Wszystko przez ciebie…
Lipcowy upał był nie do wytrzymania. Powietrze gęste, ciężkie od wilgoci i kurzu. Kinga ciężko oddychała, rozszerzając nozdrza. Serce tłukło się w piersi, domagając się odpoczynku i chłodu.
U teściowej w sobotę urodziny – z mężem pojadą na działkę. Kinga bardzo tęskniła za synem, ale na wsi było mu lepiej niż w mieście. Wyobraziła sobie, jak będzie siedzieć w cieniu rozłożystych jabłoni, pić chłodną wodę ze źródła, oddychać świeżym powietrzem… Ale do soboty trzeba jeszcze jakoś dotrwać. A upał jakby się z niej naśmiewał i nie zamierzał odpuszczać. Czekaliście na lato? Marzyliście o słońcu? No to macie, nie narzekajcie.
Autobusy w godzinach szczytu wypełnione były spoconymi, lepkimi ciałami, a przestrzeń nad nimi – duszna i ciasna – przypominała niewypał. Wystarczyła jedna iskra, by napięcie eksplodowało. Iść pieszo też było gorąco, ale po drodze można było wchodzić do sklepów, chłodzić się pod klimatyzacją i zbierać siły na kolejny etap marszu do domu.
Przed sobą Kinga zobaczyła budynek galerii handlowej i przyspieszyła. Tak bardzo chciała znaleźć się w zasięgu chłodnego powietrza. W końcu weszła, wciągając głęboko odświeżające powietrze. Serce uspokoiło się z wdzięcznością.
Kinga szła powoli między sklepikami, czasem wchodząc do środka, przeglądając towary i szukając prezentu dla teściowej. Ta oczywiście zawsze mówiła, iż ma wszystko, nie trzeba wydawać pieniędzy na prezenty, liczy się tylko uwagę. Ale Kinga widziała w jej oczach błysk zadowolenia, gdy dostała coś niecodziennego.
Nie wybrawszy niczego, skierowała się ku wyjściu. Po drodze trafiła na mały otwarty stragan z różnościami – od długopisów i spinek po złotą biżuterię. Kinga zatrzymała się, by przedłużyć przyjemność chłodu, zanim wyjdzie na rozgrzany słońcem chodnik. Jej wzrok prześlizgnął się po półkach z błyskotkami i zatrzymał na nietypowej wazie z długą, wąską szyjką, wyglądającej jak wyłożona kolorową mozaiką. Nigdy czegoś takiego nie widziała.
– Pokażcie, poprosiła stojącą za ladą młodą dziewczynę.
Waza okazała się ciężka, wykonana z metalu. Po powierzchni biegła gruba metalowa nitka, dzieląc ją na asymetryczne komórki wypełnione kolorową emalią – nie jaskrawą, ale jakby przyprószoną pyłem. Wyglądała na starą. Wśród jaskrawych, tandetnych drobiazgów prezentowała się obco, drogo i efektownie.
– Ile kosztuje? – spytała Kinga.
Podana cena sprawiła, iż oczy jej się zaokrągliły.
– Ręczna robota. Nie ma drugiej takiej – z dumą powiedziała dziewczyna.
– To jakaś kolekcja? Skąd pochodzi?
– Robi ją pewien niepełnosprawny. Piękne rzeczy, ale mało kto kupuje – za drogie.
– Wezmę – Kinga poddała się nagłemu impulsowi. Wyobraziła sobie, jak wspaniale będzie w niej wyglądać róża na długiej łodydze. Ozdobi każdy wnętrze. Teściowa na pewno doceni – lubiła wszystko, co niezwykłe.
– Czy można ją jakoś ładnie zapakować? – poprosiła Kinga.
– Spróbuję coś znaleźć – dziewczyna schyliła się pod ladą.
Czekając na zapakowanie prezentu, Kinga przyglądała się drobiazgom na wystawie. Do straganu podeszła młoda kobieta o wyczerpanej, bladej twarzy – w upale wiele osób tak wyglądało.
– Witaj, Kasia. Widzę, wazę sprzedałaś?
– Tak. – Dziewczyna wyprostowała się i spojrzała ukradkiem na Kingę. Kobieta tego nie zauważyła albo nie chciała zauważyć. – Pieniądze przeleję, jak tylko będę mogła – powiedziała dziewczyna.
– Dobrze. To jutro przyniosę coś nowego. – Kobieta pożegnała się i odeszła.
Kinga nie mogła sobie przypomnieć, skąd ją zna. Nie chodziło o to, iż się widziały, ale iż ją zna. Patrzyła za nią. Coś wzbudziło jej pamięć. Ewa… To przecież Ewa!
– Tak będzie dobrze? – spytała dziewczyna, kładąc przed Kingą eleganckie zawiniątko z puszystą czerwoną kokardą. – Trzeba dopłacić dwieście złotych.
Kinga przyłożyła kartę do terminala, wzięła prezent i nie czekając na paragon, rzuciła się w pogoń za kobietą.
Ewa szła wolno, nie rozglądając się, z głową opuszczoną, jakby rozwiązywała w myślach trudne zadanie.
– Ewa! – zawołała Kinga.
Kobieta zatrzymała się i odwróciła. Przez chwilę patrzyły na siebie.
– Nie poznałaś mnie? Kinga.
– Czemu nie, poznałam – odparła Ewa, nie okazując radości. – Ty się prawie nie zmieniłaś, w przeciwieństwie do mnie – uśmiechnęła się gorzko. – Wzięłaś wazę? – skinęła głową w stronę zawiniątka w rękach Kingi.
– Tak. Bardzo piękna. Teściowa ma w sobotę urodziny, postanowiłam jej podarować. Dziewczyna powiedziała, iż robi ją jakiś niepełnosprawny.
– Mój mąż – odpowiedziała Ewa.
Szły korytarzem. Kinga dostosowała krok do woln— Przepraszam, nie wiedziałam – szepnęła Kinga, patrząc na tę kobietę, która kiedyś była jej przyjaciółką, a teraz nosiła w sobie tyle goryczy.