Wojciech został sam w lesie, czyli samotne arcydzieło techniki

nieustanne-wedrowanie.pl 1 tydzień temu

Wkraczamy na ostatni odcinek przemysłowej linii kolejowej numer 309, zwanej po prostu Michał – Haldex Szombierki. Po naszej lewej stronie mijamy tętniący życiem szpital w Zabrzu – Biskupicach. Ludzie mijają się, rozmawiają, krzyczą, są przejęci lub przeciwnie, spokojnie spacerują. Nikt nie zwraca uwagi na dwóch szaleńców, którzy w temperaturze zera stopni pchają się w krzaki. Kiedyś w miejscu, gdzie dziś ludzie zostawiają samochody, biegły tory i skrzyżowanie z ulicą Zamkową. I właśnie to nas dziś interesuje – to, co było kiedyś.

Początek linii zarządzanej przez ostatnie lata przez Kopalnię Piasku Kotlarnia – Linie Kolejowe znajduje się adekwatnie kawałek dalej, na biskupickiej stacji „Michał”. Nie istnieją już tory, nie istnieje nastawnia „Michał” ani Kopalnia Węgla Kamiennego „Szombierki”, w pobliżu której kończyły kiedyś bieg pociągi. Całość trasy miała długość 7,597 km i przemieszczały się po niej pociągi o rozstawie szyn 1435 mm. Mogły one rozwijać prędkość maksymalną 30 km/h. My, oczywiście, polecenie byłego zarządcy honorujemy i dziś, niespiesznie stawiając kroczek za kroczkiem.

Widok na most zsypowy ze zlikwidowanej bocznicy

Z więcej niż workiem piasku

Clou funkcjonowania linii był transport piasku budowlanego na most zsypowy „Wojciech”, który niedawno został uznany za zabytek, obsługiwany przez Kopalnię Piasku „Kotlarnia”. Przy moście zsypowym istniała specjalna, zlikwidowana w tej chwili bocznica kolejowa. Tylko gdzieniegdzie spod warstw gleby i piasku spoglądają na nas fragmenty starych podkładów kolejowych. Wszystko wygląda, jak dekady po apokalipsie, a likwidacja posterunku bocznicowego rozpoczęła się zaledwie w grudniu 2016 roku. Drugim kierunkiem, obsługiwanym przez PKP Cargo, były przewozy węgla na Haldex Szombierki.

Most podsadzkowy przez cały czas robi ogromne wrażenie

Wciąż – mimo przeciwności losu – istnieje jednak most samowyładowczy (zsypowy) „Wojciech”, który udało się ocalić jako zabytek techniki. Mosty podsadzkowe reprezentowały unikatową technologię umożliwiającą zsypywanie materiałów bez konieczności zatrzymywania się pociągu, który musiał tylko odpowiednio zwolnić. „Wojciecha” uratowali działacze społeczni z Towarzystwa Entuzjastów Kolei oraz stowarzyszenia Kolej na Śląsk. To oni wnioskowali do Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków o objęcie mostu ochroną konserwatorską. Udało się to 20 kwietnia 2022 roku, a wpis naszego Wojtusia figuruje w rejestrze pod numerem A/961/2022. Sprawa nie była łatwa, ponieważ ówczesny właściciel nie był zainteresowany ratowaniem zabytku, a choćby zabraniał wykonywania jego zdjęć.

Jak uratować nietypowy zabytek

„Wojciech” to nie tylko bezcenny zabytek inżynierii, ale – podobnie jak jego katowicki kolega z szybu Poniatowski – kawał zawiłej historii Śląska. Jego ocalenie – mimo goryczy wynikającej z likwidacji samej linii – jest ogromnym sukcesem działaczy wymienionych organizacji. Należy jednak brać pod uwagę fakt, iż wpis do rejestru zabytków otworzył kolejne rozdziały losów mostu. Trzeba utrzymać go w należytym stanie technicznym i nadać mu nową funkcję, aby został doceniony przez odwiedzających. Jak to zrobić w przypadku obiektu skrytego przez las, do którego jedyne faktyczne dojście to piesza droga przez dawną linię kolejową? Odpowiedzi przyniesie czas.

Stan techniczny mostu nie jest zbyt dobry

Nie ma kopalni, został most

Dzieje „Wojciecha” są nierozerwalnie związane z kopalnią „Hedwigswunsch” („Życzenie Jadwigi”), która kiedyś działała w Biskupicach. Po 1945 roku zakład zmienił nazwę na „Jadwiga”, a od 1948 funkcjonował jako kopalnia „Wincenty Pstrowski”. Służył on „zandbanie”, czyli kolei piaskowej (z niemieckiego słowa „Sandbahn”). Właścicielem pyskowickiej kolei piaskowej, która do końca drugiej wojny światowej dostarczała piasek do kopalni, była firma „Sandbahngesellschaft der Gräflich von Ballestremschen und A. Borsigschen Steinkohlenwerke” („Spółka Kolei Piaskowej Hrabiów von Ballestrem i A. Borsig, Przedsiębiorstwo Węglowe”). Pyskowicka kolej piaskowa, uruchomiona w 1913, i jej powojenny dziedzic zaopatrywała w piasek następujące kopalnie: „Wawel” („Brandenburg”), „Rokitnica” („Castellengo”), „Jadwiga” („Hedwigswunsch”, później „Pstrowski”) oraz „Ludwik” („Ludwigsglück”). Starsza kolej piaskowa z Przezchlebia, powstała w 1909, dostarczała piasek do kopalni „Królowa Luiza” („Königin Luise”), „Guido” oraz „Makoszowy” („Delbrück”).

