Kasia zasnęła dopiero nad ranem. Gdy otworzyła oczy, pokój zalewało słoneczne światło, a przy łóżku stał Witold i uśmiechał się.
– Czekałam na ciebie całą noc. Gdzie byłeś?
– Moja mała, widzisz, nic mi się nie stało. Ubierz się, pójdziemy gdzieś na śniadanie – powiedział Witold.
Na dworze było ciepło jak w środku lata.
– Chcesz loda? – Nie czekając na odpowiedź, Witold podszedł do budki i kupił ulubione lody Kasi – karmelowe w wafelku.
– Masz dobry humor. Wygrałeś w karty? – spytała Kasia, zlizując wierzch lodów.
– Nie zgadłaś. Wpadłem na pewien pomysł. A do jego realizacji potrzebuję twojej pomocy.
– Ale nigdy mnie nie brałeś ze sobą. Co mam robić?
– Nic. Po prostu musisz być przy mnie. Ale jeżeli nie chcesz, poradzę sobie sam.
– Nie, idę z tobą – pośpiesznie zgodziła się Kasia.
– Wiedziałem, iż się zgodzisz. Możesz już wybierać białą sukienkę – powiedział pobłażliwie Witold, pod wpływem dobrego nastroju.
– Naprawdę? Oświadczasz się mi? – ucieszyła się dziewczyna, zapominając choćby o lodach w ręce.
Żadnej kobiecie Witold nie pozwalał choćby wspominać o małżeństwie. Ale Kasia była wyjątkowa. Stała się jego talizmanem, przynosiła szczęście. Rok temu wyrwał ją z rąk trzech chuliganów.
Kasia mieszkała z matką w małym miasteczku. Po odejściu ojca, matka zaczęła pić. Stało się jeszcze gorzej, gdy sprowadziła do domu mężczyznę i oznajmiła, iż będzie z nimi mieszkał. Współlokator patrzył na Kasię z nieukrywanym zainteresowaniem, a pewnego dnia próbował zaprowadzić ją do łóżka. Dziewczyna uciekła, wsiadła do pociągu i znalazła się w dużym mieście.
Nie miała pieniędzy ani krewnych w mieście. Co robić? Gdzie iść? Jej zagubiony wygląd przyciągnął uwagę grupy chłopaków, którzy wiecznie kręcili się po dworcu w poszukiwaniu łatwych ofiar i przygód. Wszystko mogło skończyć się dla Kasi bardzo źle, ale na jej krzyk przybiegł Witold i odebrał ją chuliganom. Od tamtej pory byli razem.
Kasia zakochała się w Witoldzie. Wysoki, umięśniony, dobrze ubrany, przystojny i uśmiechnięty – samym wyglądem wzbudzał zaufanie. Dawał jej poczucie bezpieczeństwa, choć nie ukrywał, iż zajmuje się nie do końca uczciwymi interesami. Ale nigdy jej w to nie wciągał.
Usiedli na ławce nad Wisłą. Lód gwałtownie topniał na słońcu, wafelek rozmókł, słodka woda spływała po dłoni, ściekała po nadgarstku i kapnęła na rąbek sukienki.
– Cholera! – Kasia zerwała się z ławki i odsunęła rękę z lodami, by nie ubrudzić się jeszcze bardziej.
– Po prostu go wyrzuć – leniwie mrużąc oczy w słońcu, jak najedzony kot, powiedział Witold.
Kasia wyrzuciła rozmoknięty wafelek do kosza, zlizała lody z ręki. „Jaka ona jeszcze dziecko” – pomyślał Witold z czułością.
– Interes jest pewny, ale trzeba wszystko dobrze przemyśleć. Nie można się pomylić. Facet z narzeczoną wzbudzi większe zaufanie niż ja sam.
– Z narzeczoną? – powtórzyła Kasia, siadając z powrotem na ławce.
– Przecież ty jesteś moją narzeczoną. – Witold objął Kasię za ramiona, a ona przytuliła się do niego.
– Wczoraj przypadkiem dowiedziałem się o pewnej roztargnionej staruszce. Nie ma nikogo. Mąż dawno nie żyje, a kilka lat temu w Afganistanie zginął jedyny syn. Ciągle o tym zapomina i wieczorami czeka na niego z pracy. Na palcu nosi pierścień, nigdy się z nim nie rozstaje. Myślę, iż takich skarbów ma więcej. Mąż był istotną osobą.
– Chcesz ukraść jej biżuterię? – domyśliła się Kasia.
– Nie, nie chcę hałasu. Sama nam ją odda. Zgłosimy się do niej jako wnuk z narzeczoną. Łapiesz? Twoim zadaniem jest sprawić, żeby chciała podarować ci swoje błyskotki na ślub.
Witold miał swoje zasady. Kasi zrobiło się żal staruszki. Jedno to oszukiwać bogatych urzędników i ich żony, a drugie – samotną, ufną staruszkę. Kasia zamyśliła się.
– Kup skromną sukienkę, która na pewno się jej spodoba – nie zauważając jej zamyślenia, powiedział Witold.
– A jeżeli się domyśli? Nie pozna w tobie wnuka? Chyba nie jesteś podobny do jej syna.
– Ma problemy z pamięcią, a i nie widziała go od lat.
Dwa dni później Witold z Kasią stali przed żelaznymi drzwiami na trzecim piętrze starej ceglanej kamienicy. Witold ostatni raz przyjrzał się Kasi krytycznym wzrokiem i był zadowolony z jej skromnego wyglądu. On sam, jak zawsze, był wysportowany, elegancko ubrany i czarujący.
– Mniej mówisz, dobrze?
Kasia skinęła głową.
Witold nacisnął dzwonek. Za drzwiami rozległy się szurające kroki, zaskoczył zamek. Kasia spodziewała się zobaczyć staruszkę, ale przed nią stała niska starsza kobieta w staromodnej sukience z białym koronkowym kołnierzykiem. Puszyste siwe włosy spięte były z tyłu klamrą z czarną kokardą.
– Kogo państwo szukają? – spytała, mrużąc oczy.
– Pani, jeżeli to pani Anna Nowak. Może to zabrzmi dziwnie, ale jestem pani wnukiem – powiedział poważnie Witold.
– Nie rozumiem… – Kobieta zamrugała zdezorientowana. – Mój syn nigdy nie był żonaty. Młody człowieku, chyba coś pan pomylił.
– Możemy wejść? – Witold uśmiechnął się jednym ze swoich czarujących uśmiechów. Jego uśmiech działał na ludzi bezbłędnie, słuchali go.
– Tak, oczywiście. – Anna ustąpiła, wpuszczając gości.
– Witam. Właśnie tak panią sobie wyobrażałem. To moja narzeczona, Kasia. – Witold przeszedł do pokoju, zatrzymał się przed powiększonym zdjęciem młodego mężczyzny w mundurze na ścianie.
– Mama ma inne zdjęcie, gdzie pozostało w szkole oficerskiej. – Witold odwrócił się do Anny.
– przez cały czas nie bardzo rozumiem… – powiedziała słabym głosem.
– Jestem z Poznania. Pani syn tam studiował, prawda? Mama poznała go kilka miesięcy przed ukończeniem szkoły. Kiedy wyjechał, zorientowała się, iż jest w ciąWitold nigdy się nie pojawił, a Kasia i Anna Nowak żyły razem w spokoju, jak prawdziwa rodzina.