„Wstaję, by nikt się nie dorwał!” Jak jedna babcia powstała z łóżka, gdy podejrzewała swojego męża o zdradę

newskey24.com 5 dni temu

„Wstanę, żeby nikomu nie oddać go!” Jak babcia Halina podniosła się z łóżka, gdy podejrzewała dziadka Stanisława o romans

Babcia Halina mocno osłabła. Nie miała siły mówić, wstać, a choćby spojrzeć przez okno. Leżała odwrócona do ściany, jakby już wszystko w życiu postanowiła. Jej mąż, dziadek Staś, jak zawsze wszedł do domu, zagotował czajnik, zaparzył aromatyczną herbatę — zapach rozniósł się po całym domu, jak za dawnych lat. Chciał dodać otuchy ukochanej, ale usłyszał od niej coś zupełnie innego, niż się spodziewał.

— Tam w szafie leży moja sukienka — wyszeptała Halina. — I chustka, w której powinnam być na wieczny spoczynek prowadzona… Tylko nie pomyl, jest w osobnym pakiecie…

— Co ty pleciesz?! — wybuchnął Stanisław. — Znajdę twoją sukienkę, nie bój się! Ale wiesz, kogo spotkałem pod sklepem? Jadwigę! Jak się wystroiła! Aż oczy mi się rozbiegały. Podchodzi do mnie i mówi: „Nie chcesz ze mną na spacer, Stanisławie?” Co ty na to, co?

I wtedy stał się cud. Babcia Halina jednym ruchem zrzuciła kołdrę, gwałtownie usiadła, a potem — wstała! Powoli, ale stanowczo podeszła do szafy.

Staś znieruchomiał z filiżanką w dłoni.

A wszystko zaczęło się wcześniej, gdy Danuta i Krysia, dwie pielęgniarki, siedziały na nocnym dyżurze w wiejskiej przychodni. Było cicho, pacjenci spokojnie spali, a kobiety postanowiły obejrzeć ulubiony film o miłości.

— Ile razy oglądam, a nigdy mi się nie nudzi — uśmiechnęła się Krysia.

— A ja za każdym razem przypominam sobie moich dziadków. Babcia Halina i dziadek Stanisław — jak z filmu. Ich miłość jest tak samo prawdziwa…

Danuta opowiadała, jak babcia zawsze gderała na dziadka, a on tylko się uśmiechał:

— Ciągle na mnie narzekasz, a za co? Inni chłopy piją, biją, a ja u ciebie — złoty człowiek!

Na co babcia Halina natychmiast ripostowała:

— Złotyś się zrobił dopiero na emeryturze, a wcześniej — to dopiero był urwis!

Gdy babcia zasłabła, wszyscy myśleli, iż to koniec. Oboje z dziadkiem mieli już ponad osiemdziesiąt lat. Przyjeżdżali lekarze, dzieci sprowadziły prywatnego specjalistę z miasta. Ale wyniki były dobre, ciśnienie w normie, temperatura — jak u kosmonauty. A Halina wciąż leżała, nie patrzyła w oczy, odmawiała jedzenia.

— Nic mi nie smakuje — szeptała. — Nie mam apetytu. Już czas…

Dziadek Staś krążył wokół niej jak zaczarowany.

— Herbatki z cytrynką? — proponował.

— Nie…

— Chociaż trochę kaszy jaglanej! Sam ugotowałem!

Babcia tylko odwracała się do ściany. Ale w końcu, ze względu na niego, zaczęła jeść po trochu — łyżkę kaszy na wodzie.

Pewnego dnia dziadek wyszedł z domu, wcisnąwszy czapkę na czoło. Halina słabo uniosła się na łokciach:

— Gdzie idziesz?

— Zaraz wrócę — mruknął.

I poszedł do Marianny — miejscowej znachorki. Dała mu ziół, szepnęła na ucho, jak „przywrócić do życia” ukochaną.

— Wszystko zadziała — powiedziała — jeżeli dobrze wykonasz.

Dziadek wrócił, zaparzył zioła, a herbata miała taki aromat — cały dom zalany zapachem! Wtedy babcia znów zaczęła swoje:

— Tam w szafie sukienka leży… Na moją ostatnią drogę…

Ale Staś niespodziewanie rzucił:

— A Jadwigę spotkałem pod sklepem! Taka wystrojona była! Mówi, wiosna, ptaszki śpiewają, na spacer by się szło. I jeszcze zaproponowała, iż razem pójdziemy. Wyobrażasz sobie?

Jadwiga była jego pierwszą miłością. Nieraz zamężna, ale owdowiała i teraz często mrugała do Stasia. Mówiła, iż szczęście stracił, iż mogło być zupełnie inaczej…

Babcia Halina o tych jej słówkach wiedziała. I choć Staś zawsze zaprzeczał, wątpliwość w niej została.

A dziadek dodał jeszcze:

— I Zosię widziałem! Ta to dopiero — w nowym płaszczu, usta pomalowane, oczy błyszczą. Mąż u niej — starzec zniedołężniały, a ona — ogień baba!

I wtedy babcia zrzuciła kołdrę, zeszła z łóżka i z wściekłą miną podeszła do szafy.

— Twojej sukienki nie zapomniałem, nie martw się. Najpiękniejsza będziesz — spokojnie powiedział dziadek.

— Jaka śmierć?! — warknęła Halina. — choćby wyjść nie mam w co! Mól płaszcz zjadł, czapka stara, chustki — żadna pasuje!

— Ale sama mówiłaś — nic nie trzeba, podobno i tak…

— A teraz chcę nowe! — oznajmiła i zaczęła z furą wyrzucać starocie z szafy.

— I Jadzia, i Zosia pewnie już czekają. Myślą, iż ja się złożę? A ja wstałam! Gdzie ziemniaki? Jeść mi się chce. I herbatę dawaj, tę pachnącą!

Od tego dnia babcia znów chodziła po domu, sprzątała, a choćby jak dawniej gderI odtąd babcia Halina już nigdy nie pozwoliła sobie na słabość, bo wiedziała, iż dziadek Staś, choć czasem lubił podpuszczać, zawsze był tylko jej.

Idź do oryginalnego materiału