Nadanie mostowi nowej funkcji jest ogromnym wyzwaniem

Kluczowy element arterii

Według informacji zawartych w artykule na stronie internetowej serwisu „Rynek Kolejowy” oraz w artykule Wojciecha Dingesa, wiceprezesa stowarzyszenia „Kolej na Śląsk” opublikowanym w serwisie internetowym „Kurier Kolejowy”, most podsadzkowy „Wojciech” został ukończony w 1913 roku. Jego współczesna nazwa pochodzi od nazwy pobliskiego szybu, który w czasach PRL nazwano „Wojciech”, a wcześniej funkcjonował jako „Holzschacht” („Szyb Drewniany”) i, powszechniej, „Euling”. Szyb oddano do użytku w roku 1870. Był kilkukrotnie pogłębiany. W 1913 roku przystosowano go do pompowania podsadzki.

Most był jednym z kluczowych elementów całej linii pyskowickiej kolei piaskowej, którą budowano w latach 1911-1913 oraz, rzecz jasna, był kluczem do funkcjonowania punktu rozładunku „zandbany” w kopalni „Hedwigswunsch”. Na zachód od szybu umieszczono tory: mostowy i objazdowy, pomiędzy przez cały czas istniejącym wiaduktem nad ulicą Drzymały, a już nieistniejącym wiaduktem kolejowym. Stalowe elementy konstrukcyjne mostów zsypowych „Wojciech” oraz leżącego na tej samej linii „Piaskowy III” dostarczyła „Laurahütte” („Huta Laura”) z Siemianowic Śląskich. Nasz Wojtuś jest stalową, nitowaną konstrukcją, jednotorową i jednoprzęsłową. Opiera się na dwóch betonowych przyczółkach z przęsłem kratownicowym z jazdą dołem. Całość konstrukcji była ściśle przystosowana do obsługi taboru kolei piaskowej pyskowickiej. Być może pod względem doboru rozwiązań technicznych, a konkretnie jednoprzęsłowego dźwigara i struktury kratownicy, „Wojciech” był wzorowany na moście zsypowym szybu „Carnall” z kopalni „Królowa Luiza”, oddanym do użytku w 1909 roku i obsługiwanym przez kolej z piaskowni w Przezchlebiu.

Kadr niczym ze świata po apokalipsie, czego bardzo bym nie chciała

Intensywne dzieje powojenne

Most służył kolei piaskowej także po zakończeniu drugiej wojny światowej, gdy w 1951 powstało „Przedsiębiorstwo Materiałów Podsadzkowych Przemysłu Węglowego”. Uległ przekształceniom na początku lat siedemdziesiątych, kiedy starą, nitowaną kratownicę zastąpiono nowym, większym egzemplarzem. W podobnym czasie zlikwidowano szyb „Wojciech”, jednak most zsypowy działał dalej. W miejscu, gdzie dawniej istniał szyb, uruchomiono punkt sprzedaży piasku należący do Kopalni Piasku „Kotlarnia”. Gdy w związku z zakończeniem eksploatacji złóż węgla zaczęto likwidować kopalnie, rozpoczął się także masowy demontaż infrastruktury kolei piaskowej. A była to druga co do wielkości, po PKP PLK, sieć kolejowa w Polsce…

Wojtku, dlaczego musisz żyć?

Dlaczego zatem warto uratować most „Wojciech” jako zabytek techniki? Stanowi on bowiem żywe świadectwo kunsztu przedwojennej inżynierii, które coraz trudniej zobaczyć na własne oczy. W latach rozkwitu „zandbany” liczba mostów podsadzkowych w rejonie Śląska i Zagłębia wynosiła około 100. Większość już rozebrano albo odcięto od linii kolejowej. Miłośnicy kolei mogą łatwo dotrzeć do mostu zsypowego przy dawnym szybie „Poniatowski” w Katowicach, do „Wojciecha” z kolei muszą nieco zapuścić się w teren. W dodatku jeszcze parę lat temu właściciel groził fotografom procesami sądowymi. Dziś to wszystko zdaje się nieaktualne, a nas przy oglądaniu mostu nikt nie niepokoił. A raczej to my nie niepokoiliśmy nikogo.

Po tym wiadukcie nie przejedzie już pociąg

Przede wszystkim jednak, jak wskazuje w swoim artykule Wojciech Dinges, „w konstrukcji mostu zastosowano unikatowy system rozładunku wagonów Van der Zypen & Charlier”. Są to ci sami konstruktorzy i ta sama fabryka, których znamy z oryginalnej konstrukcji wiszącej kolejki w niemieckiej miejscowości Wuppertal (Wuppertaler Schwebebahn to najdłuższa na świecie linia kolei podwieszanej). Grawitacyjny rozładunek piasku był możliwy dzięki uniesieniu pudła wagonu dzięki rolek po najechaniu taboru na specjalne prowadnice w czasie przejazdu przez most zsypowy. Dziś most zsypowy „Wojciech” na pozór bezpiecznie czeka na lepszy czas. W lesie, na względnym odludziu, wystawiony na działanie szkodliwych czynników atmosferycznych. Ten spokój jest bardzo pozorny…

A materiały terenowe zbieram tak…
Idź do oryginalnego materiału