Wszystko, co twoje, pozostanie twoje

newsempire24.com 3 dni temu

Dzisiaj zapisuję tę historię, bo warto pamiętać, jak życie potrafi nas zaskoczyć.

W małym miasteczku, otoczonym ponurymi górami i szarymi polami, gdzie jesień pachniała wilgocią i melancholią, czas płynął leniwie jak rzeka w dolinie. Na skraju miasta, w domu tonącym w cieniu starych lip, mieszkała Kinga. Jej życie wydawało się bajką: zamożni rodzice, przestronna willa, kochająca ciocia Halina, która zastąpiła jej drugą matkę. ale za tą sielanką czaił się cień gotowy w każdej chwili zrujnować spokój.

— Już dwa tygodnie grzebiesz w talerzu, zakochałaś się, Kinguś? — spytała Halina, wycierając ręce o fartuch.

— No jest jeden chłopak — przyznała Kinga, rumieniąc się. — Studiuje na innym roku, przystojny, ale jakby mnie nie widzi. Nie wiem, jak zagadać.

— Nie waż się pierwsza się narzucać! — zmarszczyła brwi Halina. — Nie przystoi dziewczynie gonić za chłopakiem. Za moich czasów…

— Oj, ciociu Haniu, tylko nie twoje czasy! — roześmiała się Kinga, kończąc śniadanie. — Dobrze, lecę, dziś nie wolno się spóźnić. Wykładowca surowy, wywali z sali.

— Biegnij, biegnij — Halina przeżegnała ją i zamknęła drzwi, wzdychając z niepokojem.

Kinga dorastała w dostatku, nie znając odmowy. Rodzice, pochłonięci karierą, powierzyli jej wychowanie cioci Halinie, starszej siostrze matki. Wszyscy nazywali ją Haliną Pawłowską, ale Kinga — ciocią Hanią. Była dobrą, ale stanowczą kobietą, uczącą dziewczynkę życia, jakby przeczuwając, iż los nie zawsze będzie łaskawy.

Halina miała swoje zmartwienia. Młodość spędziła na wsi, gdzie wyszła za leśniczego Tadeusza. Ich miłość nie trwała długo — po roku zaginął. Mówili, iż utonął w bagnie. Szukano go, ale nigdy nie odnaleziono. Halina została sama, bez męża i dzieci. Chciała wstąpić do klasztoru, ale rozmyśliła się: „Jaka ze mnie zakonnica? Jeszcze młoda, a języka za zębami nie trzymam.” Została na wsi, dopóki siostra Jolanta nie zabrała jej do miasta.

— Haniu, przeprowadź się do nas — namawiała Jolanta. — My z mężem w pracy, za Kingą będziesz patrzeć, w domu pomożesz.

— O, Jolu, z radością! — odparła Halina. — Tadek był dobry, już dawno wypłakałam wszystkie łzy. Boję się, iż na wsi z tęsknoty uschnę. Za mąż nie chcę. Przyjadę, cały dom na moje barki.

Tak Halina stała się częścią ich rodziny, nazywając się gospodynią. Gotowała z sercem, pielęgnowała ogród, sadziła kwiaty. Kinga była dla niej jak córka. Wodziła ją do szkoły, kupowała zabawki, szyła sukienki. Dom tętnił ciepłem, ale Halina uczyła Kingę: „Przyzwyczajaj się do pracy, Kinguś. Dziś masz wszystko, a jutro — któż wie? Naucz się gotować — to kobieta atut. Jak gotujesz z duszą, to i mężczyznę przyciągniesz.”

— A ty masz swoje sekrety? — dopytywała się Kinga.

— A jakże! Każda gospodyni swoje ma — uśmiechała się Halina.

Kinga zakochała się w Krzysztofie, wysokim chłopaku z sąsiedniego wydziału. Myślała, iż nie zwraca na nią uwagi, ale się myliła. W uczelni wszyscy wiedzieli, iż Kinga jest z bogatej rodziny. Krzysztof, syn samotnej matki, był urokliwy, ale prosty. Halina od razu poczułaHalina od razu poczuła, iż coś jest nie tak, gdy Kinga wróciła do domu promienna, opowiadając o ich pierwszym spotkaniu.

Idź do oryginalnego materiału