Wszystko się ułoży…

newsempire24.com 2 dni temu

Samochód pędził nocnymi ulicami Warszawy. W środku siedziało dwoje ludzi – mężczyzna i kobieta. Z zewnątrz mogło się wydawać, iż małżeństwo spieszy do domu, do pozostawionych tam dzieci.

– Możesz jechać szybciej? – nerwowo poprosiła kobieta.

– Niebezpiecznie. Miasto tylko wydaje się puste. Kiedy w końcu mu powiesz? Ile jeszcze będziemy się spotykać ukradkiem, bać się, iż nas przyłapie? Ciągle zwlekasz. Powiedz mu, będzie łatwiej dla wszystkich – powiedział mężczyzna.

– Łatwiej? Dla kogo? Dla nas, może, ale a co z Zosią? Kocha ojca. On też ją kocha. Co z nimi się stanie, gdy się dowiedzą? To okrutne – broniła się kobieta.

– A oszukiwanie go od miesięcy nie jest okrutne? Myślisz, iż nie domyśla się niczego? Mam dość dzielenia cię z nim. Chcesz, żebym ja mu powiedział, po męsku?

– Nie rób tego, proszę. Ja sama. Daj mi czas. – Kobieta złapała dłoń kierowcy i mocno ścisnęła. – Też cię bardzo kocham. Tylko nie poganiaj mnie. Obiecuję, iż niedługo porozmawiam z mężem.

Mężczyzna odwrócił głowę, spotkał się z jej wzrokiem i przysunął się do jej ust.

Zza zakrętu prosto w ich samochód wyleciał czarny SUV, niosąc nieuniknioną śmierć. Krzyk kobiety utonął w huku miażdżonego metalu…

***

Dźwięk telefonu przebił się przez mętny sen. Przez chwilę Krzysztof wisiał między jawą a snem, ale w końcu otworzył oczy.

Asia zadzwoniła o ósmej wieczorem, mówiąc, iż się spóźni. Podobno koleżanka miała problemy, nie mogła jej zostawić w takim stanie. Obiecała, iż wszystko wyjaśni później. Nie zdążył zapytać, która koleżanka i co się stało. Mógłby oczywiście zadzwonić do znajomych żony, których numery miał w telefonie. Uznał jednak, iż to poniżające – dla niego i dla niej.

Podejrzenia pojawiły się dwa miesiące temu. Asia coraz częściej wracała późno, czasem choćby znikała na całe weekendy. Nagle miała mnóstwo przyjaciółek, które nieustannie potrzebowały pomocy.

Sięgnął po telefon na nocnej szafce. Nieznany numer. Serce ścisnęło się złowrogim przeczuciem.

– Słucham? – odezwał się ochrypłym od snu głosem.

– Kapitan Nowak. Czy to pan mąż Joanny Nowickiej?

– Tak.

– Pani żona miała wypadek… Jest w ciężkim stanie, przewieziona do Szpitala Wolskiego…

– Żyje? – głos mu zadrżał.

– Tak, ale…

– Tato, to mama? – W drzwiach sypialni stała dziesięcioletnia Zosia, patrząc na ojca przestraszonym wzrokiem.

Krzysztof przełknął ślinę.

– Nie… Mama jest w szpitalu. Miała wypadek.

– Umarła?

– Nie, co ty. Żyje – pospieszył z odpowiedzią.

– Ale spytałeś… Tato! – Zosia rzuciła mu się na szyję, ściskając tak mocno, iż nie mógł złapać tchu. – Jedźmy do niej. Boję się.

Odepchnął jej ręce i posadził obok siebie na łóżku.

– Nie, w nocy nie ma odwiedzin. Rano pojedziemy. A teraz wracaj spać, bo jak przyjedziemy niewyspani, co mama powie? – Przymusił się do uśmiechu.

Zosia skinęła głową i wyszła. On też się położył. Za oknem zaczynało świtać. Spojrzał na zegarek na ekranie telefonu, zanim odebrał – wpół do trzeciej nad ranem.

Musiał się uspokoić. Przyłożył dłoń do klatki piersiowej. Serce waliło jak młot.

Rano pojechali z córką do szpitala. Zostawił Zosię na korytarzu i wszedKiedy dotarli do szpitala i stanęli przy łóżku Asi, Krzysztof spojrzał na żonę, a potem na córkę, i w tej chwili zrozumiał, iż bez względu na wszystko, ich rodzina wciąż jest najważniejsza.

Idź do oryginalnego materiału