotu skończyła się niepowodzeniem znów go przepędzono, grożąc wezwaniem policji. Klął pod nosem, idąc w stronę ławki w parku. Jak to się mogło stać? Przecież chciał tylko odpocząć nad wodą, a wyszło zupełnie inaczej. Ryba brała słabo same drobiazgi, które wypuszczał z powrotem. Potem zaczął padać deszcz, a w drodze powrotnej poślizgnął się przy stawie, lądując w wodzie po kolana. Ledwo się wydostał, ale teraz całe ubranie było w błocie, a klucze zniknęły bez śladu.
Córka, na nieszczęście, wyjechała w delegację, więc do domu nikt go nie wpuści. Henryk przyjechał do Weroniki z wizytą, chciał ją zaskoczyć, ale okazało się, iż właśnie pakuje się do podróży. Gdyby wiedział wcześniej, przyjechałby później. Wziął urlop specjalnie, by spędzić czas z córką i zobaczyć, jak jej się żyje.
Tatusiu, przepraszam, iż zostawiam cię samego. Wrócę szybko, tylko nie smuć się, dobrze? Weronika objęła ojca i pocałowała go w policzek.
A czemu miałbym się smucić? Pójdę na ryby, połowię trochę. Po to tu przyjechałem zaśmiał się.
A ja myślałam, iż po prostu chcesz mnie zobaczyć Weronika nadąsała się, ale zaraz się uśmiechnęła wiedziała, iż ojciec żartuje.
Zbierając się nad rzekę, Henryk nie sprawdził poziomu baterii w telefonie. I nie pomyślał, iż znajdzie się w takiej sytuacji. Planował przeczekać w hotelu, aż córka wróci. Ale teraz choćby do środka go nie wpuszczono. Choć nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczył. Co to za zasady oceniać klienta po wyglądzie? Nie był pijany, nie włóczył się po ulicach tylko wrócił z ryb. Tak, wyglądał nie najlepiej i trochę śmierdział, ale czy to powód, by być chamem?
Patrząc na rozładowany telefon, Henryk pokiwał głową. W mieście nie miał ani przyjaciół, ani rodziny. Wezwanie pogotowia też nie wchodziło w grę dom był na nazwisko córki. Telefon milczał jak zaklęty.
I co teraz, dziadku? uśmiechnął się do siebie. Nikt nigdy tak go nie nazywał. Dziadek? Przecież był w sile wieku! Jego pracownicy by oniemieli, słysząc coś takiego.
Nieznajoma, która usiadła obok, wyrwała go z zamyślenia. Kobieta w średnim wieku, miła i zadbana, podała mu ciepłe pierogi. Mężczyzna przyjął je wdzięcznie, czując, jak głód ściska żołądek.
Widzę, iż cały dzień tu siedzisz. Co się stało?
Henryk opowiedział o swoich przygodach: o rybach, deszczu, zgubionych kluczach i zamkniętych drzwiach hotelu.
Znikły pewnie na dnie stawu westchnął. Nie myślałem, iż tak się skończy. Wszystko przez to, iż ludzie patrzą tylko na wygląd.
Kobieta skinęła głową. Pracowała w pobliskiej piekarni i od dawna zauważyła, jak Henryk samotnie siedzi na ławce, ignorując przechodniów.
Od razu wiedziałam, iż to nie pijak uśmiechnęła się. Wcale tak nie wyglądasz.
Broń Boże mruknął Henryk. W moim wieku zdrowie trzeba szanować. Ale dziś nazwali mnie starym i wyrzucili z hotelu. Przepraszam, Danuto, czy mogę prosić o telefon? Muszę znaleźć miejsce na noc. Nie chcę dzwonić córce już późno, nie będę jej niepokoił.
jeżeli chcesz, możesz zostać u mnie. Widzę, iż jesteś porządnym człowiekiem, tylko wpadłeś w tarapaty. Dom mam mały, ale pokój się znajdzie. Umyjesz się, odpoczniesz, a rano spokojnie zadzwonisz do córki.
Naprawdę mogę? Będę ci dozgonnie wdzięczny! Od













