Wizyty teściowej doprowadzają mnie do rozpaczy, choć chętnie ugoszczę ją zupą.

twojacena.pl 1 tydzień temu

**Dziennik**

W małym miasteczku niedaleko Łodzi, gdzie stare domy toną w cieniu jabłoni, moje życie w wieku 32 lat zamieniło się w niekończący się rytuał przypodobania się teściowej. Nazywam się Kinga, jestem żoną Dominika i mieszkamy w mieszkaniu dokładnie nad tym, które zajmuje jego matka, Elżbieta Nowak. Talerz zupy dla niej to żaden problem, telewizor też może u nas oglądać godzinami, ale jej nawyk codziennych wizyt i zostawania do północy niszczy mój spokój. Jestem na granicy wytrzymałości i nie wiem, jak to zatrzymać, nie raniąc Dominika.

**Rodzina, w której się znalazłam**

Dominik to miłość mojego życia od czasów studiów. Jest dobry, opiekuńczy, pracuje jako elektryk i zawsze czułam się przy nim bezpieczna. Pobraliśmy się cztery lata temu i byłam gotowa na życie z jego rodziną. Elżbieta, jego matka, wydawała mi się sympatyczną wdową, która uwielbia swojego syna i chce być blisko nas. Gdy wprowadziliśmy się do mieszkania nad jej własnym, myślałam, iż to wygodne: blisko, pomoże w razie czego. Zamiast pomocy dostałam codzienną inwazję, od której nie mogę uciec.

Nasza córeczka, Anna, ma dwa lata i jest centrum naszego świata. Pracuję na pół etatu jako księgowa, żeby mieć więcej czasu dla niej. Dominik często zostaje dłużej w pracy, więc radzę sobie sama. Ale Elżbieta uczyniła nasz dom swoim drugim mieszkaniem. Codziennie, bez zapowiedzi, puka do drzwi, a jej wizyty to nie tylko filiżanka herbaty – to cała okupacja.

**Teściowa, która nie odchodzi**

Zaczyna się rano. Gotuję obiad, a tu dzwonek u drzwi – Elżbieta. „Kinga, tylko wpadłam, co u was?” – mówi, ale po chwili już siedzi przy stole, czekając na talerz zupy. Nie jestem skąpa, nie żal mi zupy, niech je na zdrowie. Ale po obiedzie nie wychodzi. Włącza nasz telewizor, godzinami ogląda swoje seriale, głośno komentując. Ania kręci się pod nogami, ja próbuję sprzątać albo pracować, a teściowa jakby nie widziała, iż jestem zajęta.

Około północy, gdy ledwo stoję na nogach, w końcu schodzi na dół. Ale choćby to nie koniec – może wrócić, „zapominając” czegoś, albo zadzwonić do Dominika, żeby poskarżyć się na zdrowie. Jej obecność jest jak tło, którego nie da się wyłączyć. Krytykuje, jak gotuję, jak ubieram Anię, jak prowadzę dom. „Kinga, za moich czasów dzieci spały dłużej” – mówi, a ja milczę, choć we mnie wszystko wrze.

**Milczenie męża**

Próbowałam rozmawiać z Dominikiem. Po kolejnym dniu, gdy teściowa siedziała u nas do pierwszej w nocy, powiedziałam: „Dominik, jestem zmęczona, potrzebuję przestrzeni dla siebie”. Westchnął: „Mama jest sama, nudzi się. Wytrzymaj”. Wytrzymaj? Wytrzymuję każdego dnia, ale siły mnie opuszczają. Dominik kocha swoją matkę i rozumiem, iż jest dla niego ważna, ale dlaczego ja mam rezygnować ze swojego spokoju? Jego milczenie sprawia, iż w naszej rodzinie czuję się samotna.

Ania już przyzwyczaiła się, iż babcia jest zawsze pod ręką. Ale widzę, iż przez te wizyty jej rytm dnia się rozregulowuje. Chcę, żeby mój dom był moją przestrzenią, żebym mogła odpocząć, pobawić się z córką, być z mężem bez obcych oczu. Ale Elżbieta zdaje się uważać, iż jej prawo do bycia u nas to święty obowiązek. Mieszka dwa piętra niżej, a woli naszą kanapę, nasz telewizor, nasze życie.

**Ostatnia kropla**

Wczoraj było gorzej niż zwykle. Gotowałam kolację, Ania marudziła, a Elżbieta włączyła telewizor na pełną głośność. Poprosiłam, żeby ściszyła, ale machnęła ręką: „Kinga, nie marudź, przecież nie przeszkadzam”. Nie przeszkadza? Omal nie rozpłakałam się z bezsilności. Gdy Dominik wrócił, poskarżyła się, iż jestem „niegościnna”. On milczał, a ja zrozumiałam: jeżeli nie postawię granic, to nigdy się nie skończy.

Muszę poważnie porozmawiać z Dominikiem. Powiedzieć, iż jego matka może przychodzić, ale nie codziennie i nie do północy. Może ustalić, żeby przychodziła dwa razy w tygodniu, o konkretnej porze. Ale boję się, iż się obrazi, a Dominik stanie po jej stronie. Co, jeżeli powie, iż jestem egoistką? Co, jeżeli to zniszczy nasze małżeństwo? Ale nie mogę dłużej żyć w tym rytmie, gdzie mój dom nie jest mój, a ja jestem tylko dodatkiem do teściowej.

**Moje wołanie o spokój**

Ta historia to moje wołanie o prawo do własnego domu. Talerz zupy mi nie żal, telewizor też nie, ale chcę, żeby moja rodzina była tylko moja. Elżbieta może nie chce źle, ale jej wizyty duszą mnie. Dominik może mnie kocha, ale jego milczenie to jak zdrada. W wieku 32 lat chcę żyć w świecie, gdzie moje dziecko śpi o stałych porach, gdzie mogę złapać oddech, gdzie mój dom jest moją twierdzą.

Nie wiem, jak przekonać Dominika, jak nie urazić teściowej. Ale wiem jedno: nie mogę dłużej być zakładniczką jej nawyków. choćby jeżeli ta rozmowa będzie trudna, jestem gotowa. Jestem Kinga i odzyskam swój dom, choćby jeżeli muszę postawić ultimatum. **Dobrze wiem: czasem trzeba walczyć o własne szczęście, choćby gdy inni nazywają to egoizmem.**

Idź do oryginalnego materiału