„Wstanę, by nikomu nie oddać!” Jak pewna kobieta podniosła się z łóżka po podejrzeniach o zdradę.

polregion.pl 5 dni temu

„Wstanę, żeby nikomu nie oddać!” – jak babcia Jadzia podniosła się z łóżka, gdy podejrzewała dziadka Kazimierza o romans

Babcia Jadzia bardzo osłabła. Nie miała siły mówić, wstać, a choćby patrzeć przez okno. Leżała odwrócona do ściany, jakby już wszystko w życiu postanowiła. Jej mąż, dziadek Kazimierz, jak zwykle wszedł do domu, zagotował wodę na herbatę, zaparzył aromatyczną – cały dom wypełnił się zapachem, jak za dawnych lat. Chciał dodać otuchy ukochanej, ale usłyszał od niej coś zupełnie innego, niż się spodziewał.

— W szafie leży moja sukienka — szepnęła Jadzia. — I chusteczka, w której mają mnie na ostatnią drogę przeprowadzić… Tylko nie pomyl, jest w osobnym woreczku…

— Co ty pleciesz?! — wybuchnął Kazimierz. — Znajdę twoją sukienkę! Ale wiesz, kogo dziś spotkałem pod sklepem? Helenę! Jak się wystroiła! Aż oczy mi się rozbiegły. Podchodzi i mówi: „Nie przejdziesz się ze mną, Kaziu?” Co ty na to, hm?

I wtedy stał się cud. Babcia Jadzia jednym ruchem zrzuciła kołdrę, gwałtownie usiadła, po czym… wstała! Powoli, ale stanowczo podeszła do szafy.

Kazimierz zastygł z filiżanką w ręce.

A wszystko zaczęło się wcześniej, gdy Elżbieta i Danuta, dwie pielęgniarki, pełniły nocną służbę w wiejskiej przychodni. Było cicho, pacjenci spali, więc kobiety postanowiły obejrzeć ulubiony film o miłości.

— Ile razy oglądam, a nigdy mi się nie nudzi — uśmiechnęła się Danuta.

— A ja zawsze przypominam sobie moją babcię i dziadka. Babcia Jadzia z dziadkiem Kazimierzem — jak z filmu. I miłość mają taką samą, prawdziwą…

Elżbieta opowiadała, jak babcia zawsze gderała na dziadka, a on tylko się uśmiechał:

— Zawsze na mnie narzekasz, a za co? Inni chłopy piją, uganiają się za kobietami, a ja u ciebie złoty!

Na co babcia natychmiast ripostowała:

— Złoty stałeś się dopiero na emeryturze, a wcześniej to był z ciebie urwipołeć!

Kiedy babcia się położyła, wszyscy myśleli, iż to już koniec. Oboje z dziadkiem mieli już ponad osiemdziesiąt lat. Przyjeżdżali lekarze, dzieci sprowadziły prywatnego doktora z miasta. Ale wyniki dobre, ciśnienie w normie, temperatura jak u astronauty. A Jadzia wciąż leżała, nie patrząc nikomu w oczy, odmawiając jedzenia.

— Nic mi nie wchodzi — szeptała. — Brak apetytu. Już… pora…

Dziadek Kazimierz kręcił się przy niej jak pies na uwięzi.

— Herbatkę z cytryną? — proponował.

— Nie…

— Choć trochę owsianki! Sam ugotowałem!

Babcia tylko odwracała się do ściany. Ale w końcu, tylko dla niego, zaczęła jeść po trochu — łyżkę wodnistej kaszy.

Pewnego dnia dziadek wyszedł z domu, naciągnąwszy czapkę. Jadzia słabo uniosła się na łokciach:

— Gdzie idziesz?

— Zaraz wrócę — burknął.

I poszedł do Marianny — miejscowej znachorki. Dała mu ziół, szepnęła do ucha, jak „wskrzesić” ukochaną.

— Wszystko zadziała — powiedziała — jeżeli dobrze to zrobisz.

Dziadek wrócił, zaparzył zioła, a herbata miała taki aromat, iż cały dom pachniał! I wtedy babcia znów zaczęła:

— Tam w szafie leży moja sukienka… Na pogrzeb…

Ale dziadek nieoczekiwanie rzucił:

— A Helenę widziałem pod sklepem! Jak się wystroiła! Mówi, wiosna, ptaszki śpiewają, spacerować się chce. I zaprosiła mnie na przechadzkę. Wyobrażasz sobie?

Helena była jego pierwszą miłością. Kilka razy wychodziła za mąż, owdowiała i teraz często mrugała do Kazimierza. Mówiła, iż szczęście przegapił, iż mogło być zupełnie inaczej…

Babcia Jadzia znała te jej słówka. I choć Kazimierz zawsze zaprzeczał, wątpliwości w niej zostały.

A dziadek dodał jeszcze:

— I Renatę spotkałem! Ta to dopiero obrazek — nowe palto, szminka, oczy się świecą. Mąż to stary dziad, a ona — ogień baba!

I wtedy babcia zrzuciła kołdrę, zeszła z łóżka i z oburzeniem podeszła do szafy.

— Nie zapomniałem o twojej sukience, nie martw się. Najpiękniejsza będziesz — powiedział dziadek spokojnie.

— Jaka śmierć?! — warknęła Jadzia. — Nie mam choćby w czym wyjść! Mól zjadł palto, czapka stara, chusty — do wyrzucenia!

— Sama ty mówiłeś, iż już nic nie trzeba, iż przecież i tak… — A teraz chcę nowe! — zawołała i zaczęła z furą wyrzucać z szafy wszystkie stare rzeczy.

Idź do oryginalnego materiału