Wynajęliśmy z sąsiadem auto, gdy żonę wypisali ze szpitala, i wnieśliśmy ją do domu. 'Wszystko będzie dobrze – pocieszałem żonę – tylko żyj. Choćby siedziała i rozmawiała ze mną. Tylko żyj.’

polregion.pl 2 dni temu

Dawno temu, w jednej z podkarpackich wiosek, żył sobie Bogdan, który wynajął furmankę, gdy jego żonę wypisano ze szpitala. Z pomocą sąsiada zaniósł ją do ich skromnego domku. Wszystko będzie dobrze pocieszał żonę tylko żyj, moja droga. Choćby siedź i rozmawiaj ze mną. Tylko żyj. A ja sobie ze wszystkim poradzę. Tylko nie zostawiaj mnie, gołąbko moja!
Jadwiga, mając już trzydzieści pięć lat, sądziła, iż nigdy nie zazna kobiecego szczęścia, ale los zrządził inaczej Spotkali się, gdy obojgu było już prawie czterdzieści lat. Bogdan od trzech lat był wdowcem, a Jadwiga nigdy nie wyszła za mąż, choć miała syna. Jak to mówią urodziła dla siebie. Za młodu związała się z przystojnym, czarnookim Arturem, który obiecywał małżeństwo i uwiódł młodą dziewczynę. Dała się zwieść obietnicom, które okazały się pustymi słowami. Jak się później okazało, zalotnik z miasta był żonaty.
Pewnego dnia do Jadwigi przyszła choćby legalna małżonka Artura, błagając, by nie niszczyła ich rodziny. Młoda, niedoświadczona dziewczyna ustąpiła. Ale dziecko postanowiła zostawić.
I tak się stało. Urodziła Krzysztofa. Syn stał się jej jedyną pociechą i radością. Chłopiec wyrósł na dobrze wychowanego młodzieńca, pilnie się uczył, a po szkole wstąpił na uniwersytet ekonomiczny. Bogdan kilkakrotnie odwiedzał Jadwigę, proponując wspólne życie. Kobieta wahała się, choć Bogdan jej się podobał. Wstydziła się syna i własnego pragnienia szczęścia. Pewnego wieczora Krzysztof postanowił porozmawiać z matką. Mamo, ja i tak już tu nie będę mieszkał. Wujek Bogdan to porządny człowiek. Tylko niech cię nie krzywdzi. Najważniejsze, żebyś była szczęśliwa. Syn Bogdana również nie miał nic przeciwko.
I tak zaczęli żyć razem. Pobrali się, urządzili skromne wesele. Jadwiga pracowała w wiejskiej bibliotece, a Bogdan był agronomem. Wszystko robili razem prowadzili gospodarstwo, hodowali zwierzęta, uprawiali ogród. Kochali się i szanowali, choć szkoda, iż Bóg nie dał im wspólnego potomstwa.
Obu synów ożenili, doczekali się wnuków. Na święta zawsze przygotowywali paczki dla dzieci jajka, mleko, śmietanę, wieprzowinę i kurczaki. W ich domu w te dni gromadziło się mnóstwo gości. Wtedy Bogdan i Jadwiga siedzieli przy stole, ciesząc się, iż mają z kim świętować.
Tylko nocą, gdy wiekowe małżeństwo kładło się spać, każde z nich w ciszy myślało: Niech pierwszy odejdę by nie zostać samemu.
Lata mijały. Aż pewnego dnia nieszczęście się zakradło Rankiem, gdy Jadwiga zaczęła gotować barszcz na kuchni, zasłabła. Bogdan z pomocą sąsiadów wezwał pogotowie. Lekarze stwierdzili udar. Kobieta zachowała wszystkie funkcje poza jedną. Już nigdy nie stanęła na nogi. Krzysztof z żoną przyjechał odwiedzić matkę. Dał pieniądze na lekarstwa i odjechał.
Bogdan wynajął furmankę, gdy żonę wypisano ze szpitala, i z pomocą sąsiada zaniósł ją do domu. Wszystko będzie dobrze szeptał. Tylko żyj, kochanie. Choćby siedź i mów do mnie. Tylko żyj. Ja wszystko załatwię. Tylko nie odchodź
Bogdan troskliwie opiekował się żoną. Po miesiącu przesadził ją na wózek. Pomagała mu w kuchni obierali ziemniaki, przebierali fasolę, choćby piekli chleb. Wieczorami rozmawiali o przyszłości. Zima przed nami A ja nie mam już siły rąbać drewna. Może dzieci zabiorą nas na zimę do siebie? A wiosną i latem jakoś sobie poradzimy
W weekend przyjechał Krzysztof z żoną. Małgorzata, obejrzawszy izbę, orzekła:
Trzeba was, gołąbki, rozdzielić. Matkę zabierzemy w przyszłym tygodniu. Przygotuję pokój. Przyjedziemy.
A co ze mną? szepnął Bogdan. Nigdy się nie rozstawaliśmy. Jak to, dzieci?
To było dawniej, gdyście mieli siły na gospodarkę. Teraz inaczej. Niech i syn was zabierze. Razem was nikt nie weźmie.
Krzysztof z żoną odjechali. Bogdan i Jadwiga wzdychali ciężko, nie wiedząc, co począć. Każde z nich, zasypiając, marzyło, by już się nie obudzić.
W następny weekend przyjechali obaj synowie. Zaczęli zbierać rzeczy. Bogdan siedział przy łóżku żony, patrzył na nią, wspominał młode lata i płakał. Przytulił się do chorej Jadwigi i wyszeptał:
Wybacz, Jadziu, iż tak się stało Gdzieś zawiedliśmy w wychowaniu dzieci. Dzielą nas jak niechciane kocięta. Wybacz. Kocham cię
Jadwiga chciała pogładzić jego policzek, ale już nie miała siły Bogdan wyszedł, ocierając łzy rękawem. A gdy wsiadł do furmanki, choćby tego nie robił
Potem syn z żoną i sąsiadem zaczęli przygotowywać Jadwigę. Owinęli ją w pierzynę i wynieśli z domu nogami do przodu. Chora kobieta pomyślała, iż to bardzo symboliczne Nie opierała się. Odeszła, zanim Bogdan odjechał. Chciała tylko nie doczekać wieczora.
Minął tydzień. W piękny jesienny dzień, akurat na Matki Boskiej Różańcowej, ich marzenie się spełniło. Jadwiga i Bogdan spotkali się w innym świecie

Idź do oryginalnego materiału