Wnuczka

newsempire24.com 3 dni temu

**Dziennik**

**Wnuczka**

Kasia zasnęła dopiero nad ranem. Kiedy otworzyła oczy, pokój zalewało słoneczne światło, a przy łóżku stał Marek i uśmiechał się.

— Całą noc na ciebie czekałam. Gdzie byłeś?

— Moja mała, widzisz, nic mi się nie stało. Ogarnij się, pójdziemy gdzieś na śniadanie — powiedział Marek.

Na zewnątrz było ciepło, jak to w lecie.

— Chcesz lody? — Nie czekając na odpowiedź, Marek podszedł do budki i kupił Kasi ulubione lody śmietankowe w waflowym kubku.

— Jesteś w dobrym humorze. Wygrałeś w karty? — spytała Kasia, zlizując wierzch lodów.

— Nie zgadłaś. Wpadłem na pewien pomysł. I do jego realizacji będę potrzebował twojej pomocy.

— Ale nigdy mnie nie brałeś ze sobą. Co mam robić?

— Nic. Po prostu bądź przy mnie. Ale jeżeli nie chcesz, poradzę sobie sam.

— Nie, idę z tobą — gwałtownie zgodziła się Kasia.

— Wiedziałem, iż się zgodzisz. Możesz wybierać białą sukienkę — powiedział Marek pobłażliwie, wprawiony w dobry nastrój.

— Naprawdę? Składasz mi oświadczyny? — ucieszyła się dziewczyna, zapominając choćby o lodach w ręce.

Żadnej kobiecie Marek nie pozwalał choćby wspomnieć o małżeństwie. Ale Kasia była inna. Stała się jego talizmanem, przynosiła szczęście. Rok temu odebrał ją trzem chuliganom.

Kasia mieszkała z matką w małym miasteczku. Po odejściu ojca, matka zaczęła pić. Zrobiło się jeszcze gorzej, gdy sprowadziła do domu mężczyznę i oznajmiła, iż będzie z nimi mieszkał. Współlokator z nieskrywanym zainteresowaniem spoglądał na Kasię, aż w końcu próbował ściągnąć ją do łóżka. Dziewczyna uciekła, wsiadła do pociągu i znalazła się w dużym mieście.

Bez pieniędzy, bez rodziny. Co robić? Dokąd iść? Jej zagubiony wygląd przyciągnął uwagę grupy chłopaków, którzy kręcili się po dworcu w poszukiwaniu frajerów i przygód. Mogło skończyć się dla Kasi bardzo źle, ale na jej krzyk przybiegł Marek i odebrał ją chuliganom. Od tamtej pory byli razem.

Kasia zakochała się w Marku. Wysoki, wysportowany, dobrze ubrany, przystojny i uśmiechnięty – samym wyglądem wzbudzał zaufanie. Z nim czuła się bezpieczna, choć Marek nie ukrywał, iż zajmuje się nie do końca uczciwymi interesami. Ale nigdy jej w to nie wciągał.

Usiedli na ławce nad Wisłą. Lody gwałtownie topniały na słońcu, wafle rozmokły, słodka woda spływała po dłoni i kapnęła na rąbek sukienki.

— Cholera! — Kasia zerwała się z ławki i odsunęła rękę z lodami, by nie ubrudzić się jeszcze bardziej.

— Po prostu je wyrzuć — leniwie mrużąc oczy w słońcu, jak wygodny kot, powiedział Marek.

Kasia rzuciła rozmokły kubek do kosza, zlizała językiem lody z ręki. „Jaka ona jeszcze dziecinna” — pomyślał Marek z czułością.

— Sprawa jest do wygrania, ale trzeba to dobrze rozegrać. Nie wolno się pomylić. Chłopak z narzeczoną wzbudzi większe zaufanie niż ja sam.

— Z narzeczoną? — powtórzyła Kasia, siadając z powrotem na ławce.

— Przecież jesteś moją narzeczoną. — Marek objął Kasię za ramiona, a ona przytuliła się do niego.

— Wczoraj przypadkiem dowiedziałem się o pewnej staruszce. Nie ma nikogo. Mąż dawno nie żyje, a jedyny syn zginął kilka lat temu w misji zagranicznej. Ciągle o tym zapomina i wieczorami czeka na niego po pracy. Na palcu nosi pierścień, nigdy go nie zdejmuje. Myślę, iż takich rzeczy ma więcej. Mąż nie był zwykłym człowiekiem.

— Chcesz ukraść jej biżuterię? — domyśliła się Kasia.

— Nie, nie chcę hałasu. Sama nam ją odda. Zgłosimy się do niej jako wnuk z narzeczoną. Łapiesz? Twoim zadaniem jest sprawić, by chciała ci podarować swoje „klejnociki” na ślub.

Marek miał swoje zasady. Kasi zrobiło się żal staruszki. Jedna rzecz to oszukiwać bogatych urzędników i ich żony, a inna — samotną, ufną staruszkę. Kasia zamyśliła się.

— Kup skromną sukienkę, w której na pewno się jej spodobasz — nie zauważając jej zadumy, powiedział Marek.

— A jeżeli się domyśli? Nie rozpozna w tobie wnuka? Wątpię, żebyś był podobny do jej syna.

— Z pamięcią nie ma najlepiej, a i nie widziała go od lat.

Dwa dni później Marek z Kasią stali przed metalowymi drzwiami na trzecim piętrze starej kamienicy. Marek ostatni raz ocenił Kasię surowym wzrokiem i był zadowolony z jej skromnego wyglądu. Sam, jak zawsze, był wyprostowany, elegancko ubrany i czarujący.

— Mniej mów, dobrze?
Kasia skinęła głową.

Marek nacisnął dzwonek. Za drzwiami rozległy się szurające kroki, zaskoczył zamek. Kasia spodziewała się zobaczyć staruszkę, ale przed nią stała niska, starsza kobieta w staromodnej sukience z białym koronkowym kołnierzykiem. Puszyste siwe włosy spięte były z tyłu spinką z czarną kokardą.

— Kogo szukacie? — spytała kobieta, mrużąc oczy.

— Panią, o ile jest pani Anna Kowalska. Może to zabrzmi dziwnie, ale jestem pani wnukiem — powiedział Marek poważnie.

— Nie rozumiem… — Kobieta zamrugała zdezorientowana. — Mój syn nigdy nie był żonaty. Młodzieńcze, chyba coś pomyliłeś.

— Możemy wejść? — Marek uśmiechnął się jednym ze swoich uroczych uśmiechów.
Jego uśmiech działał na ludzi niezawodnie — słuchali go.

— Tak, oczywiście. — Anna ustąpiła, wpuszczając gości.

— Witam. Właśnie tak panią sobie wyobrażałem. Mogę? — Marek wszedł do pokoju i stanął przed powiększonym zdjęciem młodego mężczyzny w mundurze na ścianie.

— Mama ma inne zdjęcie, jeszcze z czasów, gdy był w szkole oficerskiej. — Marek odwrócił się do Anny.

— przez cały czas nie do końca rozumiem… — powiedziała słabym głosem.

— Jestem z Krakowa. Syn pani tam studiował, prawda? Mama poznała go na kilka miesięcy przed dyplomem. Gdy wyjechał, zorientowała się, iż jest w ciąży. Nie pisał,Kasia spojrzała w oczy staruszki, wzięła głęboki oddech i powiedziała: “Pani Anno, wszystko to było kłamstwem – ale od dziś naprawdę mogę być pani wnuczką.”

Idź do oryginalnego materiału