„Wstyd w reklamówce”: jak teściowa przekroczyła granice mojej cierpliwości
Kasia przeglądała swoje ubrania w szafie, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Na progu, z szerokim uśmiechem, stała teściowa — Bogusia Stanisławowa.
— Cześć, córeczko! Wpadłam na herbatkę — oznajmiła z werwą.
— Proszę wejść — Kasia uśmiechnęła się z grzeczności, choć w środku zadygotała. — Zaraz skończę układać rzeczy i zrobimy sobie przerwę.
Przeszły do salonu. Kasia składała ubrania z precyzją, a teściowa rozsiadła się w fotelu, obserwując ją jak spektakl.
Nie mogąc się powstrzymać, Bogusia Stanisławowa dostrzegła reklamówkę przy fotelu. Zajrzała do środka i nagle oczy jej wyszły na wierzch.
— Kasia! Co to za wstyd?!
— Znowu narobiłaś szmatek! — skwitowała teściowa, wskazując na zalegające na kanapie torby.
— To stare zakupy — odparła zmęczona Kasia, przewracając oczami. — Robię porządki, nic więcej.
— Mój syn wie, na co wydajesz pieniądze? — dopytywała się z przekąsem Bogusia.
— Ja też pracuję, na marginesie — odcięła się Kasia, przyspieszając sprzątanie, by skończyć tę rozmowę.
Ale teściowa nie dała za wygraną. Wyjęła z torby jedną sukienkę i zaczęła ją skrupulatnie oglądać.
— W czymś takim tylko na dyskotekę — skomentowała złośliwie.
— Wisi na niej metka. Znaczy, jeszcze nigdzie nie byłam — odpowiedziała lodowato Kasia, sięgając po sukienkę.
— I dobrze! — burknęła Bogusia, oddając ją. — Nie wstyd ci, w twoim wieku, stroić się jak nastolatka?
— Mam dwadzieścia dziewięć, a nie emeryturę — przypomniała z sarkastycznym uśmiechem Kasia.
— W twoim wieku powinno się nosić coś dłuższego i solidniejszego, a nie obnażać całe ciało — warknęła Bogusia. — Dlatego wciąż nie mam wnuków!
— A co mój strój ma wspólnego z dziećmi? — zapytała Kasia, ledwie powstrzymując irytację.
— To proste: jeżeli ubierasz się prowokująco, to szukasz kogoś młodszego — orzekła teściowa z miną ekspertki.
Kasia zbladła ze złości:
— Czyli, według pani, mężatka powinna chodzić w worku?
— Kobieta zamężna powinna ubierać się skromnie! — pouczała Bogusia. — A ty… widziałam twoją bieliznę!
— Przeglądała pani moje rzeczy?! — wybuchnęła Kasia, czując, jak krew jej wrze.
— Nikt niczego nie przeglądał! — zaprotestowała. — Po prostu widziałam w łazience. I wiesz co? Przyzwoita kobieta nie nosi takich sznureczków!
— Serio? — Kasia zaciśnęła pięści. — Mam sobie kupić biurowe gorsety?
— Przyzwoita kobieta w ogóle nie wkłada takich rzeczy, a już na pewno będąc mężatką! — Bogusia uderzyła pięścią w podłokietnik.
— Mam dwadzieścia dziewięć lat, jestem młoda i mam prawo wyglądać atrakcyjnie — syknęła Kasia.
— Nie! Ubierasz się tak, żeby inni mężczyźni się gapili! — zawołała Bogusia, dramatycznie rozkładając ręce.
— Proszę sobie myśleć, co się podoba — odparła zmęczona Kasia. — Ale ubierać się będę, jak chcę.
— Z tobą się nie da rozmawiać! — warknęła teściowa, wstała i wyszła, trzaskając drzwiami.
Gdy wrócił z pracy mąż, Marek, Kasia natychmiast wtłoczyła mu całą historię.
— Mama mówiła, iż ubierasz się zbyt odważnie — uśmiechnął się nienaturalnie. — Nie przejmuj się. I… noś przy niej rajstopy bez dziur, bo ją wkurzają.
— Ona się czepia wszystkiego! — wybuchnęła Kasia.
— Pomarudzi i zapomni — machnął ręką Marek.
Ale się mylił.
Miesiąc później historia się powtórzyła. Tym razem Bogusia Stanisławowa przyszła z nowym „argumentem”:
— Wstawiasz zdjęcia w necie! Moje koleżanki zobaczyły! Wszystkie się oburzają! — oświadczyła obrażona.
— Po prostu im zazdrość — spokojnie odparła Kasia.
Teściowa poderwała się, prychnęła i wyszła. Kasia odetchnęła z ulgą, myśląc, iż to koniec.
Myliła się.
Gdy pół roku później wyjechali na wakacje, zostawiając teściowej klucze „na wszelki wypadek”, nie spodziewali się, co zastaną po powrocie.
Kasia z przerażeniem odkryła, iż większość jej ubrań zniknęła.
— To ona! — wyszeptała, obiegając pokoje. — Tylko twoja mama miała klucze!
— Niemożliwe — zawahał się Marek. — Zadzwonię do niej.
Lecz Bogusia Stanisławowa rozpłakała się w słuchawkę:
— Ja? Co ty mówisz, synku! Nigdy!
Kasia pokręciła głową:
— Wzywam policję.
I dopiero wtedy teściowa, przestraszona konsekwencjami, przyznała się:
— No dobra, to ja! Wyniosłam całe twoje wyzywające szmaty i wyrzuciłam do śmietnika. Zrobiłam to dla waszego dobra, żebyś wreszcie pomyślała o rodzinie!
Marek wpadł w szał.
— Mamo, ty oszalałaś?! — wrzeszczał do słuchawki. — Teraz będę musiał kupować żonie nową garderobę!
— No cóż… — zaczęła się tłumaczyć Bogusia.
— Oddaj klucze i więcej się tu nie pokazuj! — zakończył Marek.
Na urodziny Bogusia Stanisławowa dostała trzy róże — zamiast wymarzonego prezentu.
A Kasia tego samego dnia ruszyła na zakupy — tym razem z kartą męża, który sam nalegał: „Bierz, co chcesz, kochanie. Zasłużyłaś”.