Wszyscy idą do Polsatu. Chcą się dorobić na produkcji programów

angora24.pl 3 miesięcy temu

Drzwi obrotowe prowadzące do głównej siedziby Polsatu w ostatnich tygodniach nie przestają się kręcić. Przed stacją niemal ustawia się kolejka tych wszystkich, którzy chcą trafić na jedną z anten należących do Zygmunta Solorza (67 l.). Pojawiają się więc producenci show, którzy liczą, iż w nowym sezonie uda im się zarobić miliony monet na produkcji telewizyjnych programów rozrywkowych. Przychodzą mniejsze i większe gwiazdki, licząc na pracę, pieniądze i karierę. Nie brakuje kabareciarzy, dla których znów w Polsacie powiał dobry wiatr. Niejeden mało znany dziennikarz liczy, iż oto drzwi do sławy – chociaż kręcone – właśnie stanęły dla niego otworem. Już za kilka tygodni ruszy polsatowska śniadaniówka, a o serca widzów będą walczyć zatrudnieni tam już przez Edwarda Miszczaka (69 l.) mniej i bardziej znani prowadzący. Niektórzy widzowie mogą mieć wręcz déja vu, bowiem zobaczą w programie „Halo, tu Polsat” swoich ulubieńców z telewizji publicznej. Od kilku tygodni wiadomo już, iż robotę dostali w prywatnej stacji Katarzyna Cichopek (41 l.) i Maciej Kurzajewski (51 l.). Pisaliśmy tu o tym, gdy nikt jeszcze nie pisał. Do dawnej ekipy „Pytania na śniadanie” dołącza też Aleksander Sikora (34 l.); kiedyś prowadził program, teraz będzie reporterem.

Lubiani prezenterzy

I choć to w branży dziennikarskiej mniej prestiżowa praca, bo trzeba się ruszyć z komfortowego studia, to były dziennikarz TVP na pewno nie narzeka. Jego byli koledzy nie mieli bowiem tyle szczęścia i nie znaleźli nowego intratnego zajęcia, po tym jak u publicznego nadawcy nastała antenowa rewolucja. Nowe „Pytanie…” nie ma ani dobrej oglądalności, ani dobrej prasy. Najwierniejsi widzowie nie mogą darować nowym władzom, iż pozbyły się lubianych prezenterów. W stacji Solorza liczą, iż właśnie ci rozczarowani zmianami widzowie TVP będą teraz w weekendowe poranki wybierali Polsat. Program będzie na razie nadawany tylko od piątku do niedzieli. jeżeli zażre, jak to mówią w branży dziennikarskiej, i oglądalność będzie na dobrym poziomie, być może powstanie codzienna wersja śniadaniówki. Tak czy inaczej, droga do sławy stoi właśnie otworem przed Anną Rubaj i Maksem Behrem. Oboje pracowali kiedyś w TVN – on był współpracownikiem Oliviera Janiaka (50 l.) i – co tu dużo mówić – wygląda jak jego młodsza wersja. Ona tworzyła relacje w programie interwencyjnym, a potem została rzeczniczką Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Oboje – niespecjalnie znani do tej pory szerokiej publiczności – mają w nowej śniadaniówce tworzyć wraz z Sikorą ekipę reporterską. Rubaj zajmie się tematami społecznymi, Behr szeroko rozumianą kulturą.

„Deadpool i Wolverine”

Gdyby program już był na antenie, to pewnie robiłby relację z premiery najnowszej produkcji Marvela „Deadpool i Wolverine”. To już trzeci film z tej serii i jak zawsze duet Ryan Reynolds (47 l.) i Hugh Jackman (55 l.) nie zawodzi. Są zabójczo przystojni (trwają spory, który bardziej), ale też zabójczo niebezpieczni. To znaczy nie dosłownie oni, tylko ich bohaterowie. A dokładniej rzecz ujmując – superbohaterowie z uniwersum Marvela, bo tak fani tych filmów określają stworzony przez wytwórnię świat niezwykłych postaci o ponadludzkich możliwościach. Są odważni, bezkompromisowi, bezwzględni w walce ze złem, lojalni wobec przyjaciół i naprawdę bardzo dowcipni. W upały, takie jak te, które dręczą nas od początku lata, wizyta w kinie może mieć naprawdę zbawienne efekty. W sali kinowej panuje przyjemny chłód oraz mrok, a dobry film jest w takich okolicznościach jak wisienka na torcie. Na premierowy pokaz „Deadpool i Wolverine” zaprosił polski oddział Disneya. Na gości czekały dodatkowe atrakcje: prawdziwe amerykańskie hot dogi, wielkie pudła popcornu i zimne, bardzo zimne, napoje.

Film pokazano w warszawskim kinie IMAX, a więc w wersji 3D, co szczególnie dobrze sprawdziło się w licznych scenach walk. Złudzenie lecących w stronę widowni niebezpiecznych przedmiotów było tak silne, iż niejeden widz próbował na ich widok uchylić się przed uderzeniem. Do kina przyszło parę mniej i bardziej znanych osób. Katarzyna Skrzynecka (53 l.) i jej mąż Marcin Łopucki (49 l.) zabrali na seans dwunastoletnią córkę Alikię. Decyzja o tyle ryzykowna, iż z ekranu adekwatnie ciągle padają „dorosłe” żarty i aluzje. Rodzina zaprezentowała wakacyjne stylizacje: panie postawiły na kolory, klapki, sandały i efektowne kolczyki, mąż i tata był nieco bardziej zachowawczy: w bieli od stóp do głów. Także Marii Sadowskiej (48 l.) najwyraźniej urlop w głowie. Znana reżyserka odsłoniła brzuch, za to głowę nakryła kapeluszem z wielkim rondem. Miejmy nadzieję, iż w czasie seansu kapelusz wylądował jednak na kolanach, tak by nikomu nie zakłócać oglądania (wybaczcie, sala była duża i nie wszystko dało się dostrzec).

Obecni na imprezie fotoreporterzy z zapałem fotografowali Andziaks i Lukę. Nie pytajcie mnie kto to, bo nie wiem. Ale ożywienie fotografów na ich widok pozwala sądzić, iż ktoś znany i ważny. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy więc tylko, iż ona wystąpiła w czarnym komplecie przypominającym piżamę, on z kolei w wersji nieco bardziej eleganckiej: w czarnej koszuli, takich samych spodniach i mokasynach. Na totalną czerń postawił też Rafał Maślak (35 l.). Były Mister Polski sprzed dziesięciu lat postanowił pokazać wszystkim, iż tytuł był w pełni zasłużony. Do czarnych garniturowych spodni włożył więc zwykły podkoszulek na ramiączkach w tym samym kolorze, który podkreślał jego umięśnione ramiona. Czy to dobry wybór na wizytę w kinie? Mam sporo wątpliwości i całkowitą pewność, iż nie chciałabym siedzieć gdziekolwiek w publicznym miejscu koło takiego golasa. Znani ludzie są jednak znani z tego, iż uważają, iż wolno im więcej.

Idź do oryginalnego materiału