Wysowa-Zdrój poza sezonem to dość senne, ale urocze miejsce. Tym bardziej, iż działa tutaj lokal, który miłośnicy małopolskiej kuchni muszą odwiedzić.
Podróż jest dość długa, samochodem jedzie się tu z Krakowa niemal 3 godziny. Warto jednak się na nią zdecydować, droga wiedzie bowiem malowniczymi dolinami Pogórza i Beskidów. Na jej końcu, wśród łagodnych wzgórz Beskidu Niskiego, czeka uzdrowisko Wysowa-Zdrój, znane z wody mineralnej i jesiennego Święta Rydza. choćby w lecie jest tu znacznie spokojniej, niż w niedalekiej Krynicy, a teraz, wczesną wiosną, jest cicho i pusto. W centrum miejscowości, w drewnianej Pijalni, spróbujemy leczniczych wód z wysowskich źródeł: Franciszek, Józef, Henryk, czy Anna. Można też pospacerować po niewielkim Parku Zdrojowym i odwiedzić dawną drewnianą łemkowską cerkiew św. Michała Archanioła i katolicki kościół parafialny Najświętszej Marii Panny Wniebowziętej.
Tuż obok Pijalni, w dawnym drewnianym dworku mieści się Stary Dom Zdrojowy. To restauracja i kawiarnia, której misją jest pielęgnowanie lokalnych smaków okolic Wysowej. A doprawdy jest co pielęgnować, tereny te bowiem – o czym nie wszyscy już dziś pamiętają – jeszcze 110 lat temu stanowiły niezwykły tygiel wielu kultur charakterystycznych dla Galicji. We wschodniej części cesarstwa Austro-Węgier mieszkali Rusini, czyli Łemkowie, Pogórzanie z okolic Gorlic, Żydzi oraz przybyli z Wiednia austriaccy urzędnicy i wojskowi. Na przestrzeni zaledwie kilku dziesięcioleci, między 1914 a 1947 rokiem, ta etniczna mozaika zniknęła na skutek wojennych zawieruch i politycznych decyzji. Pozostały domy, wspomnienia i… kuchenne przepisy.
Atmosferę dawnej Galicji możemy poczuć już od wejścia do Starego Domu Zdrojowego. We wnętrzu pełno starych mebli, a za bar służy ogromny ponadstuletni kredens. Ze ściany nad nim spogląda kaiser Franciszek Józef, w oknach wiszą koronkowe zazdrostki, a u powały – stylowe lampy. Karta dań pełnymi garściami czerpie z tradycji żydowskiej, łemkowskiej i kresowej oraz pogórzańskiej. jeżeli jesteście miłośnikami takich zapomnianych smaków, pokazujących bogactwo polskiej kuchni, będziecie – nie żartuję – tymi daniami urzeczeni. Są oryginalne przystawki, jak śledziowy tatar na gryczanych blinach (jakże pomysłowe połączenie tradycji kuchni żydowskiej i wschodniej). Są pełne lokalnych smaków dania główne, z zebranymi w okolicznych lasach grzybami i czosnkiem niedźwiedzim. Jest świetny zestaw coraz rzadziej spotykanych choćby na Kazimierzu dań kuchni żydowskiej: holiszkes (gołąbki), cadyki (placki ziemniaczane), gęsie pipki (duszone żołądki), kreplach (pierożki) w kilku smakach. Jest pyszna kresowa pascha (sernik z bakaliami) na deser. Są kresowe cepeliny, pierogi z borówkami, a dla miłośników dań mięsny – choćby ozór wołowy. Są też wspaniałe zupy, wśród nich absolutnie genialny postny barszcz, ostateczny dowód, iż to zupa, która smakuje zawsze, nie tylko w Wigilię. Rewelacja.
Załoga Starego Domu Zdrojowego od lat angażuje się w organizację najważniejszej w Wysowej imprezy kulinarnej – Święta Rydza (w tym roku zaplanowano go na 7-8 października). Nic zatem dziwnego, iż rydze są tutaj kulinarnie odmieniane przez wiele przypadków. Można spróbować ich smażonych z cebulką, jako nadzienia do pierogów, a także kiszonych, a więc w wersji absolutnie dla Wysowej klasycznej. Można je zresztą zabrać do domu, bo wiele z przysmaków gospodarze restauracji oferują także na wynos, w słoikach. Oprócz grzybów są też konfitury, sosy do mięs, owocowe syropy. Warto stąd wrócić również z wypiekanym na miejscu chlebem, by cieszyć się smakiem Wysowej na dłużej. Ale, nie oszukujmy się, prędzej, czy później znów trzeba będzie się wybrać w podróż w Beskid Niski, by spróbować nowej odsłony sezonowego menu w Starym Domu Zdrojowym.
Dwie osoby zjadły więcej, niż powinny (przystawki, zupy, dania główne, deser, kawa i herbata oraz słoik kiszonych rydzów na wynos) płacąc w sumie 150 złotych.