„Wstyd w torbie”: jak teściowa zniszczyła moją cierpliwość
Kinga porządkowała rzeczy w szafie, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Na progu, szeroko się uśmiechając, stała teściowa – Zofia Janowska.
— Cześć, córeczko! Wpadłam na herbatkę — oznajmiła energicznie.
— Proszę wejść — Kinga uśmiechnęła się z grzeczności, choć w środku się spięła. — Zaraz skończę składanie ubrań i usiądziemy.
Przeszły do salonu. Kinga ostrożnie układała ubrania, a teściowa zajęła miejsce w fotelu, obserwując ją z wyraźnym zainteresowaniem.
Nie wytrzymała. Zofia Janowska zauważyła torbę z zakupami stojącą obok fotela. Zajrzawszy do środka, nagle otworzyła szeroko oczy i jęknęła:
— Kinga! Co to za wstyd?!
— Znowu narobiłaś szmat! — z dezaprobatą cmoknęła językiem teściowa, spoglądając na torby leżące na kanapie.
— To stare rzeczy — zmęczonym tonem odpowiedziała Kinga, przewracając oczami. — Robię porządek w szafie.
— Mój syn wie, na co wydajesz pieniądze? — zapytała złośliwie Zofia Janowska.
— Ja też pracuję, gdybyś nie wiedziała — odcięła się Kinga, przyspieszając sprzątanie, by przerwać nieprzyjemną rozmowę.
Teściowa jednak nie odpuszczała. Wyciągnęła z torby jedną z sukienek i zaczęła ją dokładnie oglądać.
— W czymś takim tylko na ulicę się nadaje — skomentowała zjadliwie.
— Wisi na niej metka, więc nigdzie w niej nie byłam — zimno odparowała Kinga, próbując odebrać sukienkę.
— I dobrze! — burknęła teściowa, oddając ją. — W twoim wieku to już czas przestać się młodzić!
— Mam dwadzieścia dziewięć lat, a nie pięćdziesiąt dziewięć — przypomniała z lodowatym uśmiechem Kinga.
— W twoim wieku powinno się nosić dłuższe i grubsze sukienki, a nie wystawiać wszystko na widok — skrytykowała Zofia Janowska. — Dlatego właśnie nie mam jeszcze wnuków!
— A co mój strój ma wspólnego z dziećmi? — zapytała Kinga, ledwie powstrzymując irytację.
— To proste: jeżeli ubierasz się tak prowokacyjnie, znaczy, iż szukasz sobie kogoś młodszego — stwierdziła teściowa z miną znawczyni.
Kinga zbladła ze złości:
— Czyli według pani mężatka powinna chodzić w burce?
— Żona powinna ubierać się skromnie! — pouczyła Zofia Janowska. — A ty… Zobacz, co za bieliznę nosisz!
— Przeglądała pani moje rzeczy?! — wybuchnęła Kinga, czując, jak krew jej wrze.
— Nikt nic nie przeglądał! — zaprotestowała teściowa. — Po prostu widziałam w łazience. I wiesz co? Przyzwoita kobieta nie nosi takich nitek!
— Naprawdę? — Kinga zaciśniętą pięścią. — Może powinnam kupić sobie biurową bieliznę?
— Uważam, iż porządna kobieta w ogóle nie powinna takich rzeczy zakładać, zwłaszcza będąc mężatką! — teściowa choćby uderzyła pięścią w podłokietnik.
— Mam dwadzieścia dziewięć lat, jestem młoda i mam prawo wyglądać atrakcyjnie — syknęła Kinga.
— Nie! Ubierasz się tak specjalnie, żeby inni mężczyźni się na ciebie gapili! — zawołała dramatycznie Zofia Janowska.
— Niech pani myśli, co pani chce — powiedziała zmęczona Kinga. — Ale ubierać się będę tak, jak mi się podoba.
— Z tobą nie da się rozmawiać! — warknęła teściowa, wstała i wyszła, zatrzaskując drzwi.
Gdy z pracy wrócił mąż, Adam, Kinga od razu opowiedziała mu o całym zajściu.
— Mama mówiła mi, iż ubierasz się zbyt prowokacyjnie — wymusił uśmiech. — Nie przejmuj się. I… może przy niej nie zakładaj koronkowych pończoch — to ją wkurza.
— Nic jej się nie podoba! — wybuchnęła Kinga.
— Posapie i zapomni — machnął ręką Adam.
Ale się mylił.
Miesiąc później sytuacja się powtórzyła. Tym razem Zofia Janowska przyszła z nowym „argumentem”:
— Wrzucasz zdjęcia do internetu! Moje przyjaciółki widziały! Wszyscy się oburzają! — oświadczyła urażona.
— Po prostu im zazdroszczą — spokojnie odparła Kinga.
Teściowa zerwała się, prychnęła i wyszła. Kinga odetchnęła z ulgą, myśląc, iż to koniec.
Myliła się.
Gdy pół roku później z Adamem wyjechali na wakacje, zostawiając teściowej klucze „na wszelki wypadek”, choćby nie przypuszczali, co zastaną po powrocie.
Wróciwszy, Kinga z przerażeniem odkryła, iż większość jej ubrań zniknęła.
— To ona! — wyszeptała Kinga, obiegając pokoje. — Tylko twoja matka miała klucze!
— Niemożliwe — zawahał się Adam. — Zadzwonię do niej.
Ale Zofia Janowska rozpłakała się w słuchawkę:
— Ja? Co ty mówisz, synku! Nigdy!
Kinga pokręciła głową:
— Wzywam policję.
Dopiero wtedy teściowa, przestraszona konsekwencjami, przyznała się:
— Tak, to ja! Wyniosłam wszystkie twoje prowokacyjne szmaty i wyrzuciłam do śmietnika. Zrobiłam to dla waszego dobra, żebyś w końcu pomyślała o rodzinie!
Adam wpadł w szał.
— Mamo, ogarniasz się w głowie? — krzyczał do telefonu. — Teraz ja muszę płacić za nową garderobę mojej żony!
— No… — zaczęła się tłumaczyć teściowa.
— Oddaj klucze od mieszkania! I więcej się tu nie pokazuj! — odciął się Adam.
Na urodziny Zofia Janowska dostała trzy pojedyncze róże — zamiast drogiego prezentu.
A Kinga tego samego dnia poszła odświeżyć swoją garderobę — tym razem za pieniądze męża, który sam nalegał: „Wybieraj, co tylko chcesz, kochanie. Zasługujesz na to”.