Wina tajemniczego powietrza

twojacena.pl 3 godzin temu

Wszystkiemu winne włoskie powietrze

Lidka była skromną i nieurodziwą dziewczyną. choćby matka przyznawała, iż córce nie poszczęściło się – natura poskąpiła jej urody. „Z taką twarzą trudno będzie wyjść za mąż” – wzdychał ojciec.

Rzadkie włosy, duży nos, szerokie zęby, mała broda i problematyczna skóra skłonna do wyprysków. Mimo wyglądu, charakter miała spokojny, dobry i wrażliwy.

Wydawało się, iż wcale nie przejmuje się swoją urodą. Tylko się wydawało. Lidka doskonale zdawała sobie sprawę, iż nie jest piękna. No cóż, trudno.

— Nic, córeczko, nie w urodzie szczęście. dla wszystkich człowieka Bóg stworzył drugą połowę. I ty znajdziesz miłość i rodzinę. Liczy się dusza, a ty masz piękną – tłumaczyła matka.

Ale duszę trzeba najpierw dostrzec, a na Lidkę nikt nie zwracał uwagi. Co najwyżej spojrzeli i poszli dalej. Chłopcy woleli dziewczęta z lalkowatymi buźkami.

Lidka wybrała psychologię jako swój zawód. Tu uroda nie jest potrzebna, wręcz przeciwnie – nie rozprasza i ułatwia szczerość. Lidka przyciągała ludzi swoją autentycznością, empatią i umiejętnością słuchania. gwałtownie stała się cenioną psycholożką. Rodzice pomogli jej kupić mieszkanie. Wszystko układało się dobrze, tylko życie osobiste nie wychodziło.

Pewnego dnia na konsultację przyprowadził ją mężczyzna ze swoją dorosłą córką. Dziewczyna ciężko przeżywała rozwód i potrzebowała pomocy. Atrakcyjna, ale pełna przekonania, iż robi ojcu łaskę, przychodząc na wizytę. Po dwóch sesjach sama zaczęła się spieszyć do Lidki. Jej ojciec przyszedł podziękować.

— Ola się zmieniła, ożyła, uwierzyła w siebie. Dawno jej takiej nie widziałem. Uśmiecha się, znów jest interesująca świata. To wszystko dzięki pani. Jest pani czarodziejką – rozpływał się w komplementach. – Nie odmówi pani kolacji ze mną?

— Wychowywałem Olę sam. Żona zostawiła nas dla kochanka i wyjechała do Ameryki. Nie ożeniłem się ponownie – bałem się, iż Oli będzie ciężko. Rozpieszczałem ją, przyznaję. Teraz jest dorosła, a ja wciąż sam. Może znów wyjdzie za mąż i da mi wnuki – zwierzał się podczas kolacji pan Tadeusz, ojciec Oli.

— Świetnie pan wygląda, na pewno spotka pan dobrą kobietę. Kocha pan córkę i rozumie kobiety – odpowiedziała Lidka.

— A pani? Czy mógłbym panią zainteresować? – zapytał nagle.

Lidka nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie spodziewała się takiego zwrotu i spuściła wzrok. Tadeusz odebrał to po swojemu.

— Proszę nie myśleć, iż to kaprys. W moim wieku nie ma czasu w długie zaloty. Bardzo mi się pani podoba. Mam stabilną sytuację, niczego pani nie zabraknie. Nie śpieszmy się, niech pani pomyśli – powiedział na pożegnanie.

Nic nie odpowiedziała. Przy pierwszej okazji opowiedziała matce.

— Nie ma nad czym myśleć – stwierdziła stanowczo.

— Ale ja go nie kocham – wahała się Lidka.

— Miłość mija. Myślisz, iż ja i twój ojciec wciąż się kochamy po tylu latach? W życiu bywało różnie. Kilka razy byliśmy blisko rozwodu. Ale wszystko przeszło. Lepiej żyć we dwoje niż w samotności.

