Wstyd w autobusie miejskim: Jak radzić sobie z niewygodnymi sytuacjami w transporcie publicznym

twojacena.pl 22 godzin temu

Halina Wiśniewska spieszyła się na przystanek, mocno ściskając małą torebkę przy piersi. Deszcz właśnie ustał, a chodnik lśnił wilgotnymi plamami pod szarym październikowym niebem. W torebce miała dwadzieścia złotych wszystko, co udało się zebrać na leki dla męża. Jan znowu narzekał na ból pleców, a lekarz wypisał takie drogie tabletki, iż choćby połowy opakowania nie mogła kupić za swoją emeryturę.

Busik podjechał na przystanek z charakterystycznym zgrzytem hamulców. Halina weszła po schodkach i podała kierowcy pięciozłotówkę.

Siedem pięćdziesiąt mruknął, choćby na nią nie patrząc.

Jak to siedem pięćdziesiąt? Wczoraj jechałam za sześć powiedziała zaskoczona.

Dziś drożej. Inflacja warknął, niecierpliwie stukając palcami w kierownicę.

Halina zawahała się. Siedem pięćdziesiąt oznaczało, iż zostanie jej jeszcze mniej na leki. Może iść pieszo? Ale do apteki było z trzy kilometry, a w domu czekał Jan, cierpiący…

Proszę pani, może się pani przesunie? dobiegł ją głos z środka pojazdu. Ludzie czekają.

Twarz Haliny zaróżowiała się. Siegnęła do torebki, wyjęła jeszcze dwie złotówki i pięćdziesiątkę.

Dzięki burknął kierowca, choćby nie sprawdzając reszty.

Przeszła w głąb pojazdu, rozejrzała się. Wszystkie miejsca były zajęte. Młody chłopak w słuchawkach wpatrywał się w telefon. Obok niego dziewczyna coś gwałtownie pisała, nie odrywając wzroku od ekranu. W środku siedziała kobieta z małym dzieckiem na rękach, kołysząc je i nucąc kołysankę. Maluch marudził, a ona wyglądała na wykończoną.

Niech pani siada powiedziała nagle, wskazując na swoje miejsce. I tak muszę stać, bo on nie daje mi usiąść.

Ależ nie, dziękuję, postoję zaprotestowała Halina.

Niech pani już siada nalegała matka. Widać, iż pani zmęczona.

Halina w końcu usiadła z wdzięcznością. Maluch spojrzał na nią wielkimi, ciekawskimi oczami i nagle się uśmiechnął.

Jaki śliczny powiedziała mimowolnie. Ile ma miesięcy?

Osiem. Ząbkuje, dlatego tak marudzi odpowiedziała zmęczonym głosem. Jedziemy do lekarza, może coś przepisze.

A ja do apteki, dla męża leki. Strasznie go plecy bolą.

Rozumiem. Moja teściowa też cierpi, ma reumatyzm.

Busik zatrzymał się na kolejnym przystanku. Wsiadła starsza kobieta z laską, powoli i ostrożnie wchodząc po schodkach. Kierowca niecierpliwie spoglądał w lusterko.

No szybciej, babciu, czas to pieniądz!

Kobieta z laską rozglądała się bezradnie. Wszystkie miejsca były zajęte. Chłopak w słuchawkach choćby nie drgnął, wciąż wpatrzony w telefon.

Młody człowieku zwróciła się do niego Halina może ustąpi pan miejsce?

Niechętnie wyjął jedną słuchawkę.

Co?

Starszej pani miejsce powtórzyła, wskazując na babcię z laską.

A, no dobra wstał, nie odrywając wzroku od ekranu.

Starsza pani podziękowała skinieniem głowy i ostrożnie usiadła.

Dziękuję, kochana powiedziała do Haliny. Dobrzy ludzie jeszcze są.

Halina zawstydziła się. Też przecież nie od razu zauważyła babcię, zagadana z młodą matką.

Busik gwałtownie zahamował na światłach. Wszyscy pasażerowie pochyli

Idź do oryginalnego materiału