Wina padającego deszczu

twojacena.pl 23 godzin temu

**Dziennik osobisty**

Popołudnie przyniosło chmury, a wieczorem zaczął mżyć deszcz. Wiosenne ulice wyglądały przygnębiająco, zwłaszcza w taką pluchę.

Krzysztof jeździł po mieście swoim samochodem już ponad godzinę, zabijając czas przed odjazdem. Wieczorem na drogach przybywało aut, musiał stać w korkach i na światłach. Czas wlókł się niemiłosiernie, ale wracać do domu nie chciał, a na dworzec było jeszcze za wcześnie.

Zatrzymał auto przy chodniku i wyłączył wycieraczki. Drobne krople deszczu pokryły przednią szybę, zniekształcając świat za nią.

Cały tydzień dochodził do siebie po odejściu Kingi. I przez cały czas nie miał z tym łatwo. Gdyby został w domu, znów by się upił, tak jak robił to przez ostatnie dni. Bez wina nie mógł zasnąć.

Żyli z Kingą razem prawie rok, a przed tym spotykali się dwa miesiące. Na początku wszystko było idealne. Zaczął już planować, iż latem pojadą nad morze, gdzie zrobi jej propozycję małżeńską, mimo iż ostatnio coraz częściej się kłócili. Kinga czepiała się go o byle co, była ciągle zła, stawiała pretensje.

Tuż przed jej odejściem pokłócili się o prezent na Dzień Kobiet. Bukiet holenderskich tulipanów i torebka, o której od dawna marzyła, wydały jej się zbyt skromne.

– Przecież sama chciałaś tę torebkę – zirytował się Krzysztof. – I wcale nie była tania, swoją drogą.

– Wiedziałam, iż ją dostanę. Myślałam, iż dodasz coś od siebie, jakąś niespodziankę. Prezent powinien zaskakiwać.

– No przepraszam, mogłaś dać znać, iż chcesz coś więcej – powiedział przygnębionym głosem.

– A sam nie potrafiłeś się domyślić?

Kinga znów się rozpędziła. Mówiła, iż nie umie zadowolić kobiety, iż mało zarabia. Marek dał Justynie futro, a Ania dostała od swojego chłopaka pierścionek z diamentem.

– Twój Marek kombinuje, zarabia nieuczciwie, balansuje na granicy prawa.

– I co z tego? Ona ma nowe futro i jeździ na zagraniczne wakacje. A ty taki uczciwy, więc siedzimy w biedzie.

– Nie przesadzaj, nie jesteśmy biedni. Chciałem dać ci pierścionek, ale później. Po co ci futro na wiosnę? Poza tym on sporo zaoszczędził, kupując je na wyprzedaży.

– Udajesz czy naprawdę nie rozumiesz? – Jej głos brzmiał ostro jak szkło na wietrze.

Wszystkie te kłótnie miały przyczynę, Krzysztof choćby się domyślał jaką, ale nie chciał w to wierzyć. Wcześniej też się kłócili, ale nocą się godzili. Tego wieczoru Kinga odwróciła się do niego plecami, klasnęła go w dłoń, gdy próbował ją objąć.

Rano nie odezwała się do niego. Dzwonił przez cały dzień, ale nie odbierała, w końcu wyłączyła telefon. Ledwo doczekał się wieczoru. Wracając do domu, kupił bukiet kwiatów, ale po wejściu do mieszkania znalazł tylko kartkę.

Kinga napisała, iż ma już dość, iż jest zmęczona i odchodzi do kogoś, kto położy dla niej cały świat u stóp. Z szaf zniknęły jej rzeczy oraz walizka, z którą jeździli na wakacje.

Krzysztof miotał się po mieszkaniu, rzucając wszystkim, co wpadło mu w ręce, szczególnie drobiazgami, które Kinga zapomniała albo celowo zostawiła, zaczynając nowe, dostatnie życie. W końcu wziął reklamówkę, wrzucił do niej wszystkie jej rzeczy, a potem zaniósł do śmietnika za blokiem.

Najgorsze było to, iż nie tylko odeszła, ale do innego, wystawiając go na nieudacznika. Tak właśnie się czuł. Nie mógł spać, przeszkadzał mu zapach Kingi, który wciąż unosił się na poduszkach. Wspomnienia go dusiły. Wstał, sięgnął po butelkę i wypił kieliszek wina. Nie stało się lżej, ale udało mu się przespać kilka godzin.

Tak mierzył się z rzeczywistością przez cały tydzień. Na pracy pojawiał się z podkrążonymi oczami. Koledzy współczuli. Wszystko odbiło się na jego pracy. Szef ulitował się nad nim i wysłał go na szkolenie do Wrocławia, żeby zaleczył sercowe rany.

– Zmień otoczenie, oderwij się i wróć w lepszej formie – klepnął go po ramieniu.

Po pracy Krzysztof wpadł do domu, spakowałKiedy zamknął drzwi za sobą, zrozumiał, iż deszcz, który zmusił go do zatrzymania się w tamtą noc, był najlepszym, co mogło go spotkać.

Idź do oryginalnego materiału