Każdy krok wyzwala następny, każda rzecz motywuje do zrobienia kolejnej.
Najgorzej zacząć. Tak jest ze wszystkim, z pisaniem książki, strona po stronie, pracy magisterskiej, jakiegokolwiek eseju, posta, z alkoholem. Fakt, niektórych rzeczy czasami lepiej nie zaczynać.
Np. studiów, żeby nie musieć pisać pracy magisterskiej.
Lepiej nie zaczynać też myśleć o przyszłości, aby nie musieć płakać. Lepiej się czasem napić. Wody niegazowanej.
Poczuć 'flow' i przelać kilka słów na papier. Ładnie wyjść na zdjęciach. Porozmawiać o dietetycznych przepisach z koleżanką, obejrzeć dwa filmy, jeden płytszy, drugi głębszy, coś przekąsić, łyknąć piwka pomiędzy wierszami.
Potem znów wrócić do pisania. Do rzemieślniczej harówki, do czegoś przyzwoitego, co robi z nas człowieka na poziomie (żadne fiu bździu w głowie). I tak na zmianę, sinusoida wyborów życia, przygnębienia i usatysfakcjonowania, pędu i przystanku, efektywności i zmarnotrawienia, zbezczeszczenia, zdewaluowania.
Chwila oddechu i już jesteśmy. Wiemy, iż niektórzy z Was na to czekali. Miło wrócić.
Jak zrobić, by to coś 'pomiędzy' było niewymagające i jednocześnie wartościowe?
Coat - H&M
Bag, shoes - Stradivarius
top - secondhand