Lidka zamyśliła się. Co ją czeka? Samotna starość? Młodzi i przystojni – nie dla niej. Ojcowie po rozwodach – to jej los z taką twarzą. A Tadeusz był miłym, poważnym mężczyzną, choć dużo starszym. I zgodziła się.

Wizażyści się postarali – na ślubie Lidka wyglądała wspaniale. Pan młody był dumny z młodej i utalentowanej żony.

Okazał się dobrym mężem. Traktował ją z czułością i szacunkiem. Nazywał ją tylko „Lidką”. Żyli spokojnie. Wracała zmęczona z pracy, a on już podawał kubek ciepłego mleka, otulał kocem, otaczał opieką. Czego więcej chcieć?

Pewnego dnia przyszła do niej dawna koleżanka ze szkoły – niegdyś najpiękniejsza w klasie, za którą chłopcy szaleli. Urodziła dwoje dzieci od różnych mężów. Zakochała się, wyszła za trzeciego, a on wypomina jej przeszłość, zazdrości, nie lubi dzieci i żyje na jej koszt. Wyrzucić? Ale komu ona potrzebna z dwójką? A teraz jest w trzeciej ciąży. I nie wie, co robić.

Tak to bywa. Piękna twarz to jeszcze nie gwarancja szczęścia. Więc Lidka nie miała powodów do narzekań. Mąż ją kocha, dba o każdy drobiazg. Czego więcej potrzeba do szczęścia? Dzieci? Marzyła o nich. Ale bała się, iż odziedziczą jej urodę. I jakoś nie wychodziło.

Wszystko było dobrze, aż nagle po trzech latach Tadeusz zachorował. Serce mu dokuczało, a teraz wykryli raka. Lidka wspierała go, jak mogła. Ale nie mógł pogodzić się z diagnozą. Stał się drażliwy, zwłaszcza gdy dopadała go depresja.

Najpierw operacja, potem chemia. Lidka cierpliwie się nim opiekowała. Córka Ola czasem wpadała, oskarżając ją, iż to przez nią ojciec zachorował. „Gdyby się z tobą nie ożenił, byłby zdrowy. Przez ciebie się zamęczył” – krzyczała. Nie przychodziła pomóc, tylko sprawdzić, jak Lidka znosi swój „małżeński krzyż”.

— Olu, zostaw Lidkę w spokoju. Robi, co może. Grzech narzekać. A ty sama mogłabyś częściej wpadać i pomóc – upominał ojciec rozpieszczoną córkę.

— Ja właśnie się ustatkowałam. Nie mogę. Ożenił się z młodszą, to niech się nią zajmuje – odpowiadała Ola, trzaskając drzwiami.

— Lidko, przepraszam, iż tak nieszczęśliwie zachorowałem. Obiecałem się tobą opiekować, a teraz to ty mnie niańczysz. I jeszcze pracujesz. Wiem, jak ci ciężko. Nie przerywaj, wysłuchaj – powiedział stanowczo, widząc, iż chce zaprotestować. — Kupiłem ci bilety, zarezerwowałem hotel. Jedź do Włoch, odpocznij. Widzę, iż jesteś wykończona. Z Olą się umówiłem – zajmie się mną przez te dziesięć dni.

— Niemożliwe. Nie pojadę. Niech Ola jedzie. Co ludzie powiedzą? Mąż chory, a żona na wakacjach? Nie! – odmówiła stanowczo.

— Nikt się nie będzie interesował. Każdy ma swoje problemy. To ja cię wysyłam, nieLidka w końcu pojechała, a gdy wróciła, zastała męża uśmiechniętego, trzymającego w dłoniach list z diagnozą, która okazała się pomyłką, i od tej pory już nigdy nie wątpiła, iż prawdziwe piękno tkwi w szczęściu, które nosi się w sercu.

Idź do oryginalnego materiału