**Specjalne Urodziny: Niezapomniana Kolacja Pary**
Helena wracała z mężem z restauracji, gdzie świętowali jego urodziny. To była piękna noc. Było wielu gości: krewni, współpracownicy. Większości choćby nie znała, ale skoro Jan uznał, iż warto ich zaprosić, to znaczyło, iż byli ważni.
Helena nie należała do kobiet, które kwestionują decyzje męża. Nie lubiła awantur i kłótni. Łatwiej było się zgodzić, niż udowadniać swoją rację.
Helen, masz gdzieś klucze do mieszkania? Dasz radę je znaleźć?
Otworzyła torebkę i zaczęła szukać. Nagle poczuła ostry ból, gwałtownie cofnęła rękę, upuszczając wszystko na ziemię.
Dlaczego krzyknęłaś?
Coś mnie ukłuło.
W twojej torebce jest tyle rzeczy, iż nic mnie już nie dziwi.
Nie sprzeczała się. Podniosła torebkę, ostrożnie wyjęła klucze i weszli do środka. gwałtownie zapomniała o incydencie. Nogi bolały ją ze zmęczenia, marzyła tylko o kąpieli i łóżku. Rano obudził ją przeszywający ból w dłoni palec był czerwony i opuchnięty. Wtedy przypomniała sobie o wieczorze i sięgnęła po torebkę. Przeszukując ją przedmiot po przedmiocie, znalazła na dnie dużą, zardzewiałą igłę.
Co to jest?
Nie rozumiała, jak mogła się tam znaleźć. Wyrzuciła znalezisko do śmieci, a potem sięgnęła po apteczkę, by opatrzyć ranę. Po zabandażowaniu palca poszła do pracy, ale już w porze obiadowej poczuła gorączkę.
Zadzwoniła do męża:
Janek, nie wiem, co się dzieje! Chyba złapałam jakąś infekcję. Mam gorączkę, boli mnie głowa, całe ciało. Wyobraź sobie, znalazłam zardzewiałą igłę w torebce to nią się ukłułam.
Może lepiej idź do lekarza? Nie ryzykuj, żeby to nie był tężec.
Nie przesadzaj. Przecież przemyłam ranę, wszystko będzie dobrze.
Ale zamiast poprawy, było tylko gorzej. Ledwo dotrwała do końca zmiany, zanim wezwała taksówkę. Wiedziała, iż nie da rady jechać autobusem. W domu osunęła się na kanapę i zasnęła.
Śniła babcię Marię, która zmarła, gdy Helena była mała. Nie wiedziała, skąd ją rozpoznaje, ale była pewna to ona. Choć jej wygląd mógł przestraszyć, Helena czuła, iż przyszła pomóc.
Babcia poprowadziła ją przez pole, pokazując zioła, które musiała zebrać. Wyjaśniła, iż trzeba zrobić napar, by oczyścić ciało. Ktoś życzył Helenie krzywdy, ale jeżeli chce przeżyć, musi działać. Czas uciekał.
Obudziła się zlana zimnym potem. Wydawało jej się, iż spała godzinami, ale minęło zaledwie kilka minut. Drzwi się otworzyły Jan wrócił. Z trudem podniosła się z kanapy. Na jej widok mąż zaniemówił:
Co się z tobą dzieje? Spójrz w lustro!
Helena podeszła do lustra. Wczoraj widziała w nim uśmiechniętą, młodą kobietę. Teraz patrzyła na nią obca osoba: rozczochrane włosy, sine podkrążone oczy, blada twarz.
Co się ze mną dzieje?
Przypomniała sobie sen i powiedziała mężowi:
Śniła mi się babcia. Powiedziała mi, co mam zrobić
Helen, ubierz się, jedziemy do szpitala.
Nigdzie nie jadę. Babcia mówiła, iż lekarze nie pomogą.
Wybuchła kłótnia. Jan nazwał ją wariatką, bo śni o nieznajomej staruszce. Pierwszy raz tak się pokłócili. Mężczyzna próbował choćby siłą wyciągnąć ją z domu.
jeżeli nie pójdziesz dobrowolnie, zabiorę cię na siłę.
Ale Helena się wyrwała, potknęła i upadła. Jan, wściekły, chwycił jej torebkę, trzasnął drzwiami i wyszedł. Została sama, ledwo wysyłając SMS do szefa, iż jest chora i nie przyjdzie do pracy.
Jan wrócił prawie o północy, przepraszając. Helena tylko szepnęła:
Zabierz mnie do wsi, gdzie mieszkała moja babcia.
Następnego ranka wyglądała jak żywy trup. Jan błagał:
Helen, nie bądź nierozsądna, jedźmy do szpitala. Nie chcę cię stracić.
Ale pojechali. Helena pamiętała tylko nazwę wioski nie była tam od lat, odkąd rodzice sprzedali dom babci. Całą drogę spała. Gdy dojeżdżali, nagle się obudziła i wskazała kierunek:
Tam.
Wysiadła i upadła na trawę, wyczerpana. Ale wiedziała, iż to adekwatne miejsce to samo, które pokazała jej babcia we śnie. Znalazła zioła i wrócili do domu. Jan przygotował napar według jej wskazówek. Piła małymi łykami, z każdym czując się lepiej.
Gdy wstała do łazienki, zobaczyła, iż jej mocz jest czarny. Ale nie przeraziło jej to. Powtórzyła słowa babci:
Zło odejdzie
Tej nocy znów śniła babcię, tym razem uśmiechniętą.
Rzucono na ciebie urok przez zardzewiałą igłę. Napar ci pomoże, ale nie na długo. Musimy odkryć, kto to zrobił, i odesłać zło z powrotem. Nie wiem kto nie widzę. Ale to ma związek z twoim mężem. Gdybyś nie wyrzuciła igły, powiedziałabym więcej. Ale
Zrób tak: kup paczkę igieł, na największej wypowiedz zaklęcie: *Duchy nocy, niegdyś żywe! Słuchajcie mnie, widma mroku, wskażcie prawdę. Otoczcie mnie! Pokażcie, pomóżcie, znajdźcie mojego wroga*. Włóż tę igłę do torby Jana. Kto rzucił urok, ten się ukłuje wtedy poznamy jego imię.
Babcia rozmyła się jak mgła. Helena obudziła się, wciąż słaba, ale pewna, iż wyzdrowieje. Babcia jej pomoże.
Jan został w domu, by się nią opiekować. Zdziwił się, gdy oznajmiła, iż idzie do sklepu sama.
Helen, ledwo stoisz. Pójdziemy razem.
Janek, ugotuj mi zupę. Strasznie jestem głodna po tej chorobie.
Zrobiła wszystko, jak kazała babcia. Wieczorem zaczarowana igła była w torbie Jana. Przed snem zapytał:
Na pewno dasz radę sama? Zostanę z tobą?
Dam radę.
Helenie było już lepiej, ale czuła, iż zło wciąż w niej jest, wypełzając po ciele. Napar działał jak antidotum, ale nie na długo.
Czekała, aż Jan wróci