Wnuczka wymaga opieki, a dom czystości: tydzień zaskakujących obowiązków

newsempire24.com 1 tydzień temu

Dzisiaj zapisuję swoje myśli, bo serce jest ciężkie od niewypowiedzianych słów. Córka, Magdalena, poprosiła mnie, żebym przyjechała do nich na tydzień, żeby zaopiekować się wnuczkiem. Myślałam, iż chodzi tylko o niego, ale okazało się, iż potrzebowali mnie także do sprzątania całego domu.

Siedzę w swojej przytulnej kawalerce w Poznaniu i patrzę na walizkę, którą właśnie spakowałam. Wczoraj Magda zadzwoniła z prośbą, od której nie umiałam się odmówić: „Mamo, przyjedź do nas, pobądź z Jasiem, my z Piotrem musimy załatwić parę spraw”. Uwielbiam swojego pięcioletniego wnuka, więc od razu się zgodziłam. Wyobrażałam sobie, jak będziemy się bawić, czytać bajki, chodzić na spacery. Ale kiedy przekroczyłam próg ich domu, zrozumiałam jedno – nie czeka mnie tydzień radości, tylko harówka, o której nikt mnie nie uprzedził. Serce ścisnęło mi się z żalu, ale cofnąć się już nie mogłam.

Magda i jej mąż, Piotr, mieszkają w przestronnym mieszkaniu na Starym Mieście. Zawsze podziwiałam, jak córka łączy pracę, rodzinę i utrzymanie porządku. Tylko iż kiedy weszłam do środka, aż mnie zatkało – w kuchni piętrzyły się brudne naczynia, w salonie walające się zabawki, a na podłodze ślady, których nikt nie zmył. Magda, przytulając mnie, gwałtownie rzuciła: „Mamo, wyjeżdżamy jutro rano, Jasio zostaje z tobą, dasz radę? A, i gdybyś miała czas, może trochę posprzątasz?”. Skinęłam głową, ale w środku coś się zbuntowało. To „trochę” okazało się słowem, którego znaczenia nie doceniłam.

Następnego dnia, po ich wyjeździe, zostałam z Jasiem. Byłam gotowa na jego humory, na niekończące się „dlaczego”, choćby na to, iż nie zechce jeść obiadu. Ale nie spodziewałam się, iż dom zmieni się w moje prywatne piekło. Jaś, jak każdy pięciolatek, biegał po całym mieszkaniu, rozrzucając wszystko, co wpadło mu w ręce. Biegałam za nim, próbując zaprowadzić choć odrobinę ładu, ale to była walka z wiatrakami. Wieczorem znalazłam list od Magdy przyczepiony do lodówki: „Mamo, proszę, upierz ubrania, umyj podłogi, przejrzyj szafę, zrób zakupy”. Zamarłam, czując, jak krew uderza mi do głowy. To nie była prośba o opiekę nad wnukiem – to był rozkaz zostania ich służącą.

Każdy dzień stał się wyścigiem z czasem. Rano gotowałam Jaśniowi śniadanie, potem szliśmy na plac zabaw, żeby nie był znudzony. Po powrocie karmiłam go obiadem, zmywałam naczynia, prałam, sprzątałam. Szafa, którą miałam „przejrzeć”, okazała się stertą pomiętych ubrań, które musiałam prasować i składać na nowo. Zakupy? Dźwigałam ciężkie torby, podczas gdy Jaś ciągnął mnie za rękę i domagał się loda. Wieczorem padałam ze zmęczenia, ale zamiast odpocząć, musiałam czytać mu bajki, bo inaczej nie zasypiał. Kochałam Jasia, ale z każdym dniem moje siły topniały, a żal rósł. „Przyjechałam dla wnuka, a nie po to, żeby być ich służącą” – myślałam, patrząc w lustro na nowe zmarszczki.

W środku tygodnia nie wytrzymałam. Zadzwoniłam do Magdy i, starając się zachować spokój, spytałam: „Madziu, poprosiłaś mnie o pomoc z Jasiem, ale dlaczego robię całą domową robotę?”. Córka zdawała się zaskoczona: „Mamo, no jesteś w domu, myślałam, iż ci nie trudno. My z Piotrkiem jesteśmy padnięci, nie mamy czasu”. Przełknęłam łzy. Chciałam krzyczeć, iż nie jestem już młoda, iż bolą mnie plecy, iż też zasługuję na odpoczynek. Ale tylko powiedziałam: „Przyjechałam dla Jasia, nie dla twojego bałaganu”. Magda wybełkotała coś o „nie pomyślałam” i obiecała to naprawić, ale już nie wierzyłam w zmianę.

Kiedy w końcu wrócili, mieszkanie lśniło czystością, Jaś był szczęśliwy, a ja czułam się jak wyciśnięta cytryna. Magda przytuliła mnie, mówiąc: „Mamo, jesteś najlepsza, bez ciebie byśmy nie dali rady!”. Ale w tych słowach usłyszałam nie wdzięczność, tylko potwierdzenie, iż mnie wykorzystali. Uśmiechnęłam się, pocałowałam Jasia i wyjechałam, obiecując sobie, iż więcej nie dam się wciągnąć w takie „pomaganie” bez jasnych zasad. W sercu walczyła miłość do córki i wnuka z goryczą, iż moja dobroć została wykorzystana.

Teraz, siedząc w swoim mieszkaniu, zastanawiam się, jak powiedzieć Magdzie prawdę. Kocham Jasia i chcę się nim opiekować, ale nie kosztem własnego zdrowia i godności. Nie chcę już być niewidzialną pomocnicą, której wysiłek traktuje się jak oczywistość. Wiem, iż następna rozmowa z córką będzie trudna, ale jestem gotowa się postawić. Głównie dla siebie.

Idź do oryginalnego materiału