Szerokokadłubowa maszyna Air Greenland po czterech godzinach lotu z Kopenhagi ląduje w Kangerlussuaq, na jedynym międzynarodowym lotnisku Grenlandii. Jest końcówka maja i na największej wyspie świata zaczyna się wiosna. Okoliczne góry pokryte są jeszcze śniegiem, ale w miasteczku jest sucho i słonecznie. Trwa polarny dzień, a temperatura sięga za dnia 10 – 12 stopni. W drodze do terminalu wieje przyjemny wiaterek i naiwnie myślę, iż Grenlandia to miłe miejsce do życia. Nic bardziej mylnego. Zimą wyspa więzi w okowach lodu i stanowi bazę treningową dla zawodowców, dla których celem wyprawy jest biegun. Krótkim latem natomiast sprawdza kondycję niedzielnych turystów, dla których z kolei jest ostatecznym potwierdzeniem ich umiejętności i siły.