Wstyd w minibusie – trudne chwile podczas podróży komunikacją miejską

twojacena.pl 3 tygodni temu

Wstyd w busie

Jadwiga Nowakowska śpieszyła się na przystanek, przyciskając do piersi małą torebkę. Deszcz właśnie ustał, a asfalt lśnił mokrymi plamami pod szarym październikowym niebem. W torebce miała dwadzieścia złotych wszystko, co udało jej się uzbierać na leki dla męża. Stanisław znów narzekał na ból pleców, a lekarz przepisał tabletki tak drogie, iż emerytury nie starczało choćby na pół opakowania.

Bus podjechał do przystanku z charakterystycznym zgrzytem hamulców. Jadwiga weszła po schodkach, podała kierowcy pięciozłotowy banknot.

Siedem złotych mruknął, choćby na nią nie patrząc.

Jak to siedem? Wczoraj było pięć wyjąkała zaskoczona.

Dzisiaj siedem. Ceny poszły w górę odparł niecierpliwie, stukając palcami w kierownicę.

Jadwiga zawahała się. Siedem złotych oznaczało mniej pieniędzy na lekarstwa. Może przejść pieszo? Ale do apteki było trzy kilometry, a w domu czekał Stanisław, cierpiący…

Proszę pani, może pani przejdzie? rozległ się głos z wnętrza autobusu. Kolejka czeka.

Twarz Jadwigi zarumieniła się. Siegnęła do torebki, wyjęła kolejną pięciozłotówkę i dwie monety.

Dziękuję burknął kierowca, choćby nie patrząc na pieniądze.

Weszła do środka, rozejrzała się. Wszystkie miejsca były zajęte. Młody chłopak w słuchawkach wpatrywał się w telefon. Obok niego dziewczyna coś gwałtownie pisała, również nie podnosząc wzroku. W środku autobusu kobieta z małym dzieckiem na rękach kołysała je, nucąc cicho kołysankę. Dziecko marudziło, a matka wyglądała na wyczerpaną.

Niech pani siada powiedziała nagle kobieta, wskazując na swoje miejsce. I tak muszę stać, bo on nie daje usiąść.

Ależ nie, dziękuję, postoję zaprotestowała Jadwiga.

Proszę siadać nalegała matka. Widać, iż pani zmęczona.

Jadwiga z wdzięcznością opadła na siedzenie. Maluch spojrzał na nią dużymi, ciekawskimi oczami i nagle się uśmiechnął.

Jaki śliczny powiedziała odruchowo. Ile ma miesięcy?

Osiem. Ząbki się wyrzynają, stąd marudzenie odparła zmęczonym głosem. Jedziemy do lekarza, może coś przepisze.

Ja też do apteki, po leki dla męża. Strasznie go bolą plecy.

Rozumiem. Moja teściowa też cierpi, ma artretyzm.

Bus zatrzymał się na kolejnym przystanku. Wsiadła starsza pani z laską, powoli, ostrożnie wspinając się po schodach. Kierowca niecierpliwie spoglądał w lusterko.

Szybciej, babciu, czas to pieniądz!

Kobieta z laską rozglądała się zdezorientowana. Wszystkie miejsca były zajęte. Chłopak w słuchawkach choćby nie podniósł głowy, wciąż wpatrzony w ekran.

Młody człowiek zwróciła się do niego Jadwiga może ustąpi pan miejsce?

Niechętnie wyjął jeden słuchawk.

Co?

Starszej pani powtórzyła, wskazując na babcię z laską.

A, no dobra wstał, nie odrywając wzroku od telefonu.

Starsza kobieta skinęła głową z wdzięcznością i ostrożnie usiadła.

Dziękuję, moja droga powiedziała do Jadwigi. Jeszcze są dobrzy ludzie.

Jadwiga poczuła się zawstydzona pochwałą. Też przecież nie od razu zauważyła wsiadającą staruszkę, zajęta rozmową z młodą matką.

Bus gwałtownie zahamował na światłach. Pasażerowie pochylili się do przodu. Dziecko rozpłakało się.

Ostrożnie! oburzyła się matka. Dziecko jest w środku!

Drogi takie, iż trudno nie trząść warknął kierowca. Nie podoba się, to bierzcie taksówkę.

Nie każdego stać na taksówki cicho powiedziała starsza pani. Muszę dojechać do przychodni, a już nie dałabym rady piechotą.

Wszyscy teraz oszczędzamy dodała Jadwiga. Ceny rosną, a emerytury te same.

Dokładnie przytaknęła młoda matka. Ja na urlopie macierzyńskim, mąż sam zarabia. Każdą złotówkę liczymy.

W autobusie zapanowała atmosfera porozumienia. Pasażerowie wymieniali spojrzenia, przytakiwali sobie w milczeniu. Każdy rozumiał, iż inni też mają ciężko, też muszą oszczędzać na każdym drobiazgu.

Pamiętam, kiedyś w autobusach byli konduktorzy westchnęła starsza pani. Wszystko kulturalnie, bilet wyda, resztę poda…

Inne czasy były zgodziła się Jadwiga. I ceny nie zmieniały się co dzień.

To nie tylko o ceny chodzi wtrąciła się kobieta koło czterdziestki, siedząca przy oknie. Ludzie byli dla siebie milsi. Mieli więcej szacunku.

Chłopak w słuchawkach podniósł głowę, zaczął słuchać rozmowy.

Może to my staliśmy

Idź do oryginalnego materiału