Wyjątkowy jubileusz Widzewa Łódź

magazynkoncept.pl 1 rok temu
Zdjęcie: image_50456065


Czterdzieści lat temu piłkarze łódzkiego Widzewa dotarli do półfinału Pucharu Mistrzów – najbardziej prestiżowych rozgrywek w piłce klubowej, odpowiednika dzisiejszej Ligi Mistrzów. Klub postanowił uczcić tę okrągłą rocznicę w wyjątkowy sposób. 22 kwietnia na stadionie przy alei Piłsudskiego zorganizowano uroczystość pełną niesamowitych wspomnień.

Kibic powinien znać historię swojego klubu. Bez przeszłości, nie ma teraźniejszości – słusznie stwierdził Wiesław Wraga, strzelec pamiętnej bramki z Liverpoolem w ćwierćfinale Pucharu Mistrzów.

W sezonie 1982/1983 Widzew Łódź prowadzony przez legendarnego trenera Władysława Żmudę był o krok od wielkiego finału tych elitarnych rozgrywek, eliminując po drodze Hibernians FC, Rapid Wiedeń, czy wreszcie słynny Liverpool. W półfinale łodzianie musieli jednak uznać wyższość włoskiego Juventusu ze Zbigniewem Bońkiem, Paolo Rossim, czy Michelem Platinim. W Turynie widzewiacy przegrali 0-2, a w rewanżowym spotkaniu w Łodzi padł remis 2:2.

To tak, jakby dziś jakaś polska drużyna znalazła się w najlepszej czwórce Champions League. Trudno to sobie wyobrazić. Takie były jednak fakty.

Widzew Łódź nie zapomniał o tych pamiętnych bojach w europejskich pucharach i postanowił uczcić je w wyjątkowy sposób. Z tej okazji w klubowym muzeum przygotowano specjalną czasową wystawę poświęconą tamtym historycznym zmaganiom. Nie to było jednak największą atrakcją. Na obchody zaproszono zasłużonych byłych piłkarzy Widzewa, w tym bohaterów sezonu 1982/1983. Kibice mieli niepowtarzalną okazję spotkać się, zrobić pamiątkowe zdjęcie, zdobyć autografy i porozmawiać z trenerem Żmudą oraz piłkarzami, którzy tworzyli drużynę Wielkiego Widzewa. Wstęp na to wydarzenie był całkowicie darmowy.

Sezon, który zakończył się historycznym sukcesem, rodził przed startem wiele znaków zapytania.

Odeszło kilku kluczowych zawodników – Zbigniew Boniek, Marek Pięta, czy Andrzej Możejko. Przyszli nowi piłkarze i trzeba to było na nowo poukładać. Naszym wspólnym celem było nawzajem się wspierać i poprawiać. Najbardziej pamiętne były oczywiście mecze z Liverpoolem. Tam graliśmy o życie. jeżeli chodzi jednak o widowisko, najlepsze było chyba jednak spotkanie z Rapidem Wiedeń, które zakończyło się wynikiem 5:3 – wspominał trener Władysław Żmuda.

Gol strzelony przez Wiesława Wragę w pierwszym meczu ćwierćfinałowym z drużyną „The Reds” zapewnił piłkarzowi nieśmiertelność w oczach kibiców i na stałe zapisał się w historii polskiej piłki klubowej. Bramek zdobytych w europejskich rozgrywkach brązowy medalista młodzieżowych mistrzostw świata ma jednak na swoim koncie więcej.

Gol strzelony Bruce’owi Grobbelaarowi nie śni mi się po nocach. To kibice kojarzą mnie przede wszystkim z tym trafieniem i pytają, jak to zrobiłem. W europejskich pucharach strzeliłem łącznie pięć goli. Jednego lewą, dwa prawą nogą, głową i raz w sytuacji sam na sam – opowiadał Wiesław Wraga.

Dla wielu byłych piłkarzy, Widzew stanowi nieodłączną część życia. Tak jak dziś, tak i przed laty drużynę dopingowała liczna grupa wiernych kibiców.

Co dla mnie oznacza Widzew? Tu zaczynałem jeszcze w trampkarzach, jako jedenastoletni chłopiec i tu skończyłem piłkarską karierę. Kawał mojego życia został właśnie tutaj. Pamiętam takie mecze, gdy dopingowało nas ponad 40 tysięcy kibiców. Gdzie kto mógł, to siadał. Dla niektórych zabrakło miejsca na stadionie, dlatego wspinali się na drzewa – mówił wieloletni kapitan Widzewa, Wiesław Chodakowski.

Zaczynałem tutaj w 1959 roku. Odkąd pamiętam, na stadionie był zawsze komplet kibiców, choć adekwatnie, w porównaniu do dzisiejszego obiektu, trudno to znać stadionem. Normalne boisko. Karierę zakończyłem w 1978 roku, dlatego zdążyłem rozegrać tylko pierwsze mecze w europejskich pucharach – z Manchesterem City i PSV Eidhoven. Do Anglii nie pojechała za nami żadna telewizja, bo obawiano się, iż znów będzie kompromitacja. Nam udało się jednak ich wyeliminować – wspominał Zdzisław Kostrzewiński.

Wśród zaproszonych gości byli tak znakomici zawodnicy jak Mirosław Tłokiński, Andrzej Grębosz, Wiesław Chodakowski, Zdzisław Kostrzewiński, Wiesław Wraga, Krzysztof Kamiński, Roman Wójcicki, czy Marek Filipczak.

Bohaterowie obchodów dzień później udali się na stadion przy alei Piłsudskiego, gdzie tuż przed pierwszym gwizdkiem meczu Ekstraklasy Widzew Łódź – Piast Gliwice, gromkimi brawami zostali przywitani przez kibiców.

Minęły cztery dekady od tamtych wydarzeń. Do dziś jednak próżno szukać równie wielkiego sukcesu w polskiej piłce klubowej.

Idź do oryginalnego materiału