„Wstyd w reklamówce”, czyli jak teściowa wystawiła moją cierpliwość na próbę
Kinga przeglądała zawartość szafy, gdy niespodziewanie zadzwonił dzwonek do drzwi. Na progu, rozpromieniona jak słonecznik w środku lata, stała teściowa — Barbara Janowicz.
— Cześć, córeczko! Wpadłam na herbatkę — oświadczyła z werwą, jakby planowała podbój świata.
— Proszę wejść — Kinga uśmiechnęła się z grzeczności, choć w środku czuła, jak nerwy zaciskają się w supeł. — Tylko poukładam te rzeczy i zaraz się zajmiemy herbatą.
Przeszły do salonu. Kinga starannie składała ubrania, a teściowa, usadowiwszy się w fotelu, przyglądała się temu z zainteresowaniem godnym detektywa na tropie zbrodni.
Nie mogąc się powstrzymać, Barbara sięgnęła po reklamówkę stojącą przy fotelu. Zajrzawszy do środka, aż podskoczyła:
— Kinga! Co to za kompromitacja?!
— Znowu narobiłaś szmatek! — skomentowała z dezaprobatą, wskazując na zalegające na sofie torby.
— To stare zakupy — odparła Kinga, przewracając oczami. — Robię porządki w szafie.
— Mój syn wie, na co wydajesz pieniądze? — zapytała Barbara z kąśliwym uśmieszkiem.
— Ja też pracuję, tak przy okazji — rzuciła Kinga, przyspieszając tempo, by skończyć tę rozmowę.
Teściowa jednak nie odpuszczała. Wyjęła z torby jedną z sukienek i zaczęła ją oglądać z namaszczeniem.
— W czymś takim tylko na dyskotekę — oznajmiła z przekąsem.
— Wisi na niej metka. Więc nigdzie w niej jeszcze nie byłam — odparowała Kinga, sięgając po sukienkę.
— I dobrze! — mruknęła Barbara, oddając ją. — W twoim wieku to już czas przestać się młodzić!
— Mam dwadzieścia dziewięć, a nie sześćdziesiąt dziewięć — przypomniała Kinga, uśmiechając się zimno.
— W twoim wieku powinno się nosić sukienki dłuższe i grubsze, a nie pokazywać wszystko, co się da — skwitowała teściowa. — Dlatego właśnie nie mam jeszcze wnuków!
— A co mój гардероб ma wspólnego z dziećmi? — spytała Kinga, walcząc z rosnącą irytacją.
— Proste: jeżeli ubierasz się tak prowokująco, to znaczy, iż szukasz kogoś młodego — oświadczyła Barbara z miną ekspertki.
Kinga zbladła ze złości:
— Czyli, według pani, mężatka powinna chodzić w worku po ziemniakach?
— Żona powinna ubierać się skromnie! — wygłosiła uroczyście Barbara. — A ty… Widziałam twoją bieliznę!
— Grzebała pani w moich rzeczach?! — wybuchnęła Kinga, czując, jak krew zaczyna wrzeć.
— Nikt nie grzebał! — zaprotestowała teściowa. — Po prostu zobaczyłam w łazience. I wiesz co? Przyzwoita kobieta nie nosi takich sznureczków!
— Poważnie? — Kinga zaci— Kinga zacisnęła pięści i postanowiła, iż od dziś Barbara będzie dostawała na imieniny wyłącznie skarpetki w jaskrawych kolorach.