Wybrał pracę, zamiast mnie

newsempire24.com 1 tydzień temu

— Ty… ty… Nie wierzę własnym uszom! To się w głowie nie mieści! Ta twoja przeklęta praca, twoje nagłe telefony, te twoje ciągłe wyjazdy! — Ewa zmiotła ze stołu filiżankę, która roztrzaskała się o ścianę, rozpryskując niedopitą kawę na wszystkie strony. Odłamki rozsypały się po podłodze jak konfetti.

— Przestań się rzucać, no co ty jak dziecko! — Jarek choćby nie podniósł głosu, a to wkurzało ją jeszcze bardziej. W środku wszystko w niej kipiało, a on stał jak słup. — Nie mogę odwołać tego wyjazdu, zrozum to wreszcie. To decyduje o awansie.

— Awansie?! — zakrztusiła się ze złości. — Twój awans zawsze, ale to zawsze był ważniejszy od nas! Pamiętasz, jak opuściłeś obronę dyplomu Kasi, choćby nie zadzwoniłeś w moje urodziny, chociaż przypominałam ci tydzień wcześniej! A teraz to! Misiek ma operację za dwa dni, a ciebie poniosło do tego twojego… Gdańska!

— Do Warszawy — poprawił machinalnie Jarek i od razu pożałował.

— I co z tego? Choćby na Księżyc! — Ewa zamachała rękami jak wiatrak. — Nie będziesz przy synu, kiedy będą podawać mu znieczulenie! Kiedy będzie przerażony, kiedy ja będę wchodzić na ścianę ze strachu! A to wszystko przez twoje głupie papiery z pieczątkami!

Jarek gwizdnął przez zęby i przeciągnął dłonią po twarzy. Pod oczami sińce, nierówny zarost, ale uparte spojrzenie, jak zawsze.

— Co ty nie rozumiesz? To szansa na stanowisko dyrektora finansowego, za którym goniłem całe życie! To zwykła planowa operacja, po co ta histeria? Migdały, a nie rak mózgu!

— Tak, pewnie! A nagle coś pójdzie nie tak? Co wtedy?! — Ewa wbiła paznokcie w dłonie.

— Nic nie pójdzie nie tak. Rozmawiałem z lekarzem.

— Ale jeżeli jednak?! — podniosła głos.

— Usiądź wreszcie! — Jarek wzruszył ramionami. — jeżeli coś się stanie, od razu wsiadam w samolot! Jak wtedy, gdy Kasi wycinali wyrostek, pamiętasz?

— Pamiętam! — syknęła zjadliwie. — Przypełzałeś, gdy już dawno po wszystkim, po ośmiu godzinach! Lekarze dawno w domu, a ty z tej swojej „ważnej” roboty!

Jarek tylko machnął głową:

— Mam się rozdwoić? Haruję jak wół, żebyście mieli wszystko. Zapomniałaś, jak męczyłaś mnie o nowe mieszkanie? „Przeprowadźmy się, sąsiedzi hałasują, brudno na podwórku, daleko do metra…”

— Wolałabym zostać w tej starej kawalerce! — wybuchnęła. — Ale z normalnym mężem i ojcem, który choć czasem widzi dzieci, a nie tylko w niedzielę po obiedzie!

Jarek zwalił się na krzesło:

— Słuchaj, umawialiśmy się, nie? Ty w domu, z dziećmi, ja zarabiam. Co się zmieniło?

Ewa otworzyła usta, ale w drzwiach — bum! — rozległy się głosy dzieci i tupot plecaków.

— Później pogadamy — burknęła i wyszła, naciągając sztuczny uśmiech.

Wieczorem, gdy dzieci spały, Ewa siedziała w kuchni, przewijając telefon. Nie płakała — w środku była zdrżtwiała. Dwadzieścia dwa lata małżeństwa, a ich związek przypominał księgowanie: przychody, rozchody, aktywa, pasywa. Kiedy to się tak skomplikowało?

