Wrzuca swoje zdjęcia do internetu. "Syn ma żal, bo koledzy pękają ze śmiechu"

gazeta.pl 7 godzin temu
Publikowanie zdjęć w mediach społecznościowych stało się nieodłączną częścią codzienności. Dzielimy się tym, jak spędzamy wolny czas, gdzie podróżujemy, co jemy, a choćby jak wyglądamy w różnych momentach życia.
Instagram, Facebook czy TikTok stały się swoistym pamiętnikiem w wersji online. Takim miejscem, w którym chcemy pokazać siebie i swoje życie z jak najlepszej strony. Coraz częściej jednak mówi się o tym, iż nadmierne dzielenie się prywatnością może mieć swoje konsekwencje. Wielu specjalistów zwraca uwagę na zjawisko tzw. sharentingu, czyli publikowania wizerunku dzieci w sieci. Rodzice coraz częściej rezygnują z pokazywania swoich pociech w internecie, bo chcą chronić ich prywatność. Okazuje się jednak, iż choćby jeżeli dzieci nie pojawiają się na zdjęciach, problemy i tak mogą się pojawić.


REKLAMA


Zobacz wideo Socha podsumowała wakacje nad Bałtykiem. W ten sposób unika paragonów grozy


"Zaczęłam dbać o siebie i chciałam to pokazać"
Z taką sytuacją zgłosiła się do naszej redakcji pani Karolina. Jak mówi, nie spodziewała się, iż kilka zdjęć z wakacji wywoła aż takie zamieszanie. - Mam 41 lat, 13-letniego syna i 5-letnią córeczkę. Można powiedzieć, iż dzieci są już w dużej mierze odchowane, bo ten najbardziej wymagający etap mamy za sobą. Od pewnego czasu poczułam, iż znów chcę zadbać o siebie i swoje samopoczucie. Założyłam konto na Instagramie, obserwuje mnie sporo osób, w tym znajomi i rodzice znajomych mojego syna. Publikuję zdjęcia z wyjazdów, uroczystości, czasem z treningów czy spacerów - opowiada w rozmowie z eDziecko pani Karolina.
Ostatnio nasza rozmówczyni wybrała się razem z mężem na późniejsze wakacje do Egiptu. - Było cudownie! Wrzuciłam kilka zdjęć z plaży, w tym w kostiumie kąpielowym. Nie widziałam w tym niczego złego. Jestem dumna z tego, jak wyglądam, czuję się dobrze w swoim ciele, a moje koleżanki też publikują podobne zdjęcia. To dla mnie sposób na pokazanie, iż czterdziestka to nie koniec kobiecości, tylko nowy etap - mówi.


"Koledzy syna zaczęli się śmiać"
euforia z udanych wakacji nie trwała jednak długo. - Wyobraźcie sobie, iż po kilku dniach syn przyszedł ze szkoły bardzo przybity. Powiedział, iż koledzy widzieli moje zdjęcia i żartowali, pękali ze śmiechu, iż jego mama wygląda 'aż za dobrze jak na swój wiek'. Dla niego to był wstyd, był zły i rozżalony. A ja? Nie wiedziałam, jak zareagować. Przecież nie zrobiłam nic złego - tłumaczy pani Karolina.
Nastolatek miał żal do mamy, iż jej zdjęcia stały się tematem rozmów w klasie. - Syn powiedział, iż chciałby, żebym je usunęła, ale nie zgodziłam się. Nie uważam, żeby kobieta w moim wieku musiała się ukrywać tylko dlatego, iż jest mamą. Chcę być sobą i nie zamierzam z tego rezygnować. Z jednej strony trochę rozumiem prośbę syna, no ale bez przesady. Nie będę przejmowała się jego kolegami - zaznacza pani Karolina.


Gdzie leży granica?
Sytuacja pani Karoliny pokazuje, jak trudne potrafią być granice między wolnością dorosłego człowieka a wrażliwością dorastającego dziecka. Z jednej strony rodzic ma prawo do wyrażania siebie, z drugiej dziecko żyje w środowisku rówieśniczym, które bywa bezlitosne, a czasami wręcz brutalne.
Psycholożka Amanda Staniszewska-Celer, z którą rozmawialiśmy, podkreśla, iż takich sytuacji nie można rozpatrywać wyłącznie w kategoriach winy lub racji. - Mama ma prawo czuć się dobrze ze swoim ciałem i publikować zdjęcia, z których jest dumna. Problem pojawia się wtedy, gdy dziecko doświadcza z tego powodu drwin czy wstydu. W takiej sytuacji warto nie reagować emocjonalnie, ale porozmawiać z synem o tym, co się stało i co on czuje - tłumaczy specjalistka w rozmowie z eDziecko.


Jak dodaje, celem nie jest ograniczanie rodzica, ale zrozumienie, iż emocje dziecka są realne i zasługują na uwagę. - To nie oznacza, iż rodzic musi rezygnować z bycia sobą - chodzi o znalezienie równowagi między autentycznością a wrażliwością na emocje dziecka. Dla dziecka to także lekcja: iż każdy ma prawo do wyrażania siebie, ale też, iż reakcje innych nie zawsze świadczą o nas, tylko o nich - zaznacza psycholożka
Internet nie zapomina
Choć publikowanie zdjęć w sieci wydaje się niewinne, psycholodzy i specjaliści od mediów społecznościowych od lat przypominają, iż to, co raz trafi do internetu, pozostaje tam na długo. choćby jeżeli usuniemy zdjęcie z własnego profilu, może ono krążyć wśród znajomych, być zapisane lub udostępnione dalej.


A Ty? Publikujesz swoje zdjęcia w internecie? Masz ochotę podzielić się z nami swoją historią? Napisz na adres: [email protected]
Idź do oryginalnego materiału