Wrap, czyli owijaniec z charakterem. Między Francją a Japonią

angora24.pl 2 godzin temu

W Kanadzie są zdania, iż jest to owijaniec podawany jako sandwicz, czyli kanapka. Danie charakterystyczne dla szybkiej kuchni, czyli fast food. W każdej wersji poza japońską jest to „coś” – za chwilę powiemy co – owinięte miękkim plackiem. Te we Francji są uwielbiane. Do wszystkiego. Do mięs i sałatek. Wprawdzie nie jest to numer jeden na francuskiej liście sandwiczy, ale na drugim miejscu możemy ją spokojnie postawić. Na najwyższym stopniu podium stoi bowiem kanapka z przeciętej wzdłuż chrupiącej bagietki. Często jest to jej długa część, grubo wysmarowana masłem, z szynką „paryską”, czyli surową; może być plasterek sera, ale niekoniecznie, natomiast obowiązkowe są inne dodatki: listek sałaty, kilka krążków świeżego ogórka, dwa plasterki pomidora i wszystko gotowe. Niektórzy dodają odrobinę majonezu, ostrej musztardy z Dijon albo jakiegoś innego sosu sałatkowego – może być tatarski.

Do wyboru, do koloru

Owijańce po francusku można robić samemu. Ale po co, skoro można je kupić w każdym sklepie do wyboru i z jakiej się chce mąki. Z jakiej tylko dusza zapragnie – pszennej, kukurydzianej, bretońskiej „saraceńskiej”, czyli tej ciemnej, niemal brązowej, a więc gryczanej, z jakiej w Bretanii robi się naleśniki. Te francuskie wraps najczęściej są z szynką, kurczakiem, rzadziej z krewetkami, kawałkami krabów lub łososia albo innej ryby, na przykład makreli. Dlatego przypominają wspomniane wcześniej sushi i sashimi. Robimy więc owijańca z drobiem według francuskich przepisów kulinarnych.

Teraz dodatki: mango, awokado, młoda cebulka, dwie marchewki, no i kilka listków sałaty. I sos. Ci bardziej umiarkowani doradzają sos słodko-kwaśny, a zatem azjatycki, ale można dodać do niego na przykład bardzo ostrą i pikantną przyprawę harissa z kuchni marokańskiej. Całość zawijamy w placek, czyli galette, i na końcach ubijamy tłuczkiem, aby się nic nie wysypało. W osobnej miseczce podajemy sos. Niemal identyczny jest sposób przyrządzania naszych owijańców po japońsku, tyle iż w tym przypadku konieczna jest odpowiednia mata – nomen omen taka jak do sushi. To niewielka, specjalnie do tego spreparowana mata. Rozkładamy na niej wielkie liście alg morskich, które we Francji można kupić w każdym sklepie, bo kuchnia z Kraju Kwitnącej Wiśni przeżywa nad Sekwaną swoją złotą erę. W Polsce o wspomniane maty nie jest raczej łatwo, ale z algami specjalnych kłopotów nie ma. Algi smarujemy olejem sezamowym. Łososia, wędzonego albo surowego, kroimy na kawałki, w długie prążki – takie po kilkanaście centymetrów. Posypujemy pieprzem cayenne lub papryką espelette, ale jak ktoś nie lubi ani ostrej, ani pikantnej przyprawy, to słodką papryką. Jej aromat jest konieczny. Awokado kroimy na połowę. Łyżką stołową wyjmujemy pestkę. Obierakiem do ziemniaków zdejmujemy skórkę i kroimy na podłużne kawałki. To samo z mango. Całość zawijamy. Moczymy w sosie sojowym. Słonym. I pychota w ustach.

Idź do oryginalnego materiału