Jarek wszedł cicho.

— Kawy? — spytała, nie patrząc.

— Proszę. — Westchnął. — Ew, musimy porozmawiać.

— O czym? Wszystko jasne. Lecisz pojutrze. Ja z Miśkiem jadę sama.

— Słuchaj… — Podszedł, położył ręce na jej ramionach. — Wiem, iż ci ciężko. Ale to dla mnie ważne.

— Ważniejsze od nas? — Spojrzała mu w oczy. Widział w nich nie złość, tylko zmęczenie i rozczarowanie.

— Robię to dla was.

— Nie, Jarku. Dla siebie. Dla kariery. Dzieci i ja jesteśmy na drugim planie.

— Nieprawda.

— Prawda. Wiesz, co Miś powiedział o operacji? „Dobrze, iż tata będzie w delegacji, bo by się stresował przez pracę”. Jedenaście lat, a już wie, iż musi się dostosować.

Jarek milczał.

— A Kasia pytała, czy będziesz na jej obronie. Nie dlatego, iż chce, tylko boi się, iż znów „będziesz zajęty”.

— Postaram się — mruknął.

— „Postaram się” — powtórzyła. — Zawsze to „postaram się”. Wiesz, kiedy zrozumiałam, iż wybrałeś pracę? Gdy miałam poronienie. Pamiętasz? Przyleciałeś po dwóch dniach, gdy już mnie wypisali.

— Były negocjacje w Chinach…

— Właśnie. Twoje negocjacje. A ja straciłam dziecko. Sama.

Jarek przetarł twarz.

— Nigdy o tym nie mówiłaś.

— Co by to zmieniło? Przeprosiłbyś, obiecał, iż nigdy więcej… i znów wybrałbyś pracę.

— Może powinnaś porozmawiać z psychologiem?

— Oczywiście — uśmiechnęła się gorzko. — Problem we mnie, a nie w tobie, co?

— Nie o to mi chodzi. Przesadzasz.

— Przesadzam? — Odwróciła się gwałtownie. — Kiedy ostatnio byłeś na wywiadówce? Znasz wychowawcę Miśka? Wiesz, jaki temat ma praca Kasi?

Milczał.

— Właśnie. Przeoczyłeś nasze życie. I przez cały czas to robisz.

Napił się kawy i skrzywił — za mocna. Jak zawsze, gdy była zdenerwowana.

— Mogę wziąć urlop latem. Całą rodziną gdzieś pojedziemy.

— Kasia leci z przyjaciółmi nad morze, a Miś zapisał się na obóz.

— Mogłaś uprzedzić! — w głosie Jarka zabrzmiała irytacja.

— Uprzedzałam. Dwukrotnie. Powiedziałeś: „Zaplanuj, zobaczymy”. Zaplanowaliśmy.

Przetarł oczy.

— Przepraszam. Nie pamiętam.

— Wiesz, co najgorsze? — spojrzała gdzieś ponad nim. — Że zaczynam rozumieć, iż bez ciebie jest mi lżej. Gdy jesteś, cały czas czekam, iż wreszcie będziesz z nami… nie tylko ciałem. I zawsze się rozczarowuję.

— Czego ode mnie chcesz? Żebym zrezygnował? Zwolnił się?

— Chcę, żeby dzieci miały ojca, nie bankomat. Żebym ja miała męża, nie współlokatora.

— Nie rzucę kariery w pięćdziesiątce.

— Nie musisz. Znajdź równowagę.

— Próbuję! — podniósł głos, ale zaraz zniżył, pamiętającDopiero gdy zobaczył łzy w oczach syna, gdy ten szepnął: “Tato, tak się bałem, iż cię nie będzie”, Jarek zrozumiał, iż żaden awans nie jest wart tych chwil, które już nigdy nie wrócą.

Idź do oryginalnego